mirki poradzcie mi #!$%@? bo zara nie wytrzymie
Jestem w zwiazku z swietna kobieta, kocham ja nad zycie, ona mnie tez, jakbysmy razem mieli wpierdzielic sie pod samochod, to bym ja z pod niego wypchnal sam ginac, bo nie chce bez niej żyć. Mialem lekko mowiac nie za ciekawe zycie i stad wiem co wazne. Ale zastanawiam sie co i raz czy ona nie jest tylko dzieckiem...
Streszczenie sytuacji:
Jej rodzice sa MĄJETNI, ale nie tak fajnie "jestem przecietniakiem, teraz mam kase więc jestem git", gorzej, standardowi nowobogaccy co grosza przy dupie nie mieli, stali sie majetni wiec wybudowali sobie PAŁACYK (w gazecie tak określili) i teraz SA KIMŚ SĄ #!$%@? KIMŚ!".
Całe życie takie podejście mnie #!$%@?ło... W moim wypadku jest tak: potrzebuje kasy to ją zarabiam i nie potrzebuje więcej kasy na bycie świetnym. Ale oni tak mają. Dobra. Mniejsza z tym. Moja luba ma dylemat, jej dziadkowie urządzają wigilię w mieście 100km ode mnie. Jej ojciec jak mogłem słusznie przypuszczać mnie nie zaprosił. Ale. Jest na to powód, jej siostra się w tym roku żeni, prawdopodobnie w następnym roku ja się będę żenił z MOJĄ lubą jeśli wszystko odpowiednio wypali. Więc myśli sobie tak "ostatnia wigilia z moimi dziećmi", rozumiem to, sam bym tak myślał. Wracając do tematu "ona chciała żeby nikt się nie czuł pokrzywdzony, nie wie co robić". Płakała przez to sporo razy, ja jako, że mam miękkie serce i jestem leniem powiedziałem tak "na wigilię pojadę do siostry, ty pojedź do rodziców". Mimo wszystko nie będzie mi sie chciało nigdzie jeździć i zostanę z moim #!$%@? umierającym kotem (2-3tyg zycia) którego mam od 17 lat lat i który był ze mną jak umarł mój ojciec (raz dwa na zawał, 11lat) jak umarła moja matka (gorzej, 5 lat z życia zmarnowane na opiekę nad nią, ostatni rok najgorszy, halucynacje, pieluchy w skrócie guzy mózgu). W każdym razie ten kot był ze mną zawsze i będę to przeżywał w #!$%@?, ale gorsze rzeczy w życiu się wydarzyły więc nie jest tak źle. W każdym razie ta moja luba wredna małpa póki co ma wkręcone przez rodziców (ktorych wcześniej #!$%@?łem jak traktują córkę), że to przez babcie, bo nie chce chłopaka jej siostry na wigilii, więc mnie też nie powinno tam być (żeby się jej siostra nie obsrała, że nie może przyjechać ze swoim chłopakiem, trudny charakter, chłopak ma #!$%@?), mimo że robiłem #!$%@? pierogi (jak to brzmi xD), no #!$%@? mnie w każdym razie "dziadki chcą", tylko jej rodzice wodę z mózgu robią własnej córcce bo nie salutuje im przy wizycie u nich (przykład umiem naprawiać różne rzeczy, powiedziałem, że naprawię piekarnik w mieszkaniu jej sióstr, naprawiłbym jak by mi się chciało, ale oni się domagali, mnie #!$%@? złapał, luba się zalała łzami, pojechałem, naprawiłem - kondensator do wymiany jak podejrzewałem, naprawiłem, tak z serca, chociaż #!$%@? mnie łapał w między czasie). Teraz #!$%@? tak, #!$%@?łem się, #!$%@?łem się jak mi napisała co rodzice jej nawciskali, jeszcze raz #!$%@?łem się (a #!$%@?ć się to ja umiem) i teraz ją muszę przeprosić za parę niemiłych słów. Jedyne moje pytanie do was. Czy rzeczywiście muszę przepraszać? Nie musicie wiedzieć co jej powiedziałem, ważne żebyście wiedzieli jak ją kocham - jak nikogo do tej pory. Czy jak wytrzeźwieje powinienem ją przeprosić?
Jestem w zwiazku z swietna kobieta, kocham ja nad zycie, ona mnie tez, jakbysmy razem mieli wpierdzielic sie pod samochod, to bym ja z pod niego wypchnal sam ginac, bo nie chce bez niej żyć. Mialem lekko mowiac nie za ciekawe zycie i stad wiem co wazne. Ale zastanawiam sie co i raz czy ona nie jest tylko dzieckiem...
Streszczenie sytuacji:
Jej rodzice sa MĄJETNI, ale nie tak fajnie "jestem przecietniakiem, teraz mam kase więc jestem git", gorzej, standardowi nowobogaccy co grosza przy dupie nie mieli, stali sie majetni wiec wybudowali sobie PAŁACYK (w gazecie tak określili) i teraz SA KIMŚ SĄ #!$%@? KIMŚ!".
Całe życie takie podejście mnie #!$%@?ło... W moim wypadku jest tak: potrzebuje kasy to ją zarabiam i nie potrzebuje więcej kasy na bycie świetnym. Ale oni tak mają. Dobra. Mniejsza z tym. Moja luba ma dylemat, jej dziadkowie urządzają wigilię w mieście 100km ode mnie. Jej ojciec jak mogłem słusznie przypuszczać mnie nie zaprosił. Ale. Jest na to powód, jej siostra się w tym roku żeni, prawdopodobnie w następnym roku ja się będę żenił z MOJĄ lubą jeśli wszystko odpowiednio wypali. Więc myśli sobie tak "ostatnia wigilia z moimi dziećmi", rozumiem to, sam bym tak myślał. Wracając do tematu "ona chciała żeby nikt się nie czuł pokrzywdzony, nie wie co robić". Płakała przez to sporo razy, ja jako, że mam miękkie serce i jestem leniem powiedziałem tak "na wigilię pojadę do siostry, ty pojedź do rodziców". Mimo wszystko nie będzie mi sie chciało nigdzie jeździć i zostanę z moim #!$%@? umierającym kotem (2-3tyg zycia) którego mam od 17 lat lat i który był ze mną jak umarł mój ojciec (raz dwa na zawał, 11lat) jak umarła moja matka (gorzej, 5 lat z życia zmarnowane na opiekę nad nią, ostatni rok najgorszy, halucynacje, pieluchy w skrócie guzy mózgu). W każdym razie ten kot był ze mną zawsze i będę to przeżywał w #!$%@?, ale gorsze rzeczy w życiu się wydarzyły więc nie jest tak źle. W każdym razie ta moja luba wredna małpa póki co ma wkręcone przez rodziców (ktorych wcześniej #!$%@?łem jak traktują córkę), że to przez babcie, bo nie chce chłopaka jej siostry na wigilii, więc mnie też nie powinno tam być (żeby się jej siostra nie obsrała, że nie może przyjechać ze swoim chłopakiem, trudny charakter, chłopak ma #!$%@?), mimo że robiłem #!$%@? pierogi (jak to brzmi xD), no #!$%@? mnie w każdym razie "dziadki chcą", tylko jej rodzice wodę z mózgu robią własnej córcce bo nie salutuje im przy wizycie u nich (przykład umiem naprawiać różne rzeczy, powiedziałem, że naprawię piekarnik w mieszkaniu jej sióstr, naprawiłbym jak by mi się chciało, ale oni się domagali, mnie #!$%@? złapał, luba się zalała łzami, pojechałem, naprawiłem - kondensator do wymiany jak podejrzewałem, naprawiłem, tak z serca, chociaż #!$%@? mnie łapał w między czasie). Teraz #!$%@? tak, #!$%@?łem się, #!$%@?łem się jak mi napisała co rodzice jej nawciskali, jeszcze raz #!$%@?łem się (a #!$%@?ć się to ja umiem) i teraz ją muszę przeprosić za parę niemiłych słów. Jedyne moje pytanie do was. Czy rzeczywiście muszę przepraszać? Nie musicie wiedzieć co jej powiedziałem, ważne żebyście wiedzieli jak ją kocham - jak nikogo do tej pory. Czy jak wytrzeźwieje powinienem ją przeprosić?
Od 10 lat prowadzę pewien eksperyment społeczny, a eksperyment ten wygląda tak:
Nie mówię "dzień dobry" większości ludzi, jednak zawsze wybieram jakąś małą grupkę ludzi którym mówię dzień dobry za każdym razem. Eksperyment wziął się w sumie stąd, że mam dość duże problemy z rozpoznawaniem twarzy i pewnego dnia jak komuś 2 razy powiedziałem "dzień dobry" to się #!$%@?łem i uznałem, że czas na zmiany. Oczywiście jak mam do kogoś jakiś interes to normalnie się witam, a to jeszcze dodatkowo dziwi ludzi. Jako, że jestem wyjątkowo złośliwym człowiekiem czerpię z tego sporą rozrywkę, no i w interesujący sposób wpływa to na moje życie. Przykładowe myśli ludzi z którymi tak postępuje to np:
"czemu on nie mówi mi dzień dobry, bo mnie nie lubi?"