Wpis z mikrobloga

@kubako: odżegnują się (bo to jedno z 'przykazań') chociaż sami (na zachodzie) na ścieżke buddyzmu b.często itp. sprowadzeni zostali przez doświadczenia z psychodelikami :-)
@Soultronik: Często tak :)
Poza tym, doświadczenie psychodeliczne ma być odpowiednikiem oświecenia, czyli w pewnym sensie celu długiej buddyjskiej drogi, a tu jest osiągane od ręki. Dlatego często, często bez zrozumienia tematu, umniejszają znaczenie tego doświadczenia. Z drugiej strony, moje przemyślenia z ostatniej dyskusji o tym wskazują, że rzeczywiście satori i psychedelic experience się różnią w kilku kwestiach. Tylko nie mam pewności czy na korzyść satori czy nie ;)
@kubako: satori, nirwana, przebudzenie...zwał jak zwał, w obu przypadkach może trafić na umysł nieprzygotowany na tego typu doświadczenie albo nie potrafiący zintegrować tego ze swoim życiem itd.
i większe prawdopodobieństwo takowej sytuacji jest w przypadku pośrednictwa chemicznego a nie żmudnej drogi praktyki duchowej...
czy to jest celem? podobno celem jest droga sama w sobie a ona nigdy sie nie końgczy bo obiecujesz iść nią dopóty nie zniknie cierpienie każdej czującej istoty..nigdy
@ImperiumCienia: myślę że są to drogi podobne i siebie nawzajem niewykluczające, ale aby podnieść prawdopodobieństwo sukcesu potrzebny jest mistrz/przewodnik/terapeuta i odpowiednia motywacja aby móc swobodniej nawigować na burzliwych wodach pomieszania, ignorancji i karmicznych/psychologicznych uwarunkowań...
@Soultronik: dlatego napisałem "w pewnym sensie celem". A co do obietnicy "uratowania" wszystkich istot, to już zalezy od szkoły. W niektórych odłamach buddyzmu, skupiasz się na własnym oświeceniu
@kubako: Co moim zdaniem jest o wiele odpowiedniejsze, bo chęc uratowania wszystkich istot tworzy kolejną warstwę ego. Zaś gdy już osiągniesz oświecenie, nie próbujesz już zagarnąć świata dla siebie, więc nie tworzysz cierpienia i wszystko co czynisz robisz w odpowiedzi na potrzeby ludzi i sytuacji. Tak sobie tylko gdybam.. :)
@ImperiumCienia: a co do tego czy oswiecenie jest stale czy nie... to nie wiem, mozliwe. ja przewaznie slyszalem/czytalem o oświeceniu jako o punkcie przelomowym, po ktorym jestes juz oswiecony, to znaczy wiesz o co chodzi, ale nie ze odczuwasz ten stan, ten moment, na stale. zawsze bylem przekonany, ze oswiecenie (moment) osiaga sie w trakcie medytacji, doznajesz wtedy zrozumienia, czy przebudzenia, czy jak to zwal, i gdy skonczysz, wracasz do normalnego
@kubako: pewnie tak, praktykowałem (może za duże słowo) tylko Zen ze szkoły Kwan Um i liznąqłem Tybetańskiego od Lamy Ole. Duże cele pomagalły skupić energie, mimo że na początku wydawało mi się to niedorzeczne i utopijne. Tęsknie za tymi czasami ;-)
@ImperiumCienia: czyli wg tego o czym piszesz, oswiecenie to stan staly, ktory pojawia sie kiedy, w jakich okolicznosciach? i jak wyglada - jest to generalnie normalne zycie, ale z wiedza o tym jak to wyglada (zycie, swiat itp), czy raczej staly stan zupelnie nienormalny dla osob nieoswieconych? cos jakby pemanentny high (nie chodzi mi teraz o narkotyki, tylko o cos w rodzaju wlasnie zmienionej swiadomosci czy cos w ten desen?)
Z tego co zrozumiałem intelektualnie(bo sam jestem nieoświecony;) ) jest to stan istnienia w którym znika utożsamienie się ze strumieniem myślowym. Swiat zostaje taki jaki jest, znikają opinie na temat świata, które zakrywaja prawdziwa rzeczywistość i prowadzą do niewiedzy i cierpienia.
W jakich okolicznościach? Są ludzie, którzy mówią, że nie trzeba nic robić, że oświecenie juz jest tylko nie widzimy tego, ale są też ludzie, którzy mówią, że aby do oświecenia "dojść"
@Soultronik: nie szukam permanentnego haju, zeby nie bylo - ale chce zrozumiec to o czym mowil Imperium - ja wręcz przeciwnie, spodziewalem sie wlasnie ze niema zadnego permanentnego haju, tylko doznajesz oswiecenia (chwilowego stanu) i potem zyjesz juz z wiedza