Może ktoś będzie szukać informacji o kupujących auta gruzinach więc opowiem o swoim przypadku. Sprzedaję auto ze sporym przebiegiem więc zainteresowanie od normalnych osób nikłe, większość telefonów to Gruzini. Początkowo ignorowałem ale po pewnym czasie stwierdziłem, że co mi szkodzi się umówić.
Przez telefon standardowe pytania "czy silnik w porządku", "czy jest korozja", " czy jest ubezpieczenie i przegląd" oraz od razu negocjacje cenowe. Podałem moja minimalną kwotę wyższą od jego propozycji. Typ stwierdził że przyjedzie zobaczyć i poprosił o adres. Przyjechał po 20min wraz z czterema kolegami, jeden miał ewidentnie zakazaną mordę i karnet na siłownię. Trzech stało z boku, a dwóch przejęło inicjatywę. Obejrzeli szybko samochód. Wymienili usterki, które podałem w ogłoszeniu (ryski, obtarcia itp) i stwierdzili że chcą się przejechać. Oczywiście ja prowadziłem a dwóch typków weszło do auta ze mną. Przejechałem 2km i wróciłem na parking. Oczywiście są zainteresowani ale za cenę ok 15% mniejsza i płacą w euro. Ja twardo mówię że podałem minimum i jak już to chce polskie złotówki. Przez 5min próbował mnie nakłonić na euro i mniejszą cenę. Jak już wiedzieli że się nie ugnę to stwierdzili że pojadą do kantoru i wrócą z polska waluta. Zgodziłem się. Zadzwonił po 1h że jest na parkingu z pieniędzmi. Przychodzę z przygotowaną umowa kupna-sprzedaży. Pieciu Gruzinów stoi przy aucie, mówię do tego mistrza negocjacji żeby wszedł ze mną do auta i uzupełnimy papiery. Pierwsze co chce żebym odpalił samochód, bo mu zimno. Mówię że nie ma takiej potrzeby i proszę go o dokument. Otwiera jakieś zdjęcie w telefonie i mi pokazuje. Oczywiście jak proszę o oryginał to mówi że nie ma. Oglądam sobie zdjęcie i widzę że termin ważności dokumentu minął kilka miesięcy temu i go o tym informuje. Ten podszedł do kolegi z którym jechaliśmy jazdę próbną i przynosi jego dokument gdzie data się już zgadza. Zaczynam wypisywać dane a oni na upartego chcą bym odpalił auto i podniósł maskę. No to odpalam i po 5 sek.wszyscy się nachylają i zaczynają głośno lamentować. Chcą bym podszedł, więc podchodzę. Pan z zakazaną mordą się uruchamia że jest problem, bo coś jest nie tak z silnikiem i mi coś pokazuje. Oczywiście nie mówił po polsku więc nie wiem o co mu konkretnie chodziło. Odpowiadam że z silnikiem wszystko w porządku, że odbyli jazdę próbną i nie zglaszali uwag a teraz nagle coś im nie pasuje. Chcą negocjować. Od razu mówię że się nie dogadamy i odchodzę.
Także jakby ktoś chciał się umawiać to nie polecam, chyba że komuś nie zależy na kwocie jaka dostanie.
@unearth: ja to bym w ogóle nie szedł w jakiś Gruzinów bo to podejrzany element... Ale jakby ktoś chciał płacić w euro to czemu nie. Sprawdziłbym aby po ile w kantorze bym za to dostał i sobie przeliczył ile wychodzi, zwłaszcza że ja euro używam na urlopie
Przez telefon standardowe pytania "czy silnik w porządku", "czy jest korozja", " czy jest ubezpieczenie i przegląd" oraz od razu negocjacje cenowe. Podałem moja minimalną kwotę wyższą od jego propozycji. Typ stwierdził że przyjedzie zobaczyć i poprosił o adres. Przyjechał po 20min wraz z czterema kolegami, jeden miał ewidentnie zakazaną mordę i karnet na siłownię. Trzech stało z boku, a dwóch przejęło inicjatywę. Obejrzeli szybko samochód. Wymienili usterki, które podałem w ogłoszeniu (ryski, obtarcia itp) i stwierdzili że chcą się przejechać. Oczywiście ja prowadziłem a dwóch typków weszło do auta ze mną. Przejechałem 2km i wróciłem na parking. Oczywiście są zainteresowani ale za cenę ok 15% mniejsza i płacą w euro. Ja twardo mówię że podałem minimum i jak już to chce polskie złotówki. Przez 5min próbował mnie nakłonić na euro i mniejszą cenę. Jak już wiedzieli że się nie ugnę to stwierdzili że pojadą do kantoru i wrócą z polska waluta. Zgodziłem się. Zadzwonił po 1h że jest na parkingu z pieniędzmi. Przychodzę z przygotowaną umowa kupna-sprzedaży. Pieciu Gruzinów stoi przy aucie, mówię do tego mistrza negocjacji żeby wszedł ze mną do auta i uzupełnimy papiery. Pierwsze co chce żebym odpalił samochód, bo mu zimno. Mówię że nie ma takiej potrzeby i proszę go o dokument. Otwiera jakieś zdjęcie w telefonie i mi pokazuje. Oczywiście jak proszę o oryginał to mówi że nie ma. Oglądam sobie zdjęcie i widzę że termin ważności dokumentu minął kilka miesięcy temu i go o tym informuje. Ten podszedł do kolegi z którym jechaliśmy jazdę próbną i przynosi jego dokument gdzie data się już zgadza. Zaczynam wypisywać dane a oni na upartego chcą bym odpalił auto i podniósł maskę. No to odpalam i po 5 sek.wszyscy się nachylają i zaczynają głośno lamentować. Chcą bym podszedł, więc podchodzę. Pan z zakazaną mordą się uruchamia że jest problem, bo coś jest nie tak z silnikiem i mi coś pokazuje. Oczywiście nie mówił po polsku więc nie wiem o co mu konkretnie chodziło. Odpowiadam że z silnikiem wszystko w porządku, że odbyli jazdę próbną i nie zglaszali uwag a teraz nagle coś im nie pasuje. Chcą negocjować. Od razu mówię że się nie dogadamy i odchodzę.
Także jakby ktoś chciał się umawiać to nie polecam, chyba że komuś nie zależy na kwocie jaka dostanie.
#motoryzacja
Ale jakby ktoś chciał płacić w euro to czemu nie. Sprawdziłbym aby po ile w kantorze bym za to dostał i sobie przeliczył ile wychodzi, zwłaszcza że ja euro używam na urlopie
Euro na codzien nie używam więc obawiałem się lewej kasy. Naszej waluty byłem bardziej pewien więc upierałem się na złotówki.