Wpis z mikrobloga

@Kanarynka: Po co utrudniać skoro może płacić połowę wynajmu do którego byłaby zmuszona, gdyby nie mieszkała w jego mieszkaniu?
Trzeba stosować najprostsze rozwiązania, a nie robić cyrk.
- Wprowadza się i płaci jak współlokatorka.
albo
- Typ się przeprowadza, ona się przeprowadza, urządzają inne mieszkanie, płacą komuś innemu, u typa mieszkają obcy ludzie, którzy mu płacą. On kwotowo wychodzi na 0, ona wychodzi na 0, ale dookoła jest śmietnik i zawracanie
@Pozytywny_gosc:

#!$%@?ąc od tego "mitycznego" równouprawnienia to jest to dość ciężka sprawa.

Rozumiem, że jedna połowa nie chce komuś spłacać kredytu bo w razie kopnięcia w dupę po kilku, a kto wie... Może kilkunastu latach zostaje z niczym.

Z drugiej strony właśnie z punktu widzenia osoby która jest mieszkania właścicielem druga osoba jest pasożytem. Nie dokłada się, a gdyby ta osoba nie miała kredytu to buliłaby taką stawkę za wynajem.

Osobiście
@MateMizu: Błędem jest tutaj patrzenie na tę kasę jako "spłatę części kredytu". To raz.

A druga kwestia, to i jedna uparta strona i druga zachowują się jak gówno w takim wypadku.
Każdy układ jest okej, ale to trzeba do tego podejść tak, żeby sytuacja była win-win.
Skoro laska płaci za wynajem, to propozycja:
"Zamieszkaj ze mną, teraz płacisz 1200, daj mi połowę tego, tobie wychodzi mieszkanie za pół darmo, a ja