Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Potrzebuję porady, takiej szczerej, bezpośredniej, ale jednak życzliwej (z dobrymi intencjami). Uwaga, będzie długie. Ja lvl 29, moja dziewczyna 30. Poznaliśmy się na pierwszym roku studiów na uczelni. Poszedłem rok wcześniej do podstawówki, stąd różnica wieku. Byliśmy na innych wydziałach, ale oboje mieszkaliśmy w akademiku. Spotykać zaczęliśmy się na drugim, ostatnio mieliśmy dziesiątą rocznicę związku. Od czwartego roku mieszkamy razem. Po skończeniu studiów zostałem na uczelni jako asystent i robiłem doktorat. Jak pewnie wiecie na państwowych uczelniach stypendia doktoranckie są głodowe, więc kokosów nie było. Poza tym ciągła praca (zajęcia ze studentami, artykuły, badania, konferencje) i pisanie pracy. Uwinąłem się w 3 lata. Uczelnia od razu zaproponowała mi stanowisko adiunkta i możliwość zrobienia habilitacji. Skorzystałem. Znając swoją sumienność do 34 roku życia się wyrobię. Będąc samodzielnym pracownikiem naukowym będę miał o wiele więcej możliwości zarobkowych niż teraz. A teraz właśnie, mimo że jest trochę lepiej, to ciągle biednie...

I to chyba przeszkadza mojej dziewczynie. Żali się, że nasi znajomi ze studiów kupują już własne mieszkania deweloperskie bez kredytu, budują domy, jeżdżą kilka razy do roku za granicę itp. A ja żyję tylko nauką i nic z tego nie mam. Nie trafia do niej, że to moja pasja, a na lepsze efekty finansowe trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Ona po studiach nie mogła znaleźć pracy w zawodzie i z obrzydzeniem przez rok pracowała w sieciówce przy sprzedaży ciuchów. Później dostała pracą juniorską w korpo, ale targety, przemęczenie i ogólnie jej nienawiść do takiego kapitalizmu powodowała, że przez te dwa lata była sfrustrowana.

W końcu udało mi się załatwić jej pracę na uczelni w dziale administracyjnym przy obsłudze studentów zagranicznych z wymiany, w tym tych z programu Erazmus. Od tego momentu w pracy było u niej znacznie lepiej. Mówiła, że w końcu robi to, co lubi, że praca pozwala jej się poczuć prawdziwą kobietą. Często imprezuje też ze studentami z zagranicy, zwłaszcza podczas integracji czy połowinek oraz zakończenia semestru. Ma też wielu znajomych poznanych podczas pracy, zwłaszcza z Hiszpanii i Nigerii (bo mamy wielu nigeryjskich studentów prawa).

I o ile w pracy jest wszystko dobrze, to po przyjściu do domu przeszkadza jej niemal wszystko. Czepia się mnie i robi awantury o każdą głupotę, ale najbardziej o to, że jesteśmy biedni. A ostatnio wymyśliła sobie, że musi odpocząć, wzięła trochę urlopu i 20 grudnia wyjeżdża na 3 tygodnie z koleżanką do Nigerii "odnaleźć siebie" - jak mi powiedziała. Na ten cel wzięła bez pytania 10 tys. zł ze wspólnych oszczędności, dołożyła swoje i jeszcze pożyczyła od swoich rodziców. Na moją dezaprobatę zareagowała "jak nie chcesz mnie stracić to zrozumiesz".

I nie wiem teraz co robić. Za miesiąc ona wyjedzie na dłużej, a ja jestem w rozsypce. Chciałbym skupić się na habilitacji, ale trudno mi, gdy mam niepoukładane w domu. Kocham ją bardzo, szanuję i ufam bezgranicznie. Problemem jest też seks - nie uprawiamy go od prawie roku. Co byście mi poradzili, co zrobili na moim miejscu? Z góry dziękuję za rady oraz dobre słowo.

#vejt #zwiazki



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 16
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: mógłbyś zarabiać pewnie minimum z 20k miesięcznie a tkwisz na uczelni? Nic dziwnego że kobieta ma cię za przegrywa. Baby patrzą na faceta w dużym stopniu przez jego portfel. Ogarnij normalną robotę a to co teraz robisz sobie zostaw jako jakieś hobby, zajęcie dodatkowe.
Rok bez seksu? Wyjeżdża na 3 tyg? No to chłopie ty masz już taki końcowy rozpad tego związku.
Dobrze Ci radzę, składaj CV jeszcze w tym
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: Bait przedni, ale praca naukowa to zawsze mega wygryw a nie przegryw. I to także od strony finansowej (stabilna pensja, dobre warunki pracy, Pensum że studentami typu 7h na tydzień, co oznacza że można mieć spokojnie 2.5 etatu w 3 miejscach i dodatkowe obowiązki tylko na macierzyste uczelni). Poprostu trzeba trochę poczekać. Najlepsza pozycja finansowa jest od dr hab. wzwyż, ale znam jednego doktora który nigdy nie zrobił habilitacji, a
  • Odpowiedz