Wpis z mikrobloga

Pamiętam, jak kończył się 2021 rok, w tym okresie między świętami a sylwestrem, czułem się bardzo dobrze, wszystko szło w bardzo dobrym kierunku, myślałem, że już się tragedie nie powtórzą, że to już koniec. Pijąc wtedy spore ilości alkoholu, czułem spokój o przyszłość, o rodzinę, o siebie. 2022 rok, był jednym z lepszych lat, licząc od śmierci mamy, bardzo sympatyczny rok. Ale pod jego koniec miałem już bardzo złe przeczucia, złe sny, tak męczące, niszczące. Potem to co w tych snach zachodziło, urzeczywistniło się. 23 rok był najgorszym rokiem od 2017/18, rokiem, który zniszczył wszystko całkowicie, doszczętnie. 24 rok to dryfowanie bez celu, chodzenie po zgliszczach, rok bezsensu, ale o dziwo sukcesu na materialnych płaszczyznach. Ale to bardziej cel dla mózgu niż realne szczęście. Ten rok nie jest zdefiniowany, nie liczę na nic, jest pustka i tyle, nie liczę na nic, na nic, no może na over ewentualnie. Żyję, żyję hedonistycznie, żyję jako odludek, ale nie szczędzę sobie niczego. Tylko co z tego, skoro nic i tak nie daje długotrwałej satysfakcji. Od 2 lat nie byłem ani razu prawdziwie szczęśliwy. Musiałby się wydarzyć dosłownie cud, by ten rok coś zmienił, bo lecę ale nie widzę już gdzie, nic nie ma.
#przegryw
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach