Wpis z mikrobloga

Jakiś czas temu wspominałem tutaj o Rowenie Morrill, malarce, której dwie prace trafiły na ściany jednego z domów Saddama Husajna. Ale myliłby się ten kto, pomyślałby, że to ona – jako kobieta – przecierała szlaki w łączeniu fantastyki z erotyką. Robiła to już w latach 30. ubiegłego wieku Margaret Brundage, nie od razu zresztą zdradzając swoją płeć, tworzyła bowiem przez pewien czas jako M. Brundage.

Margaret Hedda Johnson urodziła się 9 grudnia 1900 r. w Chicago, dzisiaj obchodziłaby więc 123. urodziny. Jej ojciec zmarł, kiedy miała 10 lat, wychowywana była przez matkę i babcię. Na początku lat 20. studiowała w Akademii Sztuk Pięknych w Chicago, ale studiów nie ukończyła, ponoć z powodu problemów z pisaniem (dysleksja). W połowie dekady zaczęła pracować, tworząc ilustracje dla magazynów modowych, a niebawem w The Dil Pickle Club, gdzie zbierali się różnej maści wywrotowcy, poznała Byrona „Slima” Brundage. Jak wiadomo, łobuz kocha najbardziej, toteż Margaret wyszła za Slima, który okazał się alkoholikiem i bawidamkiem, niemal nieobecnym w domu. Mimo to i mimo Wielkiej Depresji – a może właśnie dzięki niej – lata 30. były dla artystki najlepszym czasem pod względem zawodowym. Niezainteresowana dotąd fantastyką, w ramach poszukiwań jakiejkolwiek pracy zgłosiła się do wydawcy poczytnych wówczas pisemek – „Oriental Stories” i „Weird Tales”. Brundage przez parę lat ozdobiła swoimi ilustracjami 66 okładek tego drugiego magazynu, za każdą otrzymując 90 dolarów, co wówczas było sumą zapewniającą utrzymanie jej, synowi i niepełnosprawnej matce. Prace artystki przedstawiały zwykle motyw damy w opałach (damsel in distress), dodajmy: roznegliżowanej damy. Obrazy te, malowane specyficzną, pastelową techniką, były miękkie i świetliste. Niektórzy autorzy specjalnie w swoje opowiadania wplatali sceny z takimi kobietami, żeby zwiększyć szanse trafienia ich tytułu na okładkę.

Czytelnicy generalnie lubili jej ilustracje (ciekawe dlaczego?), tak jak i twórcy publikujący w „Weird Tales”, wśród których był między innymi Robert E. Howard (Lovecraft był bardziej powściągliwy), niemniej śmiałość tych prac ściągała też krytykę purytańskiej Ameryki. Wydawca uznał, że ujawnienie płci autorki zahamuje nieco ataki (no bo jak to tak kobietę atakować!), ale stało się inaczej i na początku pismo zostało zbombardowane listami oburzonych czytelników, którym trudno było zaakceptować, że takie ilustracje tworzy kobieta. Ostatecznie falę krytyki udało się przeczekać. To nie ona zamknęła okres zawodowej hossy w życiu Margaret Brundage. W 1938 r. wydawcy przenieśli się z Chicago do Nowego Jorku. Pastelowych, niezwykle delikatnych prac (nie istniały wówczas jeszcze specjalne spreje i inne środki zabezpieczające) nie dało się bez ryzyka przesyłać pocztą. Brundage, której w 1939 r. udało się doprowadzić do rozwodu ze „Slimem”, do końca życia, tj. 1976 r., nie uzyska już tej stabilności finansowej, jaką miała w latach 30. Chociaż nadal będzie zarabiać, tworząc, resztę życia spędzi we względnym ubóstwie.

---

Prawdę mówiąc, nie mam pewności, czy zdjęcie przedstawia Brundage. Można je spotkać w artykułach poświęconych tej artystce, co jednak może służyć tylko zilustrowaniu tego, że z „Weird Tales” mieli do czynienia nie tylko mężczyźni.

#sztuka #art #fantastyka #erotyka #fantasy #weirdtales #obrazy #ciekawostki #historia #gruparatowaniapoziomu #malarstwo
podsloncemszatana - Jakiś czas temu wspominałem tutaj o Rowenie Morrill, malarce, któ...

źródło: WT

Pobierz
  • 6