Wpis z mikrobloga

Do mojej podstawówki chodziło kilku chłopaków z okolicznych wsi. Część była dziećmi rolników i już pod koniec roku zaczynał się dla nich maraton.

Po szkole szybki obiad i praca z ojcem w polu do zachodu słońca. Oczywiście zero wakacji, wakacje były od pracy po 12 godzin 6 dni w tygodniu. Miałem dla nich cichy podziw, bo coś takiego wydawało mi się piekłem. Tym bardziej, że znałem kilku takich ojców i byli zazwyczaj bardzo kategoryczni - że nie będą trzymali darmozjadów.

To było lata temu, ale widać, że niewiele się zmieniło.
PanMaglev - Do mojej podstawówki chodziło kilku chłopaków z okolicznych wsi. Część by...

źródło: IMG_2865

Pobierz
  • 92
@PanMaglev: standard u mnie to był. Co sobota bojowe zadanie, moim jedynym marzeniem było zawsze by padał deszcz, to wtedy mogło byc trochę luzu. Potem jeszcze w niedzielę do kościółka a potem standardowa formułka "nie robisz nic, jedyne co masz robić to się uczyć".

Oczywiście taka praca z ojcem ncizego mnie nie nauczyła bo bylem tylko asystentem, bo zawsze jak coś chciałem zrobić sam to było zostaw bo nie potrafisz tego
@PanMaglev: Rytm roku szkolnego był ustalany ponad 100 lat temu, kiedy praca dzieci w polu była normą. Dlatego wakacje akurat wypadają w czasie żniw i zbiorów. Wybory prezydenckie w USA są zawsze w listopadzie. Zadecydowano tak z myślą o tym, żeby rolnicy w spokoju zebrali plony, ogarnęli gospodarstwa i mogli pojechać zagłosować. Dziś czasy się zmieniły i wydaje się to anachronizmem. Ale Na pewno istnieją miejsca w Polsce, gdzie dzieciaki pomagają
@PanMaglev: Opowiadacie o jakimś małym wycinku rzeczywistości w skali kraju i to może 20 lat temu. Czyli bieda-pato rolnicy i gówniaki z nimi robiący na skrawku pola. A jaka jest rzeczywistość? Większość ludzi na wsi nie pracuje na roli, tylko mają normalne roboty 8-16. Ci co pracują to wielkoobszarowi rolnicy z setkami hektarów, maszynami i zatrudnianymi sezonowo parobkami. Tak że swoje bajki opowiadajcie gdzie indziej.
@PanMaglev: to ja. Dalej pracuje w rolnictwie, ale swojego mam mało i dorabiam w firmie usługowej. W sezonie #!$%@? we wszystkie niedziele i święta. Tak mam to wpojone, że latem nie wyobrażam sobie jakichś wakacji czy innego relaksu gdy jest ładna pogoda, bo zaraz miałbym wyrzuty sumienia heh.
Syndrom sztokholmski taki.

Ci co pracują to wielkoobszarowi rolnicy z setkami hektarów, maszynami i zatrudnianymi sezonowo parobkami.


@nanotecz: Gówno prawda, znam wielu
@PanMaglev: niestety sam byłem takim dzieciakiem który już w czerwcu do szkoły nie chodził bo była praca w domu, wtedy bylo mi bardzo żal że ja muszę pracować a moi koledzy oczywiście nie wszyscy ale niektórzy mieli luz po lekcjach i żadnych obowiązków. Patrząc z perspektywy czasu nie żałuje tego i nie mam rodzicom tego za złe całe gospodarstwo jest teraz moje także można powiedzieć że robiłem na siebie, teraz i
@nanotecz: Czy ja wiem? To co opisujesz jest prawdą, ale głównie dla wiosek położonych gdzieś do 25km przynajmniej od średniej wielkości miasta. Ludzie pracujący 8-16 zwykle pracują w mieście a mało kto decyduje się na dłuższe dojazdy.

Dalej zaczyna się zadupie. Ja miałem ten luksus, że za moich czasów jeszcze PKSy jeździły, teraz w wielu miejscach jak masz prywatnego busa 2x na dzień to już jest nieźle. Na miejscu trudno znaleźć