Wpis z mikrobloga

Jak mi ktoś mówi o #rownouprawnienie #dyskryminacjamezczyzn #pieklomezczyzn to myślami wracam do czasów moich studiów.
Dobrych kilka lat temu studiowałem informatykę na jednej z popularnych uczelni. Na roku było około 100 facetów i z 10 kobiet. Jedną z nich była moja dobra znajoma z czasów liceum. Nazwijmy ją Monika.
Miałem przedmiot zwany Algorytmy z bardzo ciętym gościem. Generalnie ciężko było zdać i dodatkowo co zajęcia podchodził do każdego i sprawdzał wyniki poprzednich laborek. Problemem było to, że komentował wszystko tekstami: słabo, czy lepiej nie można było, czy to jakiś żart, jak tak robisz to daleko nie zajdziesz. Raz się zdarzyło, że Monika poprosiła mnie, żebym dał jej rozwiązane zadania, bo nie dała rady się przygotować. I ku#wa na tych zajęciach zwątpiłem w dalszy sens edukacji. Mnie gość opierd#lił, że jak będę pisał taki kod to nic się osiągnę, a Monika została wychwalana pod niebiosa xD Rozwiązanie było 1:1, poważnie... nawet sprawdziłem... Jakby mi ktoś w twarz napluł.
Zanim opowiem kolejną akcję, to warto wspomnieć, że ciągle walczyłem o stypendium rektora, więc w sumie zawsze byłem w pierwszej 5 roku. Uczelnia organizowała kurs z zarządzania projektami. W pełni dofinansowany, a był on płatny około 5 tysięcy zł. Ranking był określany na podstawie średniej. Miejsc było coś koło 10 i byłem pewny, że się dostanę. Jakie było moje zaskoczenie, że jednak nie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Niesamowite, że akurat dostały się same dziewczyny, niezależnie od średniej xD UWAGA, regulamin określał, że dziewczyny mają pierwszeństwo xDDD
To było ponad 10 lat temu, nikt nie miał odwagi się sprzeciwić. Ciekawe czy dziś się też takie akcje dzieją. Nie wiem, choć się domyślam ¯_(ツ)_/¯ #studia
  • 13
@ztakisam: historia prawdziwa jak mikołaj.
Przestałem czytać po twierdzeniu, że mieliście 9% kobiet na roku.( ͡° ͜ʖ ͡°)

U mnie na 150 osób było chyba 9 dziewczyn, z czego po pierwszym semestrze nie kontynuowało nauki ogółem ok 50 osób, w tym chyba 4 kobitek.

Te, które zostały to były nie tylko takie, które korzystały z damskiego przywileju bycia kobietą i wianuszka betaorbiterów, ale też twarde nerdzice, zostawiające
@ztakisam: Ja za to potrafiłem tak z wykładowczyniami. Wystarczyło wiedzieć jak podejść. Inaczej się rozmawiało z świeżymi doktorantkami a inaczej ze starszymi profesorkami. Żeby tylko nikt nie myślał że ja tam później miałem indywidualne laby z nimi xd, jak człowiek pogadał zagadał, czasem jak widział że prowadząca sama jest trochę flirty, to i poflirtować można było, ale to z 2, może 3. Reszta to wystarczyło nawiązać dialog. Ile razy przymknęły oko
@ztakisam: a u mnie było inaczej? W podstawówce mieliśmy coś takiego jak minusowe punkty. Dziewczyny potrafiły #!$%@?ć kibel czy rzucać mokrym papierem po suficie i absolutnie nic nie dostawały. Chłopakom #!$%@? za cokolwiek. Najlepszy był język polski, gdzie za byle szmer mogłeś od razu zostać ukarany... No chyba, że byłeś jedynej słusznej płci, wtedy mogłeś trajkotać do woli :)
@ztakisam: Za to jak na studiach była masa bab i kilku chłopa, to faceci byli faworyzowani. Pamiętam laborki jak prowadząca robiła zadania za typa, który nic kompletnie nie ogarniał i przychodził sobie raz na 2-3 zajęcia (można było max 2 nieobecności, zajęcia były cały semestr, więc 14-15 razy). No bywa, życie nie jest uczciwe.
@ztakisam: u mnie było coś podobnego na przedmiocie pt. Architektura komputerów. W #!$%@? trudny, praktycznie sam assembler. 1/3 roku miała z tego warunek.
Co ciekawe wszystkie laski go zaliczyły. Czemu? Ano temu, że jak student poległ to mu prowadzący mówił, że przykro mu ale laboratoria ma w tym semestrze nie zaliczone. Może już nie przychodzić, widzimy się za rok na drugim podejściu.
A studentek tak nie traktował, mogły się poprawiać do