Ten post jak większość dłuższych wywodów przejdzie w dużej mierze niezauważony. Bo komu by się chciało to czytać? Nie mam o to oczywiście pretensji, dziennie produkowanych jest tyle materiałów tutaj, że trzeba to filtrować. Mając świadomość, że odbiór tego posta będzie niewielki, mimo to chciałem się z Wami czymś podzielić.
W tym miejscu pojawiają się różni ludzie. Dużo tu młodych chłopaków, tuż po dwudzieste, ale i takich, którzy są już bardziej doświadczeni życiem. Każdy z nas różni się sytuacją życiową, nastawieniem, poglądami, osobowością i doświadczeniem. Nieraz gdy coś pisałem, spotykało mnie dużo hejtu. Nie krytyki, a po prostu hejtu. Wiadomo, to internet, więc ludziom swobodniej tu o zachowania, których w realnym świecie tak łatwo by nie podjęli, gdyby spotkali mnie i zetknęli się twarzą w twarz. Oprócz zwykłego chamstwa spotkałem się wręcz z taką wirtualną agresją. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że można mieć inne myślenie, według nich ich poglądy są tymi najsłuszniejszymi.
Gdy napisałem, że cieszę się, że jestem sam, dostałem wiele kąśliwych uwag. "Ale jak to? Przecież każdy człowiek musi mieć w sobie pragnienie bycia z kimś?!" Wielu z Was wyrażało zdziwienie z powodu mojej postawy. Tyle, że Wasze zdziwienie wynikała z tego, że patrzcie na to ze swojej perspektywy. A czy wiecie, jak wygląda moja perspektywa?
Zdaję sobie sprawę, że udany związek to super sprawa i sam marzyłem o takim. Realnie jednak patrząc szansa, że takowy mi się przytrafi, jest skrajnie niska. Dostrzegając natomiast jak bardzo niekorzystnie wpływało na mnie bezskuteczne szukanie partnerki, które trwało latami i to nie takie polegające na przesuwaniu palcem po wyświetlaczu w aplikacji randkowej, tylko realne spotykanie się z kobietami, jak wiele smutku, rozczarowania mi to przynosiło i nade wszystko to bardzo obniżało moją samoocenę i postrzeganie siebie samego, naprawdę poczułem ulgę, gdy się od tego uwolniłem.
W lutym skończę 35 lat, dla jednych to wciąż młody wiek, dla innych to już całkiem sporo. Na pewno zebrałem trochę doświadczenia o ludziach, poznałem, jak okrutny potrafi być świat, pozbyłem się złudzeń, którymi żyłem latami. Może teraz zrozumiecie, dlaczego mam takie, a nie inne nastawienie.
Uwolnienie się od pragnień, których nie da się zrealizować, może dla Was oznaczać porażkę. Ok, ja to rozumiem, ale jednocześnie się tym nie przejmuję.
Co oznacza bycie przegrywem? Każdy ma inne spojrzenie na to. Dla wielu, zwłaszcza młodych chłopaków jest to związane z brakiem partnerki i brakiem doznań fizycznych z kobietą. Dla mnie to coś znacznie więcej. To świadomość przegranego życia w wieku aspektach, nie tylko tym towarzyskim. To poczucie, że nie stanie się to, czego się pragnęło.
Ale jest w tym wszystkim pozytyw. Można dokonać bilansu zysków i strat i zmienić życiowe cele. Ja tak mam. Moim celem nie jest już założenie rodziny i w ogóle nawet założenie związku. Chcę po prostu żyć i czerpać z tego życia radość na tyle ile jest to możliwe.
@Kopytnik_1: absolutnie się zgadzam. Trzeba sobie zadać jedno bardzo wazne pytanie. Czy ja chciałbym być w związku ze samym sobą? Jeżeli nie - no to albo pracuj, albo deal with it bo zgryzoty cie #!$%@?ą
@TruskawkaNaTorcie: też mam takie poczucie że fajnie by było, ale mając takie problemy jakie się ma bez rozwiązania ich to ani druga osoba nas nie zbawi, ani utrzymanie związku w wypadku poznania kogoś wcale nie było by takie łatwe...
@Kopytnik_1: "Chcę po prostu żyć i czerpać z tego życia radość na tyle ile jest to możliwe." Ale jak... Ja tak mam że samemu mnie nic nie cieszy. Np. jak pojechalbym sobie na zagraniczne wakacje żeby zamulać i patrzeć jak inne rodziny czy pary się bawią wpędzi mnie tylko w jeszcze większy dołek
@anonanonimowy321: Cały mój post zawiera moje subiektywne odczucia. To nie jest jakaś wizja świata, która dotyczy Was wszystkich. Wspominam przecież, że różnimy się oczekiwaniami. Nie traktujcie tego wpisu jakby dotyczył każdego z Was.
Ja tak mam że samemu mnie nic nie cieszy. Np. jak pojechalbym sobie na zagraniczne wakacje żeby zamulać i patrzeć jak inne rodziny czy pary się bawią wpędzi mnie tylko w jeszcze większy dołek
@anonanonimowy321: a powiedz, co takiego te pary robią na tych wakacjach czego ty byś nie mógł że tak się dobrze bawią? Ja kiedyś też myślałem że samemu to tak dziwnie. Potem zacząłem sam chodzić do
@Strigiformesman: jeden jest taki na tagu co wali lale w odbyt i jest zadowolony co nie znaczy że pozostałej reszcie tagu też by to odpowiadało. Nie można komuś narzucać swojego punktu widzenia jak jesteś zadowolony z samotności to nie masz problemu i ciesz się z tego.
@anonanonimowy321: Na jakiej podstawie uważasz, że pisząc o swoich odczuciach, narzucam cokolwiek komuś? To absurd! Przepraszam za szczerość, ale masz problem z interpretacją tekstu.
@Kopytnik_1: Nie czytam calego bo za długie. Pytam tylko co cię cieszy w życiu. Np. jazda na rowerze, podroze granie w gry, walenia konia czy co innego cieszy konkretnie bo mnie np.nic.
@anonanonimowy321: a czy z drugą połówka automatycznie zacznie Cie cieszyć? Nie dasz e żeby to aż tak działało. A co jeśli ta osoba nie będzie lubiła tych samych rzeczy i swoje pasje mimo związku i tak byś realizował sam
@anonanonimowy321: no rozumiem, tylko czy jeśli jest jak piszesz to nie masz wrażenia że jednak jakoś koreluje to z objawami depresyjnym? W taki sposób odcinając się od życia niestety samemu sobie bardzo się zmniejsza szanse na nawiązanie relacji koleżeńskich i partnerskich.
Ten post jak większość dłuższych wywodów przejdzie w dużej mierze niezauważony. Bo komu by się chciało to czytać? Nie mam o to oczywiście pretensji, dziennie produkowanych jest tyle materiałów tutaj, że trzeba to filtrować. Mając świadomość, że odbiór tego posta będzie niewielki, mimo to chciałem się z Wami czymś podzielić.
W tym miejscu pojawiają się różni ludzie. Dużo tu młodych chłopaków, tuż po dwudzieste, ale i takich, którzy są już bardziej doświadczeni życiem. Każdy z nas różni się sytuacją życiową, nastawieniem, poglądami, osobowością i doświadczeniem. Nieraz gdy coś pisałem, spotykało mnie dużo hejtu. Nie krytyki, a po prostu hejtu. Wiadomo, to internet, więc ludziom swobodniej tu o zachowania, których w realnym świecie tak łatwo by nie podjęli, gdyby spotkali mnie i zetknęli się twarzą w twarz. Oprócz zwykłego chamstwa spotkałem się wręcz z taką wirtualną agresją. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że można mieć inne myślenie, według nich ich poglądy są tymi najsłuszniejszymi.
Gdy napisałem, że cieszę się, że jestem sam, dostałem wiele kąśliwych uwag. "Ale jak to? Przecież każdy człowiek musi mieć w sobie pragnienie bycia z kimś?!" Wielu z Was wyrażało zdziwienie z powodu mojej postawy. Tyle, że Wasze zdziwienie wynikała z tego, że patrzcie na to ze swojej perspektywy. A czy wiecie, jak wygląda moja perspektywa?
Zdaję sobie sprawę, że udany związek to super sprawa i sam marzyłem o takim. Realnie jednak patrząc szansa, że takowy mi się przytrafi, jest skrajnie niska. Dostrzegając natomiast jak bardzo niekorzystnie wpływało na mnie bezskuteczne szukanie partnerki, które trwało latami i to nie takie polegające na przesuwaniu palcem po wyświetlaczu w aplikacji randkowej, tylko realne spotykanie się z kobietami, jak wiele smutku, rozczarowania mi to przynosiło i nade wszystko to bardzo obniżało moją samoocenę i postrzeganie siebie samego, naprawdę poczułem ulgę, gdy się od tego uwolniłem.
W lutym skończę 35 lat, dla jednych to wciąż młody wiek, dla innych to już całkiem sporo. Na pewno zebrałem trochę doświadczenia o ludziach, poznałem, jak okrutny potrafi być świat, pozbyłem się złudzeń, którymi żyłem latami. Może teraz zrozumiecie, dlaczego mam takie, a nie inne nastawienie.
Uwolnienie się od pragnień, których nie da się zrealizować, może dla Was oznaczać porażkę. Ok, ja to rozumiem, ale jednocześnie się tym nie przejmuję.
Co oznacza bycie przegrywem? Każdy ma inne spojrzenie na to. Dla wielu, zwłaszcza młodych chłopaków jest to związane z brakiem partnerki i brakiem doznań fizycznych z kobietą. Dla mnie to coś znacznie więcej. To świadomość przegranego życia w wieku aspektach, nie tylko tym towarzyskim. To poczucie, że nie stanie się to, czego się pragnęło.
Ale jest w tym wszystkim pozytyw. Można dokonać bilansu zysków i strat i zmienić życiowe cele. Ja tak mam. Moim celem nie jest już założenie rodziny i w ogóle nawet założenie związku. Chcę po prostu żyć i czerpać z tego życia radość na tyle ile jest to możliwe.
Jeżeli nie - no to albo pracuj, albo deal with it bo zgryzoty cie #!$%@?ą
@Kopytnik_1: i to chyba jest w życiu najważniejsze, niezależnie od drogi którą obierzesz
Ja tak mam że samemu mnie nic nie cieszy. Np. jak pojechalbym sobie na zagraniczne wakacje żeby zamulać i patrzeć jak inne rodziny czy pary się bawią wpędzi mnie tylko w jeszcze większy dołek
@anonanonimowy321: a powiedz, co takiego te pary robią na tych wakacjach czego ty byś nie mógł że tak się dobrze bawią?
Ja kiedyś też myślałem że samemu to tak dziwnie. Potem zacząłem sam chodzić do
A jeśli upadnę to będę miał odwagę na magika
Np. jazda na rowerze, podroze granie w gry, walenia konia czy co innego cieszy konkretnie bo mnie np.nic.
Przegryw to nie depresja. To dwa różne pojęcia.