Wpis z mikrobloga

Obejrzałem film "Człowiek imieniem Otto", który oczywiście jest amerykańskim remejkiem europejskiego filmu "Człowiek imieniem Ove".
W każdym razie film dotyczy samotnego, satergo, człowieka, który po stracie żony chce się zabić bo nie widzi więcej sensu w życiu. I pomijając właściwie całą fabułe i plusy/minusy filmu to jedyne co mnie niesamowicie dotknęło to w scenach gdzie właśnie chciał/próbował to samobójstwo popełnić, myślami wracał do przeszłości i chwil spędzonych z żoną, tych pieknych jak i trudnych.
Strasznie to poruszające i dające do myślenia w kontekście bycia przegrywem bez żadnych przeżyć i relacji na koncie. Stary człowiek może i straci sens życia i popełni magika ale z myślą o tym co przeżył i jaki miał przywilej doznać takiego szczęścia. Natomiast jakim starszym człowiekiem stane się ja, czy inny incel? Popełniając teraz magika nie miałbym czego wspominać poza żalem i samotnością, które zresztą egzystują nieustannie w moim życiu.
Czy warto stawać się "starym, zgorzkniałym, człowiekiem, w samotności czekającym na śmierć?" (parafraza z incepcji)
Można to też analizować, że wspominał to co wartościowe w życiu, czyli właśnie relacje z żoną, wspólne chwile, przyjaźnie. Skoro tego nie masz to jaki jest sens prowadzić życie pozbawione wartości? Będę wspominał, że hehe no nigdy nie zostałem przytulony ale wiecie co, będąc singlem, odłożyłem i pojechałem na leżak do kataru, jezu ale super! A w ogóle to miałem konsole czy drogie auto! HA! jezu, ale warto było żyć.
Not gonna happen.

#przemyslenia #przegryw #samotnosc #film #zwiazki
  • 8
  • 4
@N0vember: W prawdziwym życiu ludzie nie znoszą relacji i w ogóle nienawidzą, że muszą w nie wchodzić, chcieliby być odizolowani a tu trzeba się wiązać z jakąś kobietą, być kochanym, potem się rozchodzić, znajdować nową miłość, regularnie uprawiać seks. A na starość wspominają jak za młodu grali w ps2 a nie to, że jednak mimo tych trudnych relacji jednak doświadczyli czegoś i te dobre chwile były warte przeżycia nawet kosztem tych
@MrSknerus: w filmie/książce chodziło też o to, że tak bardzo skupił się na żalu i smutku po utracie żony, że nie zauważył, co dawały mu relacje dookoła. Tak bardzo brakowało mu zmarłej żony, że przestał żyć za życia. Myślę, że o tym też warto pomyśleć.
  • 2
@parawodna: To prawda, można powiedzieć, że jego sytuacja społeczna była bardzo komfortowa i sprzyjająca i żal połączony z depresją to przysłaniał. Dlatego sama historyjka ma właśnie tak podnosić na duchu ale w rzeczywistości takie okoliczności niekoniecznie występują i często dosłownie nie ma się nic, nikogo, więc w sumie co mogłoby go przekonać do nie zabicia się, jeśli tych relacji by nie miał? Trochę jak emeryci czy teraz nawet ludzie w średnim
Żyjemy w bardzo samotnych czasach i bardzo ciężko z tego wyjść. Dorosłe życie i przekonania na własny temat tego nie ułatwiają. Jestem na grupie, gdzie dziewczyny w wieku 20-30+ szukają koleżanek do różnych aktywności. W wykopowej teorii powinny być otoczone wianuszkiem mężczyzn i znajomych, a z postów często bije taka samotność, ze aż smutno. Trzeba się zmusić do wychodzenia do świata, bo naprawdę są tam ludzie, którzy też potrzebują drugiego człowieka.