Śniło mi się wczoraj coś. Teraz trudno to opisać, ale nawet po przebudzeniu nie byłoby lepiej. Pamiętam, że był to podobno 1942 i jakaś kobieta spędzała wakacje albo wiosnę z jakimś mężczyzna. Umarła z jakiegoś powodu. Stało się to dla niego szokiem, ale raczej nie dlatego, że ją kochał, ale ze miał bezpośredni kontakt z umieraniem. Zorientował się, że ludzie są śmiertelni. Mocno podupadł na zdrowiu, trafił do szpitala psychiatrycznego, a pod

poorepsilon