Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Dwie starsze osoby w moim otoczeniu prowadzą dyskusję i skłoniło mnie do refleksji. Generalnie kontekst jest taki, że jedna z babć przepisała dawno mieszkanie swojemu synowi, który (mając już ok. 50 lat) od dawna mieszka tam z rodziną i prowadzi normalne życie. A sama babcia mieszka sama gdzieś indziej. Na starość zaczyna mieć lęki, że straci swoje dotychczasowe lokum (bo defacto nie jest jej ) i że może jednak fajnie wrócić do starego mieszkania do syna (w kontekście opieki na starość, co prawda teraz nie potrzebuje stricte zdrowotnej, ale jest bardzo samotna i nie ma nikogo, a podświadomie chce osoby wokół, dla których jest ważna). Problem w tym, że całe lata nie utrzymują ze sobą żadnego kontaktu, prowadzą całkowite niezależne życie.

No i planuje odnowić z nimi kontakt interesownie tylko po to, by wybadać, czy ma szansę na taką starość (inaczej w sumie by się nie zainteresowała synem). No a argument główny taki, że to przecież jej mieszkanie (choć już dawno przepisane), więc w swojej głowie ma do niego prawa.

No i co w tej sytuacji powinien zrobić syn? Moim zdaniem sytuacja trochę patowa. Z jednej strony ktoś prowadzi normalne życie bez przestrzeni na kolejną osobę, z drugiej matce wypada pomóc, z trzeciej ona całe lata miała go w nosie, z czwartej mimo wszystko rzeczywiście te mieszkanie ma od niej, z piątej nawet jeśli to by się miało odbyć, to by to była prowizorka, a dotychczasowe życie rodziny by się stało przeszłością. Bo ta babcia nie jest jedną z tych osób, która sobie siedzi i nie przeszkadza, a wręcz domaga się atencji i prowokuje sytuacje, gdy może być w centrum. No ale to nie jej zła wola, tylko konsekwencja samotności (np. wymyslanie sobie chorób, by była tą pokrzywdzoną, ktorą ktoś się interesuje).

Wiadomo rodzicielka, szacunek, no ale pomijając nawet fakt, że całe lata nie mieli kontaktu, to też pomoc powinna się odbywać na jakichś sensownych warunkach, a nie właśnie w taki sposób, że nagle ktoś się w jakimś stopniu wprasza (jasne, nie taki "ktoś", ale wiadomo o co chodzi). Z drugiej strony społeczeństwo jest raczej takie, że panuje pogląd, że dziecko ma obowiązek pomagać rodzicowi na starość i jeśli tego nie robi, to wyrodny syn i lincz w środowisku, bo przecież "biedna staruszka smutna". Ale przecież nierzadko Ci staruszkowie w sile wieku byli naprawdę strasznymi osobami wobec dzieci, a dopiero jak coś im się posypie na starość, to jednak sobie przypominają o dzieciach. Pewnie takich sytuacji i trudnych dylematów będzie coraz więcej.

#pytanie #pytaniedoeksperta #kiciochpyta #babcia #rodzina #rodzice



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Wyślij anonimową PW do autora (niebawem) · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Jailer
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 3
@mirko_anonim: Jeśli babcia radzi sobie jeszcze sama w codziennych czynnościach to pomagać jej na zasadzie zrobienia zakupów, zawiezienia gdzieś, wizyta u lekarza itd. Jak już nie będzie w stanie sama funkcjonować, to wypadałoby się nią zaopiekować, przygarnąć. Pewne zachowana starszych osób należy ignorować i przyzwyczaić się do nich. Takie osoby już myślą inaczej na starość.
No i co w tej sytuacji powinien zrobić syn?


@mirko_anonim: zaproponować dom opieki. Babcia na pewno ma emeryturę, którą można na to przeznaczyć, a skoro potrzebuje uwagi, to dom spokojnej starości jest idealnym miejscem. Nie dość, że ma zapewnione bezobsługowe codzienne życie (dach nad głową i jedzenie), opiekę medyczną, to jeszcze będzie otoczona osobami z podobnymi potrzebami. Jak dla mnie to wyście typu win-win.