Wpis z mikrobloga

Być może to wyjaśnia większą liczbę i nieskuteczność prób samobójczych u kobiet. Szukanie empatii u ludzi dosłownie działa jak narkotyki, włącznie z tolerancją. Mężczyźni nie mają czego szukać więc nie mają zwykle takich problemów. Lol.

Tak samo jeśli chodzi o "terapię".

Bloger ozymandias271 to przenikliwy eseista, którego bardzo szanuję i z którego opiniami niezmiennie się nie zgadzam. Ozy cierpi na stany lękowe, depresję i zaburzenie osobowości typu borderline. Podczas niedawnego epizodu depresyjnego na żywo opublikował wspomniany post, wraz z kilkoma postami wyrażającymi myśli samobójcze.


W wyniku tych postów zaniepokojeni użytkowicy zaczęli wysyłać życzenia i słowa otuchy. Ozy nie była zadowolona.


Dlaczego Ozy, osoba będąca przedstawicielem współczesnego ruchu racjonalistycznego, miałaby pisać takie posty? To wcale nie wygląda na racjonalne. Jeśli nie chcesz, by ludzie ci pomogli, dlaczego publikujesz myśli samobójcze w Internecie?


Cyniczną odpowiedzią jest "przyciągnięcie uwagi", ale to nie do końca tak wygląda. Po pierwsze, jak wskazuje Ozy, istnieje wiele sposobów na zwrócenie na siebie uwagi, które nie obejmują deklaracji nienawiści do samej siebie. Po drugie, jak już wcześniej zauważono, każdy, kto odczuwa potrzebę kłamania na temat samobójstwa, aby uzyskać to, czego chce, ma jakąś chorobę umysłową; co najmniej nie czuje się optymistycznie. Po trzecie i co najbardziej interesujące, wypowiedzi Ozy wydają się być skrajnym przykładem zachowania, które wykazuje prawie każdy: "venting".


"Po prostu posłuchaj przez chwilę, muszę się wyżalić" = "Nie szukam rozwiązania, chcę tylko, żeby ktoś mi współczuł". Sam jestem tego winny; o ile nie przybyłeś właśnie ze starożytnej Sparty, również jesteś tego winny. To odruch "ała": komunikacja łagodzi ból. Perwersyjną rzeczą w takim komunikowaniu się jest jednak to, że jest ono mniej satysfakcjonujące, gdy słuchacz reaguje propozycją rozwiązania. "Przestań próbować pomóc! Gdybyś naprawdę rozumiał, jak się czuję, zrozumiałbyś, że nie ma żadnego możliwego rozwiązania, które mogłoby zostać kiedykolwiek wdrożone przez kogokolwiek". Stąd irytacja Ozy.


Oczywiście istnieje różnica między publicznym deklarowaniem samobójstwa a narzekaniem przyjacielowi, że twój szef jest dupkiem. Różnica nie polega jednak na strukturze - jest to różnica tolerancji.


Oto jak przebiega ta tolerancja.


Pewnego dnia osoba cierpiąca na depresję czuje się jeszcze bardziej zdołowana niż zwykle. Zwierza się członkowi rodziny/znajomemu. Członek rodziny traktuje to poważnie, osoba cierpiąca na depresję czuje się zrozumiana, a jej nastrój chwilowo się poprawia.


Sytuacja powtarza się kilka razy.


Osoba cierpiąca na depresję ma kolejny przypływ poczucia beznadziei. Rozmawia z bliskim przyjacielem, ale z jakiegoś powodu nie odczuwa tej samej ulgi. Czuje, że słuchacz nie traktuje go poważnie - i może to prawda, Boy Who Cried Wolf i tak dalej - ale równie prawdopodobne jest, że nie zdając sobie z tego sprawy, osoba cierpiąca na depresję wyrobiła w sobie tolerancję. Tak więc taka osoba zaczyna zachowywać się nieco dramatycznie. Płacze, wpatruje się w podłogę, krzyczy, wrzeszczy, sugeruje myśli samobójcze. Nie jest to kłamstwo, tylko odgrywanie scenki. W końcu słuchacz udowadnia, że "rozumie" - zaczyna płakać - a chory na depresję czuje się trochę lepiej.


Sytuacja powtarza się kilka razy.


Cierpiący na depresję czuje się gorzej niż kiedykolwiek. Spędza tydzień publikując posty o samobójstwie na swoim blogu, mówiąc o tym każdemu, kto zechce go wysłuchać, ale jest coraz bardziej sfrustrowany tym, że nikt go nie rozumie. Marzy o pokazaniu wszystkim, jak bardzo jest nieszczęśliwy. Chce pokazać im, jak sprawili, że czuje się w ten sposób: unikając go, odmawiając słuchania go, wspierając niesprawiedliwe struktury społeczne. Wyobraża sobie, że gdyby rzeczywiście umarł, jego śmierć dałaby im nauczkę. Wyobraża sobie, jak smutno czuliby się na jego pogrzebie. Fantazjuje o leżeniu na wznak na ulicy i wpatrywaniu się w przestrzeń, blokowaniu ruchu, blokowaniu przejścia, akcie protestu przeciwko wszechświatowi. Fantazjuje o byciu zrozumianym, o tym, by nie czuć się samotnym w swoim cierpieniu. Ale leżąc we własnym łóżku, zdaje sobie sprawę, że żadne słowa nie są w stanie sprawić, by ktokolwiek go zrozumiał. Musi coś zrobić. Nie samobójstwo, bo choć nienawidzi życia, to nie chce umierać, ale coś, co byłoby o krok od niego. Coś, co pokaże im, jak bardzo cierpi. Idzie więc do łazienki, łyka butelkę pigułek i dzwoni pod 911.


Sytuacja powtarza się kilka razy.


> Pacjent znany jako chory na depresję, borderline, PTSD, nadużywający wielu substancji, był widziany 3 razy w ciągu ostatnich 6 tygodni z powodu przedawkowania, wszystkie z przyjęciami na OIOM. Przybywa dziś karetką z powodu ostrego przedawkowania leków psychotropowych. Zmiażdżył trzy różne leki psychotropowe w znanych ilościach i wziął je wszystkie jednocześnie o 1145. Kiedy przybyli lekarze, wręczył im kartkę papieru z nazwami, dawkami i ilościami każdej pigułki, oświadczając: "Wziąłem te".


Pacjent próbował popełnić samobójstwo już pięć lub sześć razy. Podczas ostatniej wizyty na ostrym dyżurze pielęgniarka wywróciła oczami i powiedziała coś w stylu "znowu ty". Chory na depresję nie jest w stanie myśleć o niczym innym niż o swojej depresji i o tym, ile czasu zmarnował będąc w depresji, co sprawia, że jest jeszcze bardziej zdołowany. Czuje się gorzej niż kiedykolwiek, ale nie może tego zakomunikować: wszystko, co powie, zostanie odebrane jako szukanie uwagi, wstęp do kolejnej żałosnej próby. Nie jest w stanie sprawić, by ktokolwiek go zrozumiał, a nawet gdyby był w stanie, to i tak nie jest w stanie nic zrobić, by mu pomóc. Problemy, które kiedyś sprawiały, że był nieszczęśliwy, nie są już istotne. Teraz jego problemem jest depresja. To wszystko, czym teraz jest: osobą w depresji. Nie wyobraża sobie wyjścia z tej sytuacji. Tak więc kupuje linę...


To mit kulturowy, że wyrażanie emocji jest z natury dobre. To mit wpajany przez rodziców ("Śmiało, wyrzuć z siebie wszystko. Nie ma czegoś takiego jak złe emocje"), wspierany przez telewizję (gdzie emocje muszą być uzewnętrzniane, bo inaczej w ogóle nie istnieją) i napędzany przez internet. Ale to mit. Komunikowanie emocji to używka - przydatna od czasu do czasu, lecz indukująca tolerancję i uzależniająca. Na tym w zasadzie polega problem z terapią - nie ze wszystkimi terapiami, ale na pewno z tymi przewlekłymi, zorientowanymi na zrozumienie, typu terapeuta z wizytówką w portfelu. Nawet jeśli to już nie pomaga, nadal będziesz chciał więcej.


Jest to również wada hospitalizacji psychiatrycznej. Widziałem to już pół tuzina razy: pacjentka zgłasza się na oddział psychiatryczny z depresją i skłonnościami samobójczymi, zaczyna przyjmować leki, przechodzi intensywną codzienną terapię, bierze udział w zajęciach grupowych, wykonuje zajęcia związane z ekspresją artystyczną, czuje się znacznie lepiej, podpisuje dokumenty potwierdzające, że nie ma skłonności samobójczych, opuszcza szpital, wsiada do taksówki jadącej do domu, wpada w panikę, łyka butelkę tabletek i ponownie zgłasza się na oddział psychiatryczny.


Ryzyko samobójstwa w pierwszym tygodniu po opuszczeniu szpitala jest wyższe niż ryzyko samobójstwa w momencie przyjęcia do szpitala. Jest to zespół odstawienia. Wracając do Ozy:


Jeśli jesteś uzależniona, rozwiązaniem nie jest zdobycie większej ilości narkotyków. A Ozy jest uzależniona: jeśli nie rozmawia o zdrowiu psychicznym w najbardziej tragiczny możliwy sposób, to nie czuje się bezpieczna i otoczona opieką. Polegając na zewnętrznej pomocy w leczeniu bólu, Ozy nauczyła siebie bezradności.


#medycyna #psychiatria #gruparatowaniapoziomu #psychologia #narkotykizawszespoko
  • 10
@Sinity: Nie wiem kto to Ozy, ale mechanizm opisałeś idealnie. Jakoś tak się składa, że jedyna osoba którą znam, która twierdzi, że psychoterapia jej pomogła, jest uzależniona od leków psychotropowych od lat.
Komunikowanie emocji to używka - przydatna od czasu do czasu, lecz indukująca tolerancję i uzależniająca...


@Sinity: Co ( _) #!$%@?ąc od bliżej nieokreślonej blogowej dramy, ktoś tu chyba nie rozróżnia zdrowej komunikacji międzyludzkiej i wyrażania emocji od niezdrowych sytuacji. Zdarza się, że osoba z problemami emocjonalnymi próbuje manipulować otoczeniem i skupiać na sobie uwagę m. in. poprzez dramatyczne emocjonalne deklaracje czy odstawianie "teatru", włącznie z pozorowaną próbą samobójczą.
@Sinity: Autor w moim odczuciu patrzy na sprawę z niewłaściwej perspektywy: komunikowanie odczuć w ogóle nie jest tu problemem. Problemem może być ewentualnie uzależnienie od reakcji otoczenia, które w reakcji na nasz komunikat (być może) pożałuje nas i poklepie po plecach.

Część ludzi, wysyłając komunikaty emocjonalne - także te typu "mam problemy" - może liczyć na wsparcie ze strony partnera, rodziny i / lub przyjaciół. Część ludzi nie ma niestety takiego