Wpis z mikrobloga

No dobra, wołam plusujących ten wpis. Wołam osoby plusujące sam wpis, a nie komentarz, który zebrał 2 razy tyle plusów, bo nie wiem jak zawołać z komentarza xD Wpis miał powstać po 3 miesiącach od powrotu do Polski, ale przez pewne sprawy nie mogłem się do niego zebrać, aż w końcu stwierdziłem, że większy sens będzie jak dodam go gdy pewne sprawy sobie w życiu poukładam, zacznę pracę i takie tam. Także wołam po 6 miesiącach.
Więc jak to jest w tej Polsce, faktycznie tak źle, czy może jednak fajnie? Wracam z powrotem do UK czy nie?

Wracając do Polski nie bardzo wierzyłem, że to już. Ciągle odkładałem tę datę powrotu, ale stało się, jestem na lotnisku, wracam. To była moja najdłuższa przerwa w pobycie poza Polską (prawie 2 lata), więc tym bardziej byłem ciekaw jak to będzie. Podróż z rodakami jak zwykle ciekawa, walenie drinów na pokładzie i urlop w Polsce czas zacząć ( ͡° ͜ʖ ͡°) Lądujemy, niektórzy państwo, którzy świętowanie zaczeli świeżo po starcie samolotu już ledwo stoją na nogach i w kolejce do kontroli paszportowej zaczynają się awanturować, ale przez ich stan upojenia wyglądało to komicznie. Byłem jak zwykle przygotowany na wielce obrażonych pana/pani strażnika granicznego z miną jakby siedzieli tam za karę, ale uwaga pierwsze zaskoczenie! Pan strażnik uśmiechnięty, bardzo uprzejmy - myślę sobie, no kurde może się coś ruszyło.

Początki pozytywne, w końcu spotkania ze znajomymi, z rodziną - z czasem jednak okazało się, że niektórzy ludzie przez ten czas znacznie się pozmieniali, że nie dogadujemy sie tak dobrze. Z jednej strony to naturalne, że ludzie się zmieniają, no ale jednak jakiś tam zawód był, bo były wielkie oczekiwania, a jak w końcu się spotykaliśmy no to cóż, to już nie było to, funkcjonowanie w dwóch różnych realiach (tym samym myślenie innymi kategoriami) - polskiej, a brytyjskiej też myśle swoje zrobiło.
Przyszła kolej na kupno auta, bo mimo, że polski zbiorkom stoi na wyższym poziomie niż angielski, to jednak nadal bardzo ogranicza i wielu spraw po prostu bez auta się nie ogarnie - co za przygody z tym były, ilość januszy, komisów, mirków handlarzy i innego polskiego cwaniactwa przeraża. Naprawdę sporo było szukania i nerwów - w końcu jednak udało mi się znaleźć coś fajnego od jednego Oskarka, który dbał o to auto faktycznie i póki co (odpukać!) wszystko git. W końcu też nie ma obowiązku wymiany tablic, niezależnie od tego gdzie auto kupimy w Polsce. Beton urzędniczy w starostwie przy rejestracji za to nadal srogi... paniusie obrażone, że ktoś im każe siedzieć i obsługiwać petentów (tu naprawdę jakbym plaskacza dostał na powitanie z polskimi urzędami) XD
Stan dróg i ilość nowo otwartych ekspresówek też mnie pozytywnie zaskoczyła. Stan tych lokalnych... no tu jest różnie, są fragmenty, które wyglądają jak na jakiejś ukrainie, a są fajnie zrobione. Trochę sobie wyidealizowałem ich stan jak napatrzyłem sie na dziurawe angielskie drogi i nastąpiło zderzenie z rzeczywistością ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rozwiązania infrastrukturalne też często wołają o pomstę do nieba, weźmy taką dwupasmową autostradę A2, nie dość, że absurdalnie droga i zawalona tirami przez co średnia prędkość na niej jest śmieszna, to jeszcze część jest prywatna - i tam musicie na przykład stawać na bramkach i płacić, inna część (państwowa) już jest pozbawiona bramek i musicie płacić online za te odcinki. Jak można wprowadzić takie rozwiązanie nie dostosowując całej sieci dróg pod jeden system płatności, tylko ja jadąc musze się zamartwiać co gdzie i na jakim odcinku mam zrobić i ile zapłacę. Jak o tym zacząłem czytać to myślałem, że ja czegoś nie rozumiem, a nie że to tak wygląda... W poprzednim wpisie mówiłem o angielskiej kulturze jazdy, że jeździ się spokojniej, respektuje wszystkich uczestników ruchu. Liczyłem, że w Polsce coś się zmieniło i poszło w brytyjskim kierunku - niestety nie, mam wrażenie że jest tak samo źle jak było, albo może i gorzej. #!$%@? na krajówkach i ekspresówkach ile fabryka dała, podjeżdżanie na metr, walenie światłami i trąbienie żeby przepuścić, pełna nerwówa na drodze - na porządku dziennym. I po co? Żeby na kolejnym skrzyżowaniu i światłach i tak spotkać sie z takim debilem. Rowerzyści łatwego życia też nie mają. Pato kierowców jest więc od cholery, ale inna sprawa, że odwykłem od polskiego oznakowania, które tez jest samo w sobie patologią. Znaków nawalone tyle, że ciężko czasami zorientować się co gdzie i jak, wydaje mi się coraz cześciej, że tyle tego gówna jest stawianego, bo jakiś szwagier czy brat kogoś z zarządu dróg ma jakąś firme znakarską i tak sie ten biznes kręci. I tutaj wkracza też polska policja - nie brakuje odcinków dróg z ograniczeniami do 50, nawet gdy nie ma wokół żadnej zabudowy, za chwile mamy magiczne ograniczenie do 70/90 i za kilkadziesiąt metrów znowu 50, a policja już czeka za zakrętem z mandatem. Takie to dbanie o bezpieczeństwo i nakręcanie statystyk XD Piesi mają też teraz pierwszeństwo na przejściach, co samo w sobie jest oczywiście jak najbardziej słuszne, ale przez te zagrożenie wysokimi karami za nieprzepuszczenie pieszego dochodzi do dosyć groźnych sytuacji jak tylko ktoś jest w pobliżu przejścia, ale nie jest wiadome czy dana osoba tak po prostu stoi na chodniku czy chce przejść, kierowcy ostro dają po hamulcach i no rodzi to niebezpieczne sytuacje (sam tylko byłem świadkiem kilku stłuczek), tym bardziej przy polskim układzie drogowym i oznakowaniu.
Ale żeby nie było tylko tak negatywnie - widzę poprawe jeśli chodzi o inwestycje w drogi rowerowe i to takie z prawdziwego zdarzenia, zaczęto odchodzić od pseudo dróg rowerowych z krzywego chodnika, a buduje sie na wypasie asfaltowe odseparowane od ruchu pieszych ciągi. I to nie tylko w dużych miastach, ale nawet w małych miejscowościach i wioskach, mnóstwo powstało takich tras przez te kilka lat mojego pobytu w UK. I faktycznie cała masa osób w każdym wieku z nich korzysta co jest fajnym widokiem.

Co do cen - kupno auta przypadło mi w dzień inwazji ruskich (wtedy też miałem przez moment obawy czy dobrze zrobiłem wracając), więc nawet nie uświadczyłem tankowania poniżej 6 zł. Teraz ceny diesla to średnio 7,50/l... zabawne są te kłótnie samochodziarzy z eko aktywistami oszołomami, jedni curwią na wysokie ceny paliw, drudzy cieszą się z tego, bo przecież auta szkodzą środowisku hehe, ale już nie pomyślą, że jakoś towary do sklepów trzeba dowieźć, że jakoś przemieszczać na dłuższe odległości trzeba, a tutaj potrzebne jest paliwo. Wzrost cen paliwa = wzrost kosztów transportu = wzrost cen w sklepach. Ceny w sklepach rzeczywiście są wysokie, ale też jak widze czasami na wykopie wpisy w gorących, gdzie ludzie się żalą co to ile kosztowało... no nie wiem, wiele tych wpisów mam wrażenie, że jest przesadzonych. Fakt, jest drogo, coraz drożej, ale te wpisy typu "patrzcie kupiłem masło chleb, ser i wydałem 200 zł" to sam nie wiem, jakby wyjęte z dupy, byle dostać troche plusów. Mnie osobiście najbardziej przerażają ceny warzyw i owoców, ale co tam - alko nadal nie jest jakieś przesadnie drogie, a to dla wyborców pewnej partii najważniejsze ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ceny usług też poszybowały, ale tutaj też nie jest tak, że nie idzie znaleźć kogoś w rozsądnej cenie. Na przykład za fryzjera mam miejsce w mniejszej miejscowości gdzie płacę 25 zł, ale już w mieście wojewódzkim męski fryzjer/barber to 70/80 zł. Przed wyjazdem płaciłem może połowę tego.
Ceny w knajpach za to #!$%@?ło, nawet biorąc pod uwagę polski wał, wszystkie rachunki, koszty pracownicze i inne, to ceny które sobie wołają to kpina. Mimo tego i tak ludzi, którzy jadają na mieście jest od cholery. Jednak pomimo to muszę przyznać jedno - czy idziecie do jakiejś miejscówki bardziej fancy czy jakiejś podrzędnej knajpki czy mc donalda to jakość posiłków, obsługa, czystość pomieszczeń, toalet jest na nieporównywanie wyższym poziomie niż w UK. Mam wrażenie, że ludzie tutaj się bardziej starają o klienta i wchodząc do losowej knajpy masz większą szansę wyjść zadowolonym niż w UK.

Sami ludzie spotykani na ulicy, w sklepie... tu chyba zmieniło się na plus, w sklepie raz, może dwa razy natknąłem się na naburmuszonych sprzedawców. Jedno babsko miałem ochotę aż gdzieś zgłosić, ale w końcu machnąłem na to ręką. Poza tym sprzedawcy mili, uśmiechnięci. Co do innych randomowo spotykanych osób.. no cóż, zahaczysz o kogoś to raczej nie usłyszysz odpowiednika "sorry mate" tylko #!$%@?, nawet się nie spojrzą, ale zdarza się, że spotkasz się z kimś wzrokiem to ta osoba się uśmiechnie, trochę chyba więcej takich sytuacji niż kiedyś. Oczywiście nazjeżdżało bardzo wielu ukraińców i tutaj kilka gorzkich słów, mimo ich uwielbienia na wykopie. Jest ich po prostu za dużo, kilka lat temu śmiano się z niemiaszków, że przyjmują uchodźców jak leci, ale oni zrobili to z głową rozlokowując ich po całym kraju. Polski rząd zrobił to bez żadnego planu i efekt jest taki, że niektóre polskie miasta są przeludnione, rynek najmu został przez nich #!$%@? - już wcześniej był chory, ale w tym momencie to katastrofa, ceny astronomiczne, a znalezienie wolnego mieszkania graniczy z cudem. Nie mówiąc już o problemach z miejscami w szkołach/przedszkolach czy w placówkach medycznych. Obawiam sie, że ukry podzielą los Polaków w UK - już teraz slyszy się coraz wiecej negatywnych opinii na ich temat, a jak przyjdzie jesień i jeszcze wieksze problemy z miejscami w szkołach, szpitalach, miejscami w akademikach (gdzie ukry mają pierwszeństwo xD) i na rynku najmu, a ceny energii wywali w kosmos, to po prostu musi się na nich odbić. Przypominam, że przekroczenie miliona Polaków mieszkających na Wyspach zajęło ponad 10 lat od otwarcia rynku pracy - ukrów przyjechało do Polski w 3 miesiące ponad 3 miliony. Niech to da do myslenia. Sam jestem za pomocą, ale w przypadku gdy kraj jest w stanie zaspokoić potrzeby własnych obywateli, potem można mysleć o pomocy innym. Tu oczywiście zrobiono wszystko po polsku na odwrót, na zasadzie "jakoś to będzie".
Ale... poza ukraińcami widać napływ ludzi z innych krajów, szczególnie z Azji, naprawde wydaje się ich dużo więcej niż pare lat temu. Nawet w mojej okolicy rodzinnej, w małej miejscowości ich sporo, niektórzy nawet otworzyli jakieś swoje biznesy, np. z żarciem. Czyli wbrew temu co krzyczał pis kilka lat temu, Polska poszła w pewnym stopniu w multi kulti. I absolutnie nie mam z tym problemu, taka kontrolowana imigracja jest jak najbardziej okej. Podkreślam kontrolowana.

Co do tego co się widuje na codzień - w UK raził mnie wszechobecny syf na ulicach, który nikomu nie przeszkadzał. Polska to przy tym cud, naprawde jest czysto i schludnie, zarówno w miastach, parkach, jak i choćby poboczach dróg. Oczywiście zdarzają sie syfiarze i śmieci i to nie tak rzadko, ale to zupełnie inna skala niż w UK. Po drugie bezpieczeństwo - czuje się tutaj bezpiecznie, niezależnie o której porze wychodzę, nie ma tylu "gett", nożownicy to rzadkość. W Anglii mieszkałem w jednej z najbardziej spokojnych dzielnic w mieście, a i tak masa podejrzanych typów się kręciła, a policja bywała regularnym gościem na dzielnicy.
Praca - tutaj trochę bałem się, że będzie problem, bo tak jak przed powrotem robiłem research to znajdowałem multum ogłoszeń, ale na jakąś fizyczną robote, z pracą dla specjalistów już większy problem bo i mnóstwo osób na jedno miejsce. Poświęciłem jednak kilka dni, zrobiłem nowe dwujęzyczne cv w polskim "standardzie" i zaaplikowałem. Opłaciło się. W sumie przeszedłem 2 etapy i się dostałem (dla ciekawskich ogólnie mówiąc branza e-commerce). Na pewno pomógł mi mój angielski i doświadczenie z UK. I muszę powiedzieć, że jestem zadowolony, warunki pracy spoko, w końcu mam czas na siebie, brak sztywnych godzin pracy, hybryda. Jedyne co mnie drażni czasem to szef, wychodzi z niego czasem służbista, wiecie - taki gość, który najchętniej cały czas spędzałby w pracy, żyje tą pracą 24/7... Zarobki - to nie jest wielka tajemnica, ale przypominam, że jesteśmy na wykopie, więc pozwolicie, że nie bede ich jednak ujawniał żeby nie usłyszeć tekstów, że hehe, co to jest jakieś tam 15k, przecież tyle mając to na waciki nie starcza lol XDD No - ale generalnie nie jest źle, to żadne wielkie kokosy, ale też nie klepanie biedy. Czasem jak zaczynam narzekać na pracę to widzę ludzi czekających na przystankach na swoje pracownicze autobusy i widząc te wszystkie smutne twarze, myśląc, że idą #!$%@?ć do jakiegoś Amazona za 2,5k zaczynam doceniać co mam.
Tak, niestety - nadal mnóstwo firm oferuje ochłapy rzędu minimalnej albo trochę ponad, jak oferują 3k netto to jest już naprawdę nieźle, takie zarobki nie tylko spotkać można w typowo "robolskich" pracach, ale też w biurach. Mówię tu typowo o etacie, wiadomo jak nawalisz nadgodzin to zarobić można więcej, ale chyba nie o to chodzi w życiu żeby spędzać po 60-70 godzin tygodniowo w pracy i nie mieć na nic siły potem...

Podsumowując - pomijając aspekty polityczne, Polska zmienia się, mentalność ludzi też. Niestety pewne aspekty funkcjonowania w tym kraju pozostają niezmienne, masa absurdów drażni szczególnie mocno, gdy doświadczyło się życia w zachodnim kraju, gdzie takie i inne problemy nie istniały, a tu nagle okazują się nie do przejścia. Gdybym miał "po polsku" przeliczać co zarobiałem w UK, a w PL, to zarobię mniej, ale mój poziom życia nie spadł, wręcz przeciwnie, wzrósł. Mam więcej czasu na rozrywki, moje życie towarzyskie znacznie odżyło, spotykam się ze znajomymi, bardziej zacząłem dbać o swoje zdrowie, wyjeżdżam gdzie mam ochotę, generalnie towarzyszy mi mniej stresów, praca sprawia mi więcej satysfakcji, a tym samym mam po niej więcej czasu dla siebie. Oczywiście towarzyszą mi jakieś obawy co będzie dalej, ale towarzyszyłyby mi również żyjąc w UK. Tak, zarobię i odłożę mniej, wróciło liczenie cen przy zakupach, zanim coś kupię zastanowię się 2 razy - w Anglii po prostu brałem do koszyka co mi sie podobało na wyjebce. Nie mniej jednak mój powrót pomimo kilku potknięć i błędów uważam za udany i wróciłbym po raz drugi, ale...

jeśli chcecie wiedzieć czy polecam powrót to odpowiem - I TAK I NIE. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie bo każdego sytuacja osobista jest inna. Jeśli jesteście specjalistami, macie konkretny fach, a przede wszystkim macie plan na siebie co chcecie robić, odłożyliście trochę grosza, macie łeb na karku - uważam, że poradzicie sobie bez problemu i będziecie żyć na normalnym poziomie. Jeśli jednak wracacie z myślą, że jakoś to będzie, bez planu, nie macie fachu i wykształcenia, a w UK pracowaliście fizycznie to możecie się ostro przejechać. Bo nagle się okaże, że te 3000 netto/msc to szczyt możliwości i to wypruwając se flaki. I nie piszę tego absolutnie z pogardy dla takich ludzi! Uważam, że każdy zasługuje na godne życie i płace, niezależnie czy jest programistą 15k czy robi na produkcji, ale tak wygląda polska rzeczywistość.
Podam Wam przykład - pewnie niektórzy z was śledzą jakieś polskie reemigracyjne kanały na yt. Jest na przykład taki chłop, który siedział 15 lat w UK i przez ten czas nie nauczył się nawet języka, a pracował jedynie przy rozładowywaniu tirów. Wrócił do Polski, buduje dom, w pracy zaproponowali mu 2200 zł, a każdy jego film to płacz jak jest źle w tej Polsce... I tacy ludzie to chyba najwięksi frustraci. A jest inny Polak, wrócił po 5 latach z UK, gdzie pracował jako lakiernik, w Polsce też robi w tym fachu, ogarnia dobrze angielski i również buduje dom i zarabia przyzwoite pieniądze. Gdy nagrał film, że jedzie do Anglii, masa ludzi zaczęła mu pisać, że ooo, a nie mówiłem że wrócisz hehe, wracaj z tej #!$%@?, spoko byku wracaj do nas. Okazało się, że jedzie tylko w odwiedziny do rodziców i zaczęło się plucie jadem i bóldupienie takich właśnie frustratów, którzy gdzieś tam utknęli za granicą ze swiadomością, że w Polsce sobie nie poradzą.
Jeszcze raz chce podkreślić, że każdy ma inną sytuacje życiową i tym samym inny punkt widzenia, ja akurat widzę to tak jak przedstawiłem i powrotu nie żałuję. Oczywiście też niczego nie wykluczam, jeśli będzie mi źle to wyjadę, ale narazie nie mam takiej potrzeby. Jeśli jesteście szczęśliwi będac poza Polską to super, żyjcie sobie dalej i niech Wam się wiedzie! :) Jeśli mieszkacie w Polsce, albo wracacie do Polski to też super i powodzenia Wam wszystkim :D Mój wpis powstał też trochę dla takich osób, które się wahają i może ich zainteresować punkt widzenia osoby, która wrociła - zawsze lepiej przeczytać chyba coś takiego, niż kolejne mądrości ludzi qrwiących na Polskę i wychwalających emigrację, którzy jednocześnie nigdy za granicą nie mieszkali, a mają najwięcej na ten temat do powiedzenia :D
Do UK chyba na długo pozostanie mi sentyment i trochę zaczałem tęsknić, ale to nie za samym mieszkaniem, a po prostu takim angielskim klimatem, dlatego pewnie wpadnę wkrótce w odwiedziny.
Kto dotrwał do końca gratuluję i życzę udanej niedzieli! :D

#uk #emigracja #przemyslenia
  • 75
  • Odpowiedz
@shelby0153: coraz częściej myślę o powrocie do PL i się boję. Decyzję o wyprowadzce do innego kraju podjąłem spontanicznie a powrót do ojczyzny jawi mi się jako potężne przedsięwzięcie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pogoda jak? Przeskok z Londynu do tegorocznych upałów musiał być sporym szokiem. No i nie boisz się, że zima będzie problem z energią?
  • Odpowiedz
@shelby0153 fajnie, że się wiedzie. Też mam setki myśli o powrocie, ale za każdym razem jak wpadam w odwiedziny to nie mogę wytrzymać wiecej jak 2 tygodnie.
Tak jak wspominałeś, na drogach wariactwo - możesz jechać na spokojnie, a gościu z naprzeciwka przeciaga wyprzedzanie do ostatnich metrów. To jest standard na krajówkach za każdym #!$%@? razem jak mam objazdówke po rodzinie to na prostej musze dawać po hamulcach.
Patola urzędów poraża, kupiłeś
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
Jeśli jesteście specjalistami, macie konkretny fach, a przede wszystkim macie plan na siebie co chcecie robić, odłożyliście trochę grosza, macie łeb na karku - uważam, że poradzicie sobie bez problemu i będziecie żyć na normalnym poziomie. Jeśli jednak wracacie z myślą, że jakoś to będzie, bez planu, nie macie fachu i wykształcenia, a w UK pracowaliście fizycznie to możecie się ostro przejechać. Bo nagle się okaże, że te 3000 netto/msc to szczyt
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 15
@shelby0153: szacun, że chcialo Ci sie pisac, zwykle nie mam cierpliwości do tak dlugich tekstow ale ten łyknąłem bez problemu zaciekawiony. Życzę powodzenia w Polsce, oby Ci sie tam powodziło i podobalo, a jak nie droge powrotną masz otwartą ;) moze jakies kolejne podsumowanie za rowno rok od tego wpisu?
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 11
@shelby0153: dzięki za wpis, byku.
Siedzę, se w UK i czasem rozważam powrót. Też widzę sporo zmian na plus od czasu gdy wyjechałem, gdy odwiedzam Polskę.

Ale czy ja dobrze zrozumiałem, że byłeś #zagranico raptem 2 lata? No nie jest to nic ale wg mnie o wiele za krótko aby odwyknąć od polskiej rzeczywistości, czy samemu się jakoś bardzo zmienić. Znaczy doświadczenie nabyte w ten sposób, jak to jest gdzie indziej,
  • Odpowiedz
@shelby0153: no dobra, ale dalej, tak jak w poprzednim wpisie mówisz o powrocie po 2 latach przerwy i wielkim zdziwieniu jak się w Polsce zmieniło. Przez te 2 lata nie zmieniło się praktycznie nic, to że w UK jest więcej śmieci i wszystko jest "starsze" niż w PL to wiadomo każdemu, kto w Uk był chociaż na 3 dniowej wycieczce. Mówisz o powrocie i zadowoleniu, gdzie przez te wszystkie akapity nie
  • Odpowiedz
Dzieki wszystkim za miłe słowa :)

@Stolbilardowy: rzeczywiście ostatnie upały trudne do zniesienia były - na szczescie w mieszkaniu mam klimę, ale chyba najgorsze są te nagłe nawałnice i burze - to już wole jak sobie delikatnie siąpi ten deszcz jak to było w Anglii. Co do energii to zobaczymy.
@pol-scot: powodzenia! jaki kierunek? NL/DE?
@przegrywNL: czasami kolega daje mi się pobawić swoim 13 pro max i wtedy wchodze
  • Odpowiedz