Wpis z mikrobloga

@andbatros: u mnie w szkole była jedna specjalna klatka do rozwiązywania konfliktów. Jak się ktoś pokłócił i nauczyciel to zauważył, to brał takich gówniaków, zabierał im ostre przedmioty i zamykał w klatce na jedną lekcję. Chłopaki (zwykle) mieli dwa wyjścia - albo się pogodzić i po 45 minutach wspólnie poprosić o wypuszczenie albo się tam pobić i wtedy przegrany musiał błagać o otworzenie drzwi. Nauczyciel wtedy wypuszczał silniejszego, a młodszy musiał
@Mega_Smieszek: i komu to przeszkadzało? W szkole mojego dziecka nie ma klatek, ani szatni w ogóle. Mają mikroszafki, w których muszą zmieścić zimową kurtkę i buty, szafki są na korytarzach (na piętrach też), więc zanim dziecko zmieni obuwie, to już jest wszędzie syf. Wyobraźcie sobie jak to wygląda zimą, jak dzieciaczki wnoszą śniegową paciaję z piachem i solą... (ʘʘ)