Wpis z mikrobloga

Byłem dzisiaj u klienta w domu, bo złamał nogę i nie bardzo może się poruszać jeszcze.

Uprzedzał, że będzie jego matka (80 lat już) i że jest specyficzna. No okej, rozumiem.

No, ale nie spodziewałem się tak fajnej specyficzności. Ona tam chłopa i dzieci ogarnia (żona pracuje, to też jej nie ma większość dnia).

Nagotowała tyle tego wszystkiego, że non stop coś przynosiła. Gość zakłopotany, przeprasza za mamę, a ja jestem zachwycony, bo głodny byłem jak smok, a tu same dobrocie przynosi.

Przez chwilę to w ogóle nie gadałem z nim, tylko się pytałem skąd taki chleb, bo świetny, a ona że sama upiekła, to jak upiekła bo bym sobie zrobił.

Mój kontrahent pod koniec chyba nawet zczaił, że nie musi mamy odganiać, bo stałem sobie z pojemnikami i mówiłem co mi włoży. "A może bigos? Zamrożony mam, ale wczoraj" - Pani da, biere :D

I jem właśnie ten odmrażany bigos, jest sztos.

A tematy załatwiliśmy telefonicznie, bo nic nie zapamiętałem i nic nie ustaliliśmy. Byłem zbyt pochłonięty zapachami i jedzeniem. No i wyszło świetnie, bo on myślał, że wyjdzie na niepoważnego przez nadopiekuńczą matkę (a sam ma 54 lata...) i że go wyśmieję czy coś. Wyszło dokładnie odwrotnie, może i ceny nie są idealne, ale jedzenie jest perfekcyjne i mnie to kupiło. W umowie tego nie zawrzemy, ale nieformalnie jesteśmy ustawieni na dostawę żywności, bo ło matko, ona robi to jak mojej świętej pamięci babcie. Po prostu delicje. A i placek z jagodami, które sama uzbierała, no już byłem napchany jak cholera, ale jeszcze zjem i potem w łazience się uśmiecham najedzony - niebieskim jagodowym uśmiechem. Musiałem przemyć lustro, bo parsknąłem sobie, jakże fajnie.

Także jak ktoś mnie zna, to w najbliższym czasie przybędzie mnie z 10 kilogramów.

#firma #czujedobrzeczlowiek #takietam #praca
  • 4