Zachciało mi się jabłek. Poszedłem do sklepu. Patrze są, ale wszystkie mają napisane "Kraj pochodzenia: Polska". Wyszedłem ze sklepu. W kolejnym sytuacja się powtórzyła. Z niechęcią kupiłem kilka. Wracam do domu, zjadam jedno - kwaśne w #!$%@?. #!$%@?łem resztę do śmietnika. Nie dziwie się, że ich ruscy nie chcieli.

#jedzjablka
Jadąc ostatnio autobusem zobaczyłem plakat intermarche:

http://i.imgur.com/DMM71vC.jpg [sorki, tylko takie coś znalazłem w necie]

I trochę mnie załamała perspektywa "spełniania patriotycznego obowiązku poprzez kupowanie polskich jabłek we francuskim dyskoncie"...

Uważam, że akcja "jedz polskie jabłka" nie jest zła - ale nie jest zła dlatego, że może zwrócić uwagę na głębszy problem, sama w sobie jest tylko ślizganiem się po powierzchni. Apeluję do Was, nie pozwólcie, żeby ta akcja została tak spłycona
@grzegorz-zielinski: Niestety w przypadku sąsiadki musisz użyć mózgu - czy ją lubisz, czy nie lubisz, czy bardziej od niej lubisz biedronkę czy intermarche, czy na wakacje jeździ nad Bałtyk, czy nad Morze Czarne [czy jakby weszły ruskie to by wieszała rosyjskie flagi ;)]. Nie ma prostych odpowiedzi, musisz ocenić sam, ale chodzi o to, żebyś zawsze miał z tyłu głowy taki dodatkowy czynnik, modyfikator poza ceną w sklepie, odległością itp. -