Wpis z mikrobloga

ale bym sobie zjadła dorsza z surówką na papierowym talerzu na plastikowej tacy i popiła to piwkiem patrząc na zachód słońca nad plażą oraz zwijane w pośpiechu parawany xd mogłabym wtedy nawet z bratem pójść na automaty i pograć w airhockeya
miałabym przewagę przez kilka rund bo potrafię jebnąć krążkiem że prawie wylatuje z plaformy ale brat by i tak wygrał fuksem na końcu
następnie wrócilibyśmy z rodziną do wynajętego domku/pokoju w pensjonacie i rozwiesili ręczniki na balkonie otrzepując je z piachu, mama by narzekała ile tego piachu na pewno a tata by przeglądał zdjęcia na aparacie śmiejąc się że jesteśmy na wakacjach i mama powinna wziąć wolne od złego humoru xd
w tym momencie mogłoby nawet padać - nie zdenerwowałoby mnie to ani trochę, bo wtedy jest najlepszy klimat na grę w karty albo kości przy stole
a wieczorem byśmy wyszli się przejść po mieście z bluzami w rękach na wypadek gdyby było chłodniej
i następnego dnia na plażę popływać
bardzo lubię jeździć nad morze
#gownowpis
  • 64
  • Odpowiedz
@Turqi: w te wakacje wybrałem się z siostrą do norwegii
złowiliśmy sobie sami takiego fajnego, zgrabnego dorsza na obiad
kupiliśmy jednorazowego grilla, przyprawiliśmy rybkę, ziemniaczki mmmmm
rozkoszowałem się jej mięsem (ryby), gdy moją uwagę przykuł mały szczegół, taka jakby cienka błona
pogrzebałem więcej widelcem
znalazłem ich sporo
to nie były błony
tylko pasożyty (nicienie)
brak profitu

dodam, że to norma u ryb łowionych blisko brzegu, a nawet dopuszcza się do sprzedaży
  • Odpowiedz