Wpis z mikrobloga

86 870,67 - 4,16 - 3,56 - 11,57 - 7,11 - 16,08 - 8,04 - 10,01 - 9,11 = 86 801,03

Przez tydzień siedziałem cicho, bo i nic ciekawego się nie działo. No może raz się fajnie zebrałem na truchtanko i wybiegłem o 4:30, ale generalnie ani przebiegi ani tempa nie warte odnotowania.

Ale dzisiaj jest koniec miesiąca. I do tego miałem okazję uczestniczyć w przefajnym
biegu (ʘʘ)

Tak, dziś w końcu udało mi się zrealizować marzenie które zalęgło się, gdy lata temu pewien wykopek podrzucił relację ze swojego udziału w Biegu Zamoyskiego. Bieg ten zaczyna się na parkingu w Palenicy Białczańskiej a kończy się nad Morskim Okiem ( ͜ʖ) Równe 10
km i jakieś niecałe 450m pod górę.

Bieg, ze względu na porę roku i spory ruch na trasie zaczyna się dość wcześnie - o 7:30. Dlatego do wyboru jest albo znalezienie sensownego noclegu w Zakopanem (buhahah) albo zebrać się odpowiednio wcześnie... odpowiednio bardzo wcześnie. Jestem krakowskim centusiem, nie dziwota więc że wybrałem opcję drugą xD

Pobudka 3:30. Tym razem byłem grzeczny, położyłem się jakoś o 23:30. Brałem ze sobą jeszcze dwójkę znajomych, więc tym bardziej byłem zmotywowany by nie zaspać - na tyle, by się obudzić na kilka minut przed budzikiem ( ͡ ͜ʖ ͡) Wszamałem jakieś dwie kanapki i skroiłem całego arbuza, który wylądował w turystycznej lodóweczce, po czym walnąłem mocne podwójne espresso. Spakowałem auto i poszedł jeszcze jeden mocny kawowy shot i kwadrans po czwartej pojechałem po znajomych.

Droga przeszła bez emocji, widok Tatr nas zachwycił, a wujek Google grzecznie prowadził na miejsce. Parking w Palenicy był niemal pełen, gdy na niego wjechaliśmy o 6:20. Spacerek po pakiet startowy... i jaki mam numer? 13! HELL YEAH (ʘʘ)

Przebieranko, potruchtanie wte i wewte i niemal przegapiłem sam start xD No ale udało się i ruszyliśmy.
Trasa do Morskiego Oka ma niespełna 9 km, więc po kilkuset metrach jest nawrotka do linii startu - wykorzystałem ten płaski odcinek by cokolwiek nadrobić czasu. Coś tam pomogło, pierwsze 2 km mam z czasami poniżej 5 min/km.

Potem już było tylko pod górkę. Raz ostrzej, raz łagodniej - ale praktycznie bez wypłaszczeń poza mostkiem nad Wodogrzmotami Mickiewicza. Coś tam sobie popijałem wodę z bidonu, ale generalnie pogoda bardzo sprzyjała - Słońce było delikatnie skryte za chmurami, a do tego wiał orzeźwiający wiatr. Gdy czasami trasa zakręcała tak, że tempo biegu niwelowało podmuch, od razu było czuć że bez tej bryzy by było naprawdę niewesoło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Na piątym kilometrze minąłem punkt z wodą, ale że nadal miałem co pić to sobie równo truchtałem. Do siódmego kilometra szło nieźle, utrzymywałem tempo rzędu 5:30-5:40. Na tym siódmym coś mi zaczęło szwankować, pomyślałem sobie że może te dwie kanapeczki z rana to trochę za mało było i trzeba było choćby trochę czekolady wszamać przed startem... Nic to, czasu nie cofnę, biegłem dalej a prędkość spadła w okolice 6:40-6:50. Ze dwie osoby mnie wyprzedziły.

I na 9. kilometrze stało się coś dziwnego. Wykres nie pozostawia złudzeń - cały czas pod górę. Tymczasem mój mózg ogłosił "łał, ale fajnie, teraz jest z górki! (ʘʘ)" i stwierdziwszy że jest zajebiście dołożyłem do pieca i ostatni kilometr zrobiłem znowu w tempie poniżej 6:00 () Musiało mi naprawdę zryć banię, bo gdyby mnie ktoś zapytał to ręczyłbym, że było z górki xD Znajomi dziwnie na mnie patrzyli, jak potem sobie rozmawialiśmy i zachwycałem się tym spadkiem...

No dobra, tak czy siak dobiegłem. Ciut ponad 58 minut, open 25/106, nie jest tragicznie a w sumie jak na moje olewactwo treningowe to wręcz nieźle jest. Kolega doleciał dużo szybciej (coś koło 52 minut), koleżanka kilka minut później. Na mecie medal, dużo radości, pyszne ciacha. Potuptałem nad samo Morskie Oko, by zanurzyć w nim głowę - oj, było warto! Ostatni raz tu byłem równe 30 lat temu, jeszcze w liceum idąc ze szkolną wycieczką na Rysy. Ależ ten czas #!$%@?...

Wiało solidnie, więc się pozbieraliśmy i potruchtaliśmy z powrotem. Spokojne 9 km w tempie konwersacyjnym - czyli tym samym co pod górę ( ͡º ͜ʖ͡º) Przebieranko, odświeżenie - po czym zawiozłem znajomych do Zakopca który sobie chcieli zwiedzić, a sam już pojechałem leniwie do domu. Ożywczej kąpieli zażyłem dokładnie 10 godzin po pobudce xD a potem coś już zjadłem. Jest niedziela handlowa, więc pewnie trza będzie do biedry po jakieś zakupy skoczyć.

A POTEM SE POKIMAM ( ͡ ͜ʖ ͡) 

Tak na koniec to okazało się, że podobno jest to ostatnia edycja tego fantastycznego biegu. Podobno park ma jakieś ale do organizatorów że za bardzo ingeruje ten wiek przyrodę – jak dla mnie tłumaczenie wręcz niedorzeczne, biorą spodu wagę to wuje turystów na tej trasie... nie mam pojęcia o co chodzi. Tym bardziej, że pozostałe widzi Sokoła, dużo bardziej ingerujące, zostają. Nic to, może jednak jeszcze kiedyś się odbędzie? Oby, ja jestem zwierz asfaltowy.

Jezu alem się rozpisał.

Nic to.
Miłej reszty niedzieli! ( ͜ʖ)

#bieganie #sztafeta #biegajzwykopem #ruszmirko #enronczlapie
enron - 86 870,67 - 4,16 - 3,56 - 11,57 - 7,11 - 16,08 - 8,04 - 10,01 - 9,11 = 86 801...

źródło: Zdjęcie z biblioteki

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 11
@enron tyle biegasz a taki z ciebie grubasek utyty ( ͡º ͜ʖ͡º)


@AbaKowner: kiedyś ćwiczyłem i chudłem, a potem zacząłem biegać i już ni uja nie schudłem xD

Zresztą chyba już kiedyś pisałem - biegam, bo kocham jeść ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz