Wpis z mikrobloga

#pracbaza #gastronomia #irlandia #kaefzmieniarobote ##!$%@?

@not2invlolved: @CiepleWino: @Boniasty: @atc_damian: @NORADe: @100mph: @b0dzi0: @dwa_koty_kastrowane: @gleorn: @Glober: @xylorinn: @jagodnik: @Aura_: @oleorl: @adek_es: @100kilo: @informatyk_albert: @Zenit_b: @D3lt4: @Skyworld: @gdybas: @Qer: @Devastator: @Funky666: @Tytys_Bomba: @Trech: @Tfor: @Spook: @wkrk:
@kubuk: @queenia: @spiral: @cdrw: @cabron: @Kajoj:

Wołam zainteresowanych, bo jest kolejna odsłona zwalniania się z pracy.

Szef Michałek, który zastępował mnie dnia wczorajszego - miałem wolne, ale pojechałem wręczyć mu wypowiedzenie - albo popadł w depresję menadżerską, albo rozpoczął Festiwal #!$%@? Umysłowego

Słowem wstępu: Na zdrowy chłopski rozum praca w kuchni polega na przygotowaniu MEP (z francuskiego mise en place - https://en.wikipedia.org/wiki/Mise_en_place), a później wydawaniu posiłków. W hotelowej restauracji przygotowuje się i wydaje kolejno: śniadanie, obiad, na wyspach: popołudniowa herbatka (afternoon tea - https://en.wikipedia.org/wiki/Tea_(meal)#/media/File:Tea_at_the_Rittenhouse_Hotel.jpg), kolacja.

Przygotowanie towaru na śniadanie robi się dzień wcześniej, bo rano naprawdę nie ma czasu - godzina na rozpalenie kuchni, przygotowanie, wstępną obróbkę, przygotowanie zimnego bufetu i już zaczynają się schodzić pierwsi goście. A poza tym poranek to jest czas przyjmowania większości dostaw. Anyway, wracając do Festiwalu #!$%@? Umysłowego.

Otóż Szef Michałek, który zastępował mnie dzień wcześniej zrobił mi dowcip roku. Przygotował mi około 70% mise en place. Poukładał to zmyślnie w chłodni, żeby zajmowało dużo miejsca. Wpadłem dziś do kuchni o godz 06:30. Jestem w kuchni pierwszy. Zawsze. Niektórzy kucharze nie potrafią nawet kuchenek i pieców rozpalić, bo robię to ja. Ostatnia zmiana zawsze zostawia mi zapalone trudno dostępne tzw. "piloty" (taki mały płomyczek, który non stop się pali i od niego odpala się duży płomień - stosowane kiedyś w naszych junkersach), niestety dziś wyłączone były wszystkie. Wszystkie to znaczy, że część kuchenek i płyt trzeba częściowo rozebrać, żeby zapalić piloty. Wziąłem się do roboty i im dalej szedłem w przygotowanie do śniadania tym więcej zaczynało mi brakować. Latałem po chłodniach z nadzieją, że #!$%@? położył towar w innym miejscu. Ale nie, no #!$%@?, nie było nigdzie! Ze straconymi cennymi minutami przygotowywałem zaległości i im dłużej grzebałem w tym co Michałek przygotował, tym bardziej się okazywało, że nawet to co przygotował... to #!$%@?ł. Część towaru poszła w kibel (czyt.: dla pracowników) i musiałem robić od nowa (krojenie mięsa, etc). Dzięki temu straciłem w #!$%@? czasu, śniadanie szło jak po grudach, ciągle jakiś problem i oczywiście jak to w kuchni, jeden poślizg rodzi następny, więc była obsuwa z przygotowaniem lunchu, który zaczynał się dziś wyjątkowo wcześnie, w dużej ilości gości i Michałek o tym dobrze wiedział.

Niektórzy są tak ograniczeni umysłowo, że najchętniej wziąłbym żeliwną patelnię i #!$%@?ł na miejscu.
  • 5
@kaef: To jest chyba jeden z tych ludzi ktorzy w teorii wiedza co zrobic trzeba ale jak zrobic to juz nie bardzo bo ktos inny zawsze to robi.

Znam pare przypadkow w budowlance gdzie szef mowi wyszalowac to i to, zroboc to i to bo wie jak to ma wygladac ale za nic nie jest w stanie tego zrobic bo nie do konca potrafi.
@kaef: przeciez jestes na wypowiedzeniu, serio ci jeszcze zalezy na zrobieniu wszystkiego na czas? Prosze Cie, ty tam powinienes przychodzic i sie tylko przechadzac po kuchni a nie pracowac :)
@kaef: jakbym był złośliwy, to bym powiedział, że ostatniego planowego dnia w pracy powinieneś zadzwonić rano, że źle się czujesz... albo przyjść do roboty, po czym o 7:00 stwierdzić że masz sraczkę i zamknąć się w kiblu, żeby nasłuchiwać co się będzie działo i pisać na żywo relację na mirko.