Wpis z mikrobloga

#krakow #wtf

Dzisiaj byłem świadkiem jak koleś nad Wisłą (koło Wawelu) zwabił łabędzie nad brzeg... po czym sobie jednego, #!$%@?, wziął.
Tak, #!$%@?, wziął sobie łabędzia, takiego jebitnie wielkiego - chwycił go od tyłu za skrzydła i gdzieś z nim poszedł.
Normalnie to bym podbiegł do typa i zapytał "co pan #!$%@? robisz temu łabędziowi!?" ale jechałem autobusem i widziałem całą akcję ze środka.

Ktoś wie o co chodzi? To jakiś nowy trend, czy może w Krakowie ludzie tak mają, że czasami łabędzie kradną? xD
  • 35
@M4lutki: u mnie w miasteczku to standard ze łabedzie "giną" z jeziora... (niektorzy smia twierdzic ze sprawka lokalnych meneli ktorzy z glodu je lapią)
moj dziadek natomiaat jeszcze wcziraj mi opowiadal, ze niektorzy chodowali sobie skradzione labedzie na podworkach z kaczkami i o ile sie milicja nie przypierdzielila bo ktos doniosl to je normalnie jedli.
mieso podobno smakuje jak kaczki.

a labedzie o ile ich sie nie skrzywdzi nie sa agresywne