Wpis z mikrobloga

Oj, jak dobrze, ojojoj, jak dobrze. Nie spodziewałeś się, że tu, w tej mroźnej krainie, znajdziesz takie miejsce. Słyszałeś tyle o Kuldahar w ostatnich tygodniach, ale rzeczywistość przerosła oczekiwania. Jeszcze wspaniałe drzewo nie pojawiło się na horyzoncie, a już czułeś jego kojące promieniowanie, a potem kiedy majestatyczne gałęzie, przypominające ramiona olbrzymów, ukazały się twoim oczom, ciepło zaczęło się rozlewać po całym ciele, ogarnął cię spokój. Straciłeś towarzyszy podróży, ledwo przeżyłeś lawinę, brodziłeś w metrowych zaspach śniegu, myślałeś, że zamarzniesz, sinymi, zdrętwiałymi rękoma łamałeś sople sterczące ci z nosa, byłeś u kresu sił, a teraz jak ręką odjął. Proszę! Teraz słyszysz śpiew ptaków i pohukiwanie mądrej sowy dobiegające gdzieś z ciemnej gmatwaniny gałęzi. Małe latarenki domostw i sklepów wrośniętych w ogromne korzenie zapraszają do środka strudzonego wędrowca. Stoisz u podnóża najpotężniejszego drzewa w Faerûnie i czujesz błogość. Czym byłaby przygoda bez tych chwil odpoczynku i spokoju, szczególnie w takich okolicznościach, w takim cudownym miejscu?

Nie myślałeś już dzisiaj o swojej misji, do diabła z nią, chciałeś porozmawiać z ludźmi, nacieszyć oczy życzliwymi twarzami i obejrzeć to fascynujące miejsce. Na zewnątrz było tak przyjemnie, że rozważałeś, czy zwyczajnie nie położyć się na ziemi oprószonej zielenią, ale koniec końców uznałeś, że po ostatnich przygodach dobrze będzie spędzić noc w łóżku. Niziołek wynajmujący pokoje nie był przyjemny, ale sam pokój – już tak. Na razie zostawiłeś jednak większość manatków w środku i wybrałeś się do gospody, żeby uraczyć się lodowym winem i posłuchać miejscowych plotek. W środku było gwarno i wesoło, dziewki wdzięczyły się do ciebie, wypinając obnażone w połowie piersi, opowiadano sobie żarty i różne historie, jedne niestworzone, a inne prawdopodobne, straszne i radosne, a wszystkie w tym miejscu równie zajmujące. Kiedy jednak wspomniano o Oswaldzie Fiddlebenderze, wynalazcy i alchemiku, który wylądował swoim statkiem powietrznym nieopodal drzewa, zapragnąłeś go natychmiast zobaczyć. Miałeś jeszcze trochę pieniędzy do wydania.

W drodze do Oswalda spojrzałeś w stronę zaśnieżonego urwiska, nad którym położona była kładka prowadząca w mleczną, nieprzejrzystą zawiesinę, skąd dobiegał jednostajny szum hulającego wiatru. Tak niewiele dzieliło tę enklawę od wrogiego, pełnego niebezpieczeństw świata. Tam czekała przygoda, ale to jutro, już jutro, a dzisiaj błogi spokój.

Nie odszedłeś daleko od tego miejsca, kiedy do twoich uszu dobiegł jakiś stłumiony głos. Tak, to wołanie… jakby „Matkobosko, uciekaj pan”. Zrozumiałeś, że ktoś krzyczał do ciebie, ale było już za późno. Uderzenie w plecy było potężne. Miałeś wrażenie, że wyplujesz wszystkie narządy, zabrakło ci tchu, ale co gorsza, nie byłeś już na ziemi – leciałeś jak wystrzelony z procy. Gdy upadłeś kilkanaście metrów dalej, zdezorientowany, zdążyłeś tylko spostrzec włochatą łapę chwytającą cię za nogę. Znowu leciałeś – tym razem w drugą stronę. Po kolejnym mało komfortowym lądowaniu miałeś jednak więcej czasu. Stanąłeś obolały, odwróciłeś się i zobaczyłeś nacierającą na ciebie wielką małpę z białym, zmierzwionym włosem. Spanikowany, wyciągnąłeś rękę przed siebie, wymruczałeś inkantację i z twoich palców wyleciała pajęczynka, która przykleiła się do ucha potwora. „#!$%@?”, syknąłeś, z miejsca dziwiąc się temu tajemniczemu słowu. „Musiałem się go nauczyć w jakimś portowym mieście, pewnie w Waterdeep, a może…”.

Małpa nie pozwoliła ci dokończyć rozważań. Tym razem walnęła pięścią w twarz. Jakim cudem nie straciłeś przytomności, nie wiadomo, na chwilę cię jednak zamroczyło. Miałeś teraz dosyć kwaśną minę, wyglądałeś nawet komicznie z rozbitym nosem, opuchniętą powieką i bez uzębienia, ba, przysiągłbyś, że usłyszałeś gdzieś w pobliżu chichot, ale tobie nie było do śmiechu. Wielka plama w okolicach krocza nie pozostawiała wątpliwości. Dotarło do ciebie, że twoje życie wisi na włosku.

Nie miałeś sił na magiczny pocisk, zużyłeś je na jakiegoś cholernego goblina podczas przeprawy. W repertuarze dostępnych zaklęć pozostała wielobarwna kula. Złożyłeś obie ręce w stronę biegnącej małpy, wysiliłeś całą swoją uwagę, i z twoich dłoni wystrzeliła iskrząca, tęczowa serpetynka, która pacnęła potwora w nos. Usłyszałeś głośne parsknięcie nieopodal, a potem poczułeś okropny ból. Znowu upadłeś kilkanaście metrów dalej, tym razem na plecy. Pozostało wzywać pomocy, ale kiedy spróbowałeś to zrobić, przeszył cię taki ból w żebrach, że ten poprzedni wydał się przy tym igraszką. Aż cię zmroziło. Odchyliłeś z rezygnacją głowę w bok i wtedy w szparze między omszonymi skałami zobaczyłeś małą twarzyczkę z wyciągniętym, czerwonym nosem. Złapaliście kontakt wzrokowy. Podniosłeś bezradnie rękę w jej kierunku, a zaszklonymi oczami zacząłeś błagać o pomoc. Zaskoczony malec wybałuszył oczy, skręcił główkę i zapiszczał: „Helcynda, hultoj no nos spoziera. Byndą kłopoty. Pakuj rzepę do nylonbojtla i biegaj co sił w girach do dziupli. Zamknij norę i pilnuj Joska, coby szczeniak nie wylazł”. „A ty?!”, pisnęło coś z ciemności obok. „Jo poczekom”, odpowiedział gnom, łypnąwszy z błyskiem w oku na sakiewkę, którą miałeś przywiązaną do paska.

Na podniesioną rękę spadła wielka siła, jak młot. Gruchnęły kości. Małpa przygwoździła ją łapą tak mocno, że wydawało ci się, że zaraz ją urwie. I rzeczywiście, urwała. Podniosła ciało, dalej stojąc na ręce, i jednym gwałtownym ruchem oddzieliła jedno od drugiego powyżej łokcia. Krew trysnęła. Raz jeszcze usłyszałeś pohukiwanie mądrej sowy dochodzące z gmatwaniny gałęzi, zobaczyłeś nad sobą pulsujące życiem wielkie drzewo, od którego biło ciepło, przypomniałeś sobie niedopity kielich lodowego wina, a na koniec doszedłeś do wniosku, że prześpisz się jednak na przyprószonej zielenią ziemi Kuldahar. A jutro witaj przygodo!

Potem, Eluindelu, czarodzieju levelu czwartego, nieśmiertelny elfie, wyszeptawszy „mamo”, zamknąłeś po raz ostatni oczy.

---

„Synek, co się dzieje? Jestem”.

Obudziłeś się zlany potem, łapiąc oddech, jakby cię wydobyto z wody. Było szarawo. Przy łóżku stała trochę przestraszona matka. Małpy nie było, ty byłeś cały. Na wszelki wypadek rozejrzałeś się wokół w poszukiwaniu bezczelnej twarzyczki gnoma. Jego też nigdzie nie było.

Już sobie przypomniałeś. Jesteś Areczek, czarodziej level 32, i zaraz jedziesz do kołchozu. Odetchnąłeś z ulgą.

#icewinddale #forgottenrealms #fantasy #fantastyka #staregry #retrogaming #cope #coolstory #tworczoscwlasna #opowiadanie #przegrywpo30tce #przegryw #muzykazgier #nostalgia #crpg
podsloncemszatana - Oj, jak dobrze, ojojoj, jak dobrze. Nie spodziewałeś się, że tu, ...
  • 7
@Thorkill: O wiele dłużej się ogrywałem z jedynką, a w ostatnich latach z wersją Enhanced Edition. Jak jakiś czas temu odpaliłem dwójkę, której nie wydali w odświeżonej* wersji (niby z powodu zagubionego kodu oryginalnej gry), to przyznam, delikatnie mnie odrzuciło, prawdopodobnie zupełnie niesłusznie. Jeszcze wrócę do dwójki.

Icewind Dale to jedna z moich ulubionych gier, i to w samej topce, co pewnie nie jest zbyt popularną opinią. Przyjemnego grania!

* Zamiast
@pod_sloncem_szatana: Ten screen wyżej jest właśnie z IWD 2 complete z Goga plus widesrcreen mode w rozdzielczości 1280x720. Taką ustawiłem w tym modzie bo tak samo gram w wersje EE IWD1 czy BG2, ale można większą jak ktoś chce. No i gufix mode żeby zlikwidować czarne kwadraty po bokach interfejsu które tam się tworzą przy wyższych rozdzielczościach. I to wystarcza w Windows 10, przynajmniej u mnie. Ale fakt że niektórym się