Wpis z mikrobloga

@goferek: mój trikolor traktuje nas jak kocięta. Zaczął się sezon przynoszenia myszy. Włazi do domu przez uchylone okno i o 4 rano głośno mrauczy nad myszą w naszej sypialni. Trzeba pogłaskać, dać nagrodę, wywalić z powrotem na polowanie, a mysz, o ile była skutecznie zabita, do kosza...
@zolwixx: tak smao miałam z moją kotką przy każdym jej porodzie. Musiałam asystować czyli ciągle ją głaskać i gadać do niej. Jak tylko odchodziłam to się darła :) Wszystko by było spoko, ale raz akurat wychodziłam do pracy i zaczęła się akcja porodowa. Spóźniłam się dwie godziny do pracy i powiedziałam kierowniczce, że asystowałam przy porodzie mojej kotki. Co się obśmiała to moje ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@zolwixx: ja zostałam położną na 4 godziny ( ͡° ʖ̯ ͡°) nie mogłam opuścić ani pokoju ani miejsca przy pudełku. Dodatkowo Marysia ułożyła się tak, że tylnymi nogami odpychała się o moje ręce i w ten sposób parła,a jak zabierałam ręce to darła puchę :P Mame tylko przychodziła, żeby mi przynieść coś do picia bo jak tylko chciałam zejść to kocica biegła za mną i zostawiała plamy
@KlaudiaLu: moje sjamsy takie numery robiły, poród tylko w obecności człowieków.
A co do dużych zwierząt, to mój teść miał przygody z jedną krówką. Powszechnie wiadomo, że krowie się pomaga przy cieleniu, które może potrwac kilka ładnych godzin. Poza tym doświadczony gospodarz pozna, kiedy u krowy zaczyna się akcja porodowa i albo sam umie założyć postronki na nogi cielaka albo zdąży zawołać wioskowego akuszera. Ta sztuka cieliła się sama bez niczyjej