Wpis z mikrobloga

Kasy samoobsługowe to niby „ułatwienie”, a w praktyce często kończy się to stanem podwyższonego ciśnienia. Człowiek idzie z kilkoma produktami, wybiera szybszą ścieżkę, a tu:

- „Proszę zeskanować jeszcze raz”
- „Proszę odłożyć produkt”
- „Zła waga produktu”
- „Wezwano obsługę”

I nagle okazuje się, że obsługę trzeba sobie wyszarpać ze zwykłej kasy, bo jedyna osoba na sklepie, która to ogarnia, właśnie ma kolejkę na pół kilometra i.

Moim zdaniem powinno być tak: skoro sklep decyduje się na wprowadzenie kas samoobsługowych, to musi przy nich stać dedykowany pracownik, który nie jest w tym samym czasie uwiązany do zwykłej kasy. Bo inaczej zamiast usprawnienia mamy absurd, klient obsługuje sam siebie, a i tak czeka dłużej niż w tradycyjnej kolejce.

Niech wybiorą: albo to jest faktyczna alternatywa i działa płynnie, albo niech nie udają, że rozwiązali problem kolejek magicznymi ekranami dotykowymi.

#kasysamoobslugowe #lidl #biedronka
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@zaxcer jako ciekawostkę napiszę, że korzystam z kas samoobsługowych od lat, za granicą nigdy nie mam problemów, niezależnie od systemu. Nawet pomagam lokalsom jak coś im się "powciska", bo nie zawsze trzeba obsługi do tego, a w biedrze zawsze coś się posra, albo kasa się na mnie wydziera ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
  • Odpowiedz
to musi przy nich stać dedykowany pracownik, który nie jest w tym samym czasie uwiązany do zwykłej kasy


@zaxcer: No i tak masz w cywilizowanych sklepach jak Auchan czy Lidl.
  • Odpowiedz