Witam
Jakiś czas temu była w telewizji wzmianka o jakimś domu dziecka. Pomyślałem - szkoda tych dzieci bez rodziców, nadziei, wsparcie raczej niewielkie, ale co ja mogę? Z drugiej strony jeśli nie zapytam to się nie dowiem.
Wpisałem na wyszukiwarce dom dziecka i swoje województwo i tu już byłem zaskoczony tym ile ich jest i to w miejscowościach przez, które wielokrotnie przejeżdżałem a nie miałem pojęcia, że tam są jakieś domy dziecka, niektóre całkiem blisko mnie.
Wpadłem na pomysł, że zorganizuję wycieczkę dla nich - w końcu ile ich tam może być? Okazało się, że trzydzieścioro. Bez pomocy znajomych się nie obyło ale w końcu się udało, za co wszystkim dziękuję. Nie wszystkie dzieci pojechały, gdyż najmłodsze miało 6 miesięcy, a te trochę starsze 3 lata.
Wydało mi się to trochę niesprawiedliwe, że nie pojechały więc kupiłem im taki namiocik z suchym basenem i kulki do tego i zawiozłem to osobiście oraz dwa pudełka zabawek, którymi moje dzieci się już nie bawią.
Jakoś zawsze mi się dziwnie kojarzyło, że dom dziecka to tak trochę jak połączenie tych sal zabaw w galeriach handlowych z pokojami dla dzieci. Nic bardziej mylnego. W niewielkim pokoju bawiła się piątka szkrabów. Wyposażenie... cóż. Okazało się, że te dwa pudełka zabawek, które przywiozłem to było na moje oko tak jedna trzecia zabawek więcej niż to to co w tym pokoju miały. Momentalnie zabawkami się podzieliły a w tym namiociku siedziały już wszystkie zanim jeszcze został do końca zbudowany.
Dzieci przeurocze, uśmiechnięte może po za jednym chłopcem dwulatkiem, który jest głuchoniemy jednak i on zainteresował się prezentami.
Uparłem się, że raz na miesiąc będę starał się coś dać do jakiegoś domu dziecka.Tyle radości za nic. Zadzwoniłem do następnego czy czegoś nie potrzebują. Z początku tak nie bardzo chcieli powiedzieć, jednak zapytano mnie czy nie mam przypadkiem leżaka lub bujaka dla niemowląt ponieważ mają trzy takie maluchy. Nie miałem, ale zamówiłem. Z młodszych dzieci mają też czterolatkę. Poprosiłem żeby ją zapytali czy by czegoś nie chciała. Ma lalkę o którą bardzo dba i marzyła o tym żeby mieć wózek dla tej lalki. Różowy. Czy to takie trudne? Załatwiło się.
Niech ma dziecko odrobinę szczęścia skoro rodziców nie ma.
Chciałbym wyjaśnić dlaczego o tym piszę. Nie chodzi o pieniądze. Ale życia mi nie starczy w tym tempie żeby obdarować wszystkie domy dziecka w tym kraju nawet drobiazgami. Jeśli macie dzieci (ja mam dwoje) sami wiecie jak jest. Ile zabawek leży tylko po to żeby leżeć i zbierać kurz, ile niepotrzebnych ubrań z których już wyrosły?
A wystarczy zadzwonić do jakiegokolwiek domu dziecka w Waszej okolicy i zapytać czy czegoś nie potrzebują.
Ktoś powie: przecież statystycznie państwo z podatków przeznacza na domy dziecka tyle pieniędzy. Taaa. A statystycznie każdy Polak zarabia kilka tysięcy miesięcznie tylko jakoś tego nie widać.
Wystarczy zadzwonić i zapytać (nawet lepiej, w niektórych domach dziecka są dzieci od 10 roku wzwyż, wysyłanie im zabawek dla maluchów mija się z celem). Może akurat czegoś nie potrzebujecie a im sprawiłoby to radość. Sądzę, że te kilkanaście złotych za paczkę to nie tak wiele. Zróbcie proszę coś dobrego jeśli możecie, tym bardziej, że nie kosztuje Was to nic.
Komentarze (2)
najlepsze
u mojego mlodego w przedszkolu na mikołaja zawsze zbierają różne dary (głównie chemia) i kase za którą kupują koce. Pani, która to organizuje ze łzami w oczach opowiadała ile taki koc daje radości. niby drobnostka, ale dla maluchów ich własny koc, własna przytulanka to bardzo wiele.