Wpis z mikrobloga

Ten wpis jest skierowany do wszystkich stulejarzy.
Opowiem wam, co mi się przydarzyło w ciągu pół roku, może Wam w czymś to pomoże, może nie.
(2 klasa #licbaza ) Otóż zawsze byłem stuleją, taką jak wy. Miałem może paru kolegów, jednak poza szkołą z nimi w ogóle się nie spotykałem. Nawet kilka razy mnie gdzieś zapraszali, ale odmówiłem, no bo co bym tam robił.
Jednak pewnego dnia kolega zaprosił mnie na swoją osiemnastkę. Początkowo mówiłem, że się zastanowię, że jeszcze nie wiem itp. Im jednak bliżej było jego 18, tym bardziej byłem nastawiony na to, żeby nie pójść. Jednak nacisk był ogromny – każdy, nawet osoby, z którymi rzadziej gadałem, zapraszały mnie tam i bardzo chciały, żebym poszedł, że tam raczej osoby ze szkoły będą itd. OK, zdecydowałem się pójść, jednak robiłem to tylko z szacunku do kolegi. Początkowo miałem siedzieć może z 2 godziny, potem bym poszedł.
Owa impreza miała miejsce w restauracji, która takie imprezy również organizowała.


W każdym razie jedyne, co tam robiłem, to siedziałem z telefonem. Przyszedłem jako pierwszy, więc musiałem poczekać trochę na innych. Przez pierwszą może godzinę wszyscy byli na dworze, niektórzy palili, niektórzy po prostu rozmawiali, inni jedno i drugie. Ja nadal siedziałem z telefonem. W końcu towarzystwo weszło do restauracji i niektórzy zaczęli tańczyć, inni trochę popili wódki. Ja też trochę popiłem. Impreza się rozkręcała, coraz więcej osób tańczyło, jednak ja… wciąż siedziałem w telefonie. Kolega namawiał mnie, żebym w końcu zatańczył, ja stwierdziłem że nie potrafię, na co on: „nikt nie potrafi”. OK, improwizowałem, ale jakoś tak w miarę upływu czasu wtopiłem się w tłum i tańczyłem i piłem jak wszyscy, aż mi się spodobało.


Nawet kolega, z którym do końca się nie lubiłem, powiedział mi, że w końcu poszedłem na imprezę i stałem się normalny, po czym przybiliśmy piątkę i od tej pory mamy lepsze stosunki. Musiałem się zrywać już o północy, bo już się tak umówiłem z rodzicami (oczywiście zgodziliby się, żebym został później, ale już nie chciałem wydzwaniać, poza tym nie znałem drogi powrotnej). Ale impreza była przednia i żegnając się z kolega powiedział mi: ‘Naprawdę cieszę się, że przyszedłeś”.
Napaliłem się na imprezy. Urodziny tego kolegi były jakoś tydzień przed końcem roku, więc na następna jakąś imprezę musiałem poczekać 4 miesiące (inny kolega na jego osiemnastce zaprosił mnie na swoją). No ale doczekałem się. Było ok, napiłem się, zatańczyłem (bilans tańczenia z dziewczynami był już gorszy, bo tylko jedna i to przez 20 sekund…) ale całą zabawę można ocenić na plus.


No może nie do końca zawsze mnie zapraszano, bo jedna koleżanka tego nie zrobiła (nie za bardzo przepadała za mną, więc jeszcze rozumiem) i jeszcze jeden kolega. Ale nie obchodziłem się tym, w końcu w ogóle dobrze, że poszedłem na jakąś imprezę…
No to teraz koniec o imprezowaniu, czas na kwestię różowych ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Może się Wam to wyda śmieszne, ale mój stosunek do dziewczyn zmienił się dzięki… studniówce.
Zawsze, chyba nawet od gimbazy, uważałem, że żony nie znajdę i najwyżej zamieszkam u starszej siostry, jak za kogoś wyjdzie, najwyżej bym dopłacał do ich podatków. Na studniówkę za cholerę nie chciałem iść – tłumaczyłem to oczywiście tym, że nie miałbym z kim, no i wtedy byłem stuleją nie wychodzącą z piwnicy. Jednak jedno zdanie zmieniło całą sytuację.
Otóż w naszej klasie była dziewczyna, która miała za zadanie to wszystko ze studniówką ogarnąć. Na matmie poprosiła o chwilę uwagi i zaczęła uzgadniać kilka spraw organizacyjnych. Pierwszym pytaniem było to, czy w ogóle wszyscy idą na studniówkę. Miała pytać każdego oddzielnie, a jako, że jestem pierwszy na liście, to zapytała się mnie najpierw. Jednak zanim coś powiedziałem, babka od matmy stwierdziła: „nie powinno być coś takiego, że ktoś nie idzie, studniówka jest naprawdę czymś godnym zapamiętania z liceum”. „No dobra” odpowiedziała koleżanka i pominęła pytanie, automatycznie zapisując każdego z klasy. „Dzięki, suko” pomyślałem i zaczynałem się martwić. Z dziewczynami praktycznie nie rozmawiałem, jak już, to zazwyczaj w sprawie lekcji. A tu już musiałem kogoś zapraszać :/ No trudno.
Pewnego dnia przed snem zapytałem sam siebie w myślach: „Gdybyś mógł kogoś wybrać ze szkoły na studniówkę i niekoniecznie musiałaby być to jakaś osoba z wyższej półki, to kogo być wybrał?” Chwilę się zastanowiłem i odpowiedziałem.
Otóż była pewna dziewczyna, z którą chodziłem na francuski. Załóżmy, że miała na imię Alicja (oczywiście miała w rzeczywistości inaczej na imię, ale jak - tego nie zdradzę). Sam nie wiem czemu mi ona przyszła na myśl. Początkowo wydawało mi się, że jest taką normalną dziewczyną, u której właściwie nie mam szans, jednak nie wydawała mi się jakąś księżniczką, za którą się wszyscy oglądają.
Jeden kolega dopytywał się mnie, cóż to za niewiasta. Gdy mu odpowiedziałem, stwierdził, że ją zna i nawet może mi się udać. Powiedział mi trochę o niej. On twierdził, że jest #!$%@? z charakteru, jednak z mojej perspektywy wydała mi się po prostu nieśmiała i skromna, praktycznie gadała tylko z dziewczynami, więc konkurencja byłaby mała.
OK, no to teraz trzeba byłoby obmyśleć plan, jak do takiej zagadać.
Największym problemem było to, że rzadko była sama, zazwyczaj w gronie koleżanek.
Francuski zawsze mieliśmy na 8 i 9 godzinie lekcyjnej, więc postanowiłem, że jak będzie wychodzić, to zagadam do niej przy szafkach, jak rozstanie się z koleżankami. Plany troszkę się zmieniły. Tego dnia był akurat sprawdzian, a że praktycznie nawet przy pale zdawałem, to postanowiłem, że napiszę to byle jak (potem się okazało, że zdobyłem 2 pkt na 30 XDDDDDD), wyjdę wcześniej od niej, poczekam przy szafkach, udając, że coś robię na telefonie, a jak przyjdzie, zagadam do niej.
Nigdy chyba się tak nie stresowałem. To miał być ten dzień, kiedy poważniej zagadałem do jakiejś dziewczyny. Chodziło oczywiście tylko o głupią studniówkę, jednak dla mnie to było coś bardzo poważnego. Specjalnie na tę okazję zgoliłem koper, umyłem włosy, ogarnąłem się. No i czekam przy tych szafkach.
Słyszę kroki.
Oho.
Zaraz się zacznie.
Na moje szczęście, jak przyszła, to ona pierwsza się odezwała: „Jak ci poszedł sprawdzian?” Trochę sobie o tym pogadaliśmy, również o poprawach, no ale w końcu musiałem to zrobić:
„Słuchaj, tak w ogóle mam jedno pytanie, tylko się nie obraź”
Pokazała gestem ręki, żebym kontynuował. Ale ja… nie kontynuowałem. Przez 10 sekund nie potrafiłem wykrztusić słowa, nawet nie patrzyłem się w jej oczy. Ale w końcu zadałem jej to pytanie, czy z kimś idzie na studniówkę.
„Wiesz, jeszcze nad tym tak nie myślałam, może z bratem”. Po czym dodała z uśmiechem: ‘Ale na pewno sobie kogoś znajdziesz”. Odwróciła się do szafki, ja rzuciłem ciche cześć (chyba nawet nie usłyszała) i szybko wyszedłem ze szkoły. Byle tylko jej nie spotkać, byle jak najszybciej być w domu. W drodze próbowałem się pocieszać śpiewając w myślach „Uptown Girl” Billy’ego Joel’a (tak, masz rację – jestem kretynem). No ale nic, wróciłem do domu, obiad, praca domowa, obejrzałem mecz Polska-Grecja, paciorek i spać.
Ale nie mogłem o tej całej sytuacji zapomnieć. Napisałem do owego kolegi, co znał Alicję. Stwierdził, że tak to musiało się skończyć, ale żebym się nie martwił, zna wiele dziewczyn z niższego rocznika, w razie czego pomoże. Pomyślałem sobie, że jestem w zajebistej sytuacji. Jako, że byłem debilem myślałem, że Alicja jednak ze mną zatańczy, bo okażę się, że brat nie może, a wszyscy inni będą już zajęci. A nawet jeśli nie, to ten kolega kogoś mi znajdzie Tak spędziłem całe wakacje, myśląc o tym wszystkim.
OK, skończę może już tą opowieść z Alicją, bo trochę długo.
Skończyło się tak, że rozmawiając z kolegą znającym Alicję dowiedziałem się, że miała wtedy do niego pretensję, że dlaczego to on jej nie ostrzegł i w ogóle. Ponadto jakieś pół rocznika dowiedziało się o tej sytuacji i śmiało się ze mnie. Moje zdanie o niej zmieniło się o 180 stopni i zapomniałem już o niej.
Niestety, kolega nie załatwił mi partnerki – albo miały chłopaka, albo nie chciały, albo coś tam jeszcze. Byłem w czarnej dupie i musiałem już znajdywać coś z tych niższego rzędu… ale nawet one były zajęte ;________; Nawet szukałem wśród koleżanek z gimbazy, ale one albo były już zajęte, albo nie odpisywały :P Po tym przestałem już myśleć o partnerce na studniówkę i postanowiłem, że już mi ją dolosują w dniu próby generalnej (jest tylko jedna próba, bo ja tańczę w 2 turze – praktycznie 3 minuty). A więc od dnia, kiedy opublikowałem ten wpis licząc, za 15 dni poznam w końcu tę partnerkę.
Wówczas postanowiłem się zapisać na jakiś wolontariat. Było to moje zadanie, by wyjść kolejny raz z piwnicy. Polegało to ogólnie na zbiórce żywności w hipermarkecie. Spotkałem tam dwie dziewczyny – jedna była strasznie rozgadana, natomiast druga – Joanna (również fałszywe imię) – była spokojniejsza i wydawała się nieśmiała. Czasami ta pierwsza musiała gdzieś wyjść i wtedy sobie tak gadaliśmy z Joanną. Całkiem przyjemnie się rozmawiało. Jak wyszliśmy, to nawet prawie mnie pocałowała w policzek na pożegnanie, ale jakoś tak nie pykło.
Czułem się tak zajebiście – chyba nigdy tak nie gadałem z dziewczyną. Od razu po wejściu do autobusu zaprosiłem ją do znajomych na fb. Miałem wielką nadzieję. Może nareszcie coś się stanie. Ogólnie to nie wiedziałem, co teraz robić, koledzy z doświadczeniem radzili, bym pisał z nią na fb. Trochę koledzy oraz Mirki mi w tym pomogli (możecie nawet zejść paręnaście wpisów niżej). Pierwsza rozmowa – była w sumie normalna, tak, jak to powinno wyglądać. Druga – zauważyłem, że krótko i długo odpisuje, więc pomyślałem, że może jest zajęta i nie ma czasu. OK, postanowiłem napisać za kilka dni. Jednak wtedy chamsko mi odpowiedziała, że nie chce ze mną być (wpis o tym jest również gdzieś niżej).
No trudno. Najbliższą taką okazję będę miał może dopiero na studiach, jednak muszę wtedy sprawiać dobre wrażenie i poćwiczyć, żeby trochę mięśnie mi urosły (bo tego potrzeba do zdobycia różowego).
TL;DR podsumowując:
1.Wyszedłem z piwnicy (fakt, kolega mi trochę przy tym pomógł, ale wykorzystałem to)
2.Zacząłem gadać z dziewczynami (trochę stulejarsko, ale człowiek uczy się na błędach)
3.Przestałem być aspołeczny, na czym mi najbardziej zależało. Teraz swobodniej mi się rozmawia z ludźmi
Takie trochę oświadczenie z dupy, ale może coś z tego wyciągniecie. Próbujcie chociaż, stulejki, nie macie nic do stracenia.
Dziękuję za uwagę.
PS: to nie pasta, to historia z życia wzięta ;)
#oswiadczeniezdupy #oswiadczenie #stulejacontent #studniowka #licbaza #studbaza #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowypasek #podrywajzwykopem

  • 56
  • Odpowiedz
imbazy, uważałem, że żony nie znajdę i najwyżej zamieszkam u starszej siostry, jak za kogoś wyjdzie, najwyżej bym dopłacał do ich podatków. Na studniówkę za cholerę nie chciałem iść – tłumaczyłem


@yourgrandma: pewnie był na studniówce rok wcześniej ( ͡° ͜ʖ ͡°) ze starszą dupeczką #pdk
  • Odpowiedz
@Asterling: tylko, że u nas jest zasada, że jak idziesz na studniówkę, to MUSISZ z kimś tańczyć poloneza, więc tak czy siak będę miał partnerkę :)
@aaa_daa: właśnie też jestem chudy, ale facet jednak powinien choć trochę mieć mięśni. Słyszałem, że kobietom został instynkt, że muszą być chronione przez faceta, który w razie czego umie #!$%@?ć
  • Odpowiedz
@yourgrandma: może i powinien, ale to nie jest decydująca kwestia. dla mnie np. w tym, że on jest chudy największą wadą jest to, że ja wręcz przeciwnie a tak poza tym, nie rozumiem facetów, którzy biegają na siłownie żeby spodobać się dziewczynom, bo mało która na to zwraca uwagę :) szukałam tego twojego #pokazmorde ale nie znalazłam. podeślij jakieś zdjęcie, to ci powiem czy to kwestia wyglądu :P
  • Odpowiedz