Aktywne Wpisy
Tumurochir +238
misiafaraona +157
Czy przywiędła Mirabelka może w życzenia?
#urodziny #zyczenia #shitwykopsays #chwalesie #zalesie #kiciochpyta
#urodziny #zyczenia #shitwykopsays #chwalesie #zalesie #kiciochpyta
Skopiuj link
Skopiuj linkWykop.pl
Podróże
Gospodarka
Ukraina
Technologia
Motoryzacja
Sport
Rozrywka
Informacje
Ciekawostki
Ponoć Europejczyk ze skłonnością do alergii będąc w Japonii powinienem uważać na tamtejsze detergenty i proszki. Nie wiem na ile to prawda, ale chyba coś w tym jest bo podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni po upraniu sobie rzeczy w japońskim proszku, złapałem uczulenie. Efekt był taki, że jeszcze w Tokio zmuszony byłem zakupić coś antyalergicznego. Wpadłem na genialny w swej prostocie pomysł, że słowo „calcium” będzie znane pod każdą szerokością geograficzną. Dumny z siebie ruszyłem do osiedlowej apteki. Prowadziło ją małżeństwo w zaawansowanym wieku. Pan aptekarz najpierw kilka razy a to zapraszał mnie do środka a to prosił o opuszczenie pomieszczenia.
- Pewnie jeszcze nie otwarte - pomyślałem naiwnie.
Widząc moje zdesperowanie, sprzedawca zapytał o coś po japońsku. Odpowiedziałem wyuczoną na pamięć formułką z rozmówek polsko-japońskich że chcę kupić wapno, po czym dodałem to samo po angielsku. Pan zapytał czy znam japoński. Odpowiedziałem że nie. Pan poprosił mnie o wyjście po czym zamknął drzwi na klucz.
- Co jest? - myślę sobie.
Widzę, że w środku dopiero zaczyna się ustawianie leków na półkach, włączanie kasy itd.
– Czyli dopiero otwierają - myślę.
Sprzedawcy dziwnie na mnie patrzyli i dawali mi jakieś znaki. W pewnym momencie wykonali jakiś telefon i przestali się mną interesować. Czekam cierpliwie dalej. Aż tu nagle podchodzi do mnie człowiek jak ten ze zdjęcia i mówi coś w stylu: "Dzień dobry jestem policjantem. Co pan tu robi?". Tłumaczę że chcę coś kupić.
- Proszę za mną - mówi pan i po chwili ląduję na komisariacie
Komisariat to jakaś tekturowa buda, zdecydowanie nie pierwszej czystości. U dołu biurka ślad wybity prawdopodobnie ludzką stopą. Co chwila pojawia się jakiś miejscowy bezdomny i albo "pożycza" papierosy albo prowadzi pogawędkę. Policjanci są wyraźne zaaferowani. Kręcą się koło mnie jakbym był w jakimś hotelu. Nawet krzesło mi podstawiają. Następuje szereg standardowych pytań. Oczywiście najwięcej problemów, ku mojej satysfakcji, mają z zapisaniem mojego nazwiska :D Wreszcie pan posterunkowy wykonuje jakiś telefon rzuca kilka zdań i podaje mi słuchawkę. Biorę ją do ręki i słyszę jak podręcznikową angielszczyzną inny pan policjant tłumaczy mi, ze istnieje prawo w świetle którego japoński aptekarz nie ma prawa sprzedać leku komuś kto nie zna ich języka, ponieważ spoczywa na nim obowiązek objaśnienia dawki i częstotliwości zażywania. Radzi mi udanie się do lekarza.
- Ooooo takiego wała - myślę sobie, ale grzecznie dziękuję za radę. Żegnam się z panami posterunkowymi i wychodzę. Za rogiem trafiam na kolejną aptekę. Zdesperowany wchodzę i mówię że chcę Calcium. Aptekarz rzuca sumę 2000 yenów (wtedy ok. 60 zł). Mimo wszystko płacę. Pan aptekarz bierze lek i mówi "One pill - one day". I na tym kończy się ów narzucony prawem obowiązek.
#japonia #azja #podroze #podrozujzwykopem #coolstory #truestory #heheszki
W sumie to ciekawa historia. Mnie zawsze zastanawia czemu w lekach nie dają ulotki standardowo ulotki w języku angielskim, takim "simple english". Przecież język światowy, a ludzie w róznych krajach kupują leki...