Dzisiejszym #nonfiction jestem podjarana jak 150, bo minęły jakieś 2 tygodnie, a ja już widzę różnicę w ilości zapamiętywanych przeze mnie słówek. Tym razem wzięłam na warsztat (niestety niedostępną po polsku) Fluent Forever Gabriela Wynera - gościa, który twierdzi, że dzięki opracowanym przez siebie metodom nauczył się sześciu języków - a skoro twierdzi, że jednym z tych języków jest węgierski, to tym bardziej podjarałam się na tę książkę jak Vateusz na podatek cukrowy.
Nauka języków obcych (a przymierzałam się do niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego i rosyjskiego) zajmuje zaszczytną pozycję na długiej liście moich życiowych porażek, a schemat, którym do tej pory się kierowałam, wyglądał mniej-więcej tak:
Nauka języków obcych (a przymierzałam się do niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego i rosyjskiego) zajmuje zaszczytną pozycję na długiej liście moich życiowych porażek, a schemat, którym do tej pory się kierowałam, wyglądał mniej-więcej tak:
1. Faza ekscytacji – wyobrażam sobie, jak zmieni się moje życie, kiedy będę umiała mówić w danym języku, oglądam filmy ludzi, którzy tego języka się nauczyli, szukam książek i pomocy
2. Faza przygotowania – wydaję nierozsądne ilości pieniędzy na podręczniki, fiszki, kursy czy instagramowo-estetyczne zeszyty do wpisywania nowych
Posiada wszystko co trzeba, zawiera całą masę książek
- Głaskologia. Faktyczne reguły motywowania i rozumienia motywacji (Miłosz Brzeziński)
- Inteligencja emocjonalna (Daniel Goleman)
- Siła nawyku. Dlaczego robimy to, co robimy i jak można to zmienić w życiu i biznesie (Charles Duhigg)