Kompromis, który nie był kompromisem
O tym dlaczego płacze nad świętym "kompromisem" aborcyjnym nic nie dadzą i dlaczego teraz jest najlepszy moment, aby renegocjować ten dziwaczny, prawicowo-katolicki twór.
Joz z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 214
- Odpowiedz
O tym dlaczego płacze nad świętym "kompromisem" aborcyjnym nic nie dadzą i dlaczego teraz jest najlepszy moment, aby renegocjować ten dziwaczny, prawicowo-katolicki twór.
Joz z
Komentarze (214)
najlepsze
Jeśli dwie znaczące grupy mówią, że takich rzeczy się nie poddaje pod referendum, ale proponują wykluczające się regulacje, to widać, że i tak jest spór nie do zażegnania, a skoro tak, to lepiej rozwiązać go już głosowaniem niż na ulicy.
Jedyna alternatywa, jaka mi przychodzi do głowy, to wzięcie takich rzeczy na siebie przez
Można sobie wyobrazić taki sam spór, przy ogólnospołecznej zgodzie, że np. płód nie jest człowiekiem. Wtedy
Swoją drogą, naprawdę gratuluję obu stronom zrozumienia strony przeciwnej. Dla mnie zmuszanie do rodzenia wadliwego dziecka (hurr durr,
@Villanova: Przypisz rozmówcy słowa których nigdy nie powiedział, a potem dzielnie z nimi walcz.
No, czyli jednak dostrzegasz, że moje istnienie, w odróżnieniu od Eskimosów, ma jakiś obserwowalny wpływ na twoje życie. Czyli w zasadzie potwierdzasz to
@Villanova: Nigdzie tak to nie działa. Pierwszym elementem tej dyskusji jest to, o czym napisał milo, czyli ustalamy podłoże pod rozmowę - czy płód jest dzieckiem/człowiekiem, czy nie. Jeśli wszyscy zgodzą się, że nie jest, to faktycznie co z nim zrobisz, będzie powiedzmy tylko i wyłącznie twoją sprawą. Jeśli natomiast spór już jest na poziomie definicji, czy płód jest dzieckiem/człowiekiem, to zaczyna się problem. Jeśli uznamy, że jest dzieckiem/człowiekiem, to jakim prawem rościsz sobie wyłączność do decydowania o sprawach z nim związanych, a tym bardziej przypisujesz sobie prawo do decydowania o tym, czy dziecko ma żyć, czy umrzeć? W tej sytuacji, dziecko jako człowiek, ma swoje prawa, w tym prawo do życia, niezbywalne. Nie decydujesz wtedy tylko o swoim ciele i zlepku komórek wewnątrz tego ciała, tylko decydujesz o życiu lub śmierci drugiego człowieka, który ma swoje prawa. Tak, ten człowiek jest zależny od ciebie na tym etapie swojego życia, ale to nie daje ci prawa do decydowania o jego śmierci lub życiu - podobnie jak zależni od drugiego człowieka są ciężko chorzy na raka, czy ludzie w śpiączkach.
Oczywiście piszę to starając się ująć i zrozumieć argumenty dwóch stron, obiektywnie. Osobiście jestem pełnym zwolennikiem aborcji w sytuacji, gdy życie kobiety jest zagrożone, gdy została zgwałcona i gdy płód jest uszkodzony, ciężko chory, itp. Aborcja na życzenie to dla mnie temat jeszcze otwarty w kwestii "do którego tygodnia", byśmy mieli pewność, że cokolwiek jest abortowane, nie jest jeszcze czymś, co już ma świadomość, może czuć/odczuwać. Gdzieś, że tak powiem, następuje ta "iskierka", "zapłon", "odpalenie mózgu/układu nerwowego". Od tego momentu, w moim odczuciu, aborcja na życzenie jest skrajnie egoistyczna i egocentryczna. Ale tak jak pisałem - to jest dla mnie temat nadal
Komentarz usunięty przez moderatora
@wredny_gad: Ale to byłby i tak tylko zakaz aborcji z gwałtu + bezkarność za g---t i niewolnictwo.
Polska ma znacznie niższy przyrost naturalny niż Hiszpania, a także gorszy dostęp do antykoncepcji (antykoncepcja awaryjna tylko na receptę). Ile zatem tak naprawdę ciąż jest przerywanych w Polsce? (Czy też przez Polki w Czechach itp).
Nie wiadomo, ale liczba 50-100 tysięcy wydaje się dość prawdopodobna. "Legalne" aborcje, których właśnie zabroniono, to zatem 1-2% całości. I wszyscy "obrońcy życia" mają na to kompletnie wywalone.
Podobnie
@Andreth: To prawda, ale w tym miejscu warto też zaznaczyć, czym różnią się jedne aborcje od drugich, bo ludzie zdają się tego nie rozumieć i pojawiają się argumenty "ale o co te protesty? to tylko 1-2%, żadna zmiana".
Otóż (wiem, że to wiesz, piszę dla
Autor nie rozumie, że słowo kompromis czy konsensus nie implikuje spotkania się w geometrycznym środku sporu. Kompromis abrorcyjny był, po porstu dopuszczał aborcję z pewnych przesłanek a nie każdą.
Tyle w temacie.
@guilmonn: A nawet gdyby implikował, to i tak gimnastyka autora jest zdumiewająca. Nakaz aborcji? Ok. Ale po drugiej stronie jest nakaz zapłodnienia. I co teraz? Sypie się argumentacja?
Pójdźmy dalej. Aranżowane małżeństwa i nakaz zapłodnienia na każde życzenie męża.
Chore mrzonki? Tak. Ale urojone w umyśle feministki.
@FilSardyn: Znalazłeś kolejną symetrię ale przykład nie przestaje być nakazem aborcji. Zresztą można by tu jeszcze wyciągnąć przymusową sterylizację jako inną formę skrajności aborcyjnej (Niemcy, USA, Szwecja bodaj i parę innych krajów to przerabiało). Choć fakt, w tym płody nie biorą udziału bo ich po prostu nie ma. Ale stosunek do wymuszania własnych poglądów na rodzicach
Ten artykuł to jakieś kompletne urojenia. Trzeba być mocnym szurem, żeby myśleć, że to co się obecnie dzieje było zaplanowane przez jakichś "prawaków" w 97 roku.
No i ten kontrast: jedni dobrzy, drudzy źli. Żeby świat był taki prosty...
@Lrrr: zgadzam się. Dlatego często określa się ich partią centro-prawicową. Ale mają też sporo osób z poglądami idącymi bardziej na lewo.
Zdecydowanie należy do nich Trzaskowski, który popiera liberalizację aborcji i LGBT. Nie jest on ani konserwatystą, ani prawicowcem. Nazywanie go "wielkomiejską prawicą" to nieporozumienie, tak samo jak stawianie obok siebie tych wszystkich partii.
To mi przypomina trochę