Wpis z mikrobloga

Myślę, że jedną z mocnych stron tego serialu jest brak tego całego p----------o związanego z Mocą. Nie było w ogóle tego wątku (nie licząc wzmianek o Imperatorze), ale klimat Gwiezdnych Wojen wylewał się z ekranu w każdym odcinku.
#andor #gwiezdnewojny #starwars
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Jailer: Zwłaszcza, że 99.99999% galaktyki to nie jest jedi i sithowe p--------o, tylko zmagania zwykłych ludzi (i nie-ludzi). Andor tym przekonuje. Do tego pierwszy raz było czuć imperialny zamordyzm.
  • Odpowiedz
@Mtsen: Akurat nie-ludzi to w tym serialu praktycznie nie było. A szkoda, brak mocy mi nie wadzi, ale fakt, że w tak rozległej galaktyce praktycznie nie występują obcy to dla mnie bolączka wszystkich Star Warsów poza prequelami.
  • Odpowiedz
@Mtsen: Jasne, wszystko da się wyjaśnić, jeżeli bardzo się chce, ale jednak dla mnie to mocno naciągane. I nie umniejsza mi to jakoś specjalnie przyjemności płynącej z oglądania, ale jednak czasami kłuje w oczy.
  • Odpowiedz
@khaes: Galaktyka mimo wszystko jest ogromna. Nie powinno dziwić, że jednak są miejsca, gdzie są sami ludzie, zwłaszcza pod imperialnym butem. Pamiętam, że nawet w serialu Wojny Klonów były miejsca, gdzie byli w zasadzie sami ludzie, jak np. Onderon. Nawet Naboo, nie licząc Gunganów to było w zasadzie królestwo zamieszkiwane tylko przez ludzi. To pewnie jak z naszym światem. Są monoetniczne państwa narodowe, jak państwa europejskie chociażby i wieloetniczne jak
  • Odpowiedz
@Mtsen: Pewnie, dlatego tym bardziej szkoda, że skupiają się wyłącznie na tych monoetnicznych ;) Marzy mi się serial w Star Warsach, w której choćby supportową rolę grała postać obcego, która nie jest przy tym comic reliefem. Póki co Cad Bane z Boby Fetta miał do tego najbliżej. Ewentualnie Ashoka z Mando, ale za nią nie przepadam, bo jest Mary Sue.
  • Odpowiedz