Wpis z mikrobloga

Mircy i mirableki, czy Waszym zdaniem pojawienie się dziecka zawsze oznacza totalną zmianę trybu życia i dostosowywanie wszystkiego pod dziecko? Ostatnio mocno zastanawia mnie fakt, że część znajomych z mojego otoczenia, którym pojawiło się dziecko, nagle z osób towarzyskich, wesołych, stali się tacy skapciali, bez własnego życia, wyizolowani, wszystko jest uzależnione od dziecka. Jakiekolwiek wyjście z domu to planowanie jakby mieli wejść na mont everest. I nie chodzi o wielkie rzeczy nawet, tylko nawet zwykły spacer, np. "o tej godzinie nie bo dzieciak będzie jadł, potem spał, potem pierdział etc." Ogólnie rozumiem, że dziecko ma swoje potrzeby, u jednego te potrzeby są większe, u innego mniejsze, ale obserwuję w swoim otoczeniu, że życie niektórych ziomków zmieniło się na tyle mocno, jakby zatracili w tym rodzicielstwie samych siebie, gdzie w życiu przed dzieckiem były to zupełnie inne osoby. Wszystko, dosłownie wszystko jest uzależnione od dziecka. I zrozumiałe jest to, że z niemowlakiem kilkumiesięcznym to norma, ale jak już mają te półtora roku czy kilka latek to jest to samo. Powiedzcie z doświadczenia własnego czy Waszego otoczenia, czy tak po prostu zawsze jest? Czy jednak znacie przykłady par gdzie pojawienie się dziecka nie zmieniło wszystkiego tak diametralnie?
#rozowepaski #niebieskiepaski #dzieci
  • 35
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@mdka: tak, jest to gigantyczna zmiana pod wieloma względami. Każde wyjście to logistyka, więc nie dziw się znajomym że jest ich mniej w towarzystwie. Pamiętaj, że w aktualnym modelu dzieckiem zajmują się najczęściej tylko dwie osoby, co jest dodatkowa trudnością
  • Odpowiedz
  • 3
Czemu uważasz, że nie są weseli? Zmieniły się rzeczy co ich cieszą. Kiedyś było to ganianie z patykiem i jedzenie piasku, potem imprezowanie, teraz kaszojad.
  • Odpowiedz
  • 5
@mdka nic nigdy nie zmieniło mojego życia dotad tak jak urodzenie dziecka a i tak moja żona jest mega ogarnięta i większość obowiązków odnośnie dzieci bierze na siebie bo ja pracuję. Może są ludzie lepiej zorganizowani ale z tego co widzę po najbliższych znajomych to tak jak piszesz - tu nie ma miejsca na spontan, wszystko musi działać perfekcyjnie
  • Odpowiedz
@Fokstrot88: nie żyje się na kupie tj. rodzice mieszkają osobno, niż dziadkami, rodzina jest rozrzucona po Polsce i świecie. Dziadkowie często są aktywni zawodowo i nie zajmują się wnukami, więc opieka przypada głównie na dwie osoby. Im opieka rozbija się na więcej osób, tym jest łatwiej.
  • Odpowiedz
@Fokstrot88: dzieckiem zajmuje się niemal wyłącznie matka i ojciec w proporcjach zmiennych. Babcie albo pracują albo są za daleko, reszta rodziny podobnie lub wprost "Twój kaszojad, Twój problem" i okazuje się że nie ma tego rodzicielstwa jakie my mieliśmy za dzieciaka - stado wychowywane trochę przez wszystkich.

Teraz stara sąsiadka pod blokiem jak widzi pałętające i bawiące się dzieciaki w wieku podstawówki nie zerknie na nie po prostu, tylko będzie
  • Odpowiedz
@ciemnienie: @moll: jasne, chcialem się tylko upewnić, czy o to chodzi. Sam mam prawie dwulatka i jest dokładnie tak jak piszecie. U nas to tez jest skrajność, bo przez ten cały okres udało nam się wieczorem z żona spędzić czas od 19 do 23 samotnie tylko raz, miesiac temu. Pierwsze wspólne, wieczorne, wyjście na koncert. Wcześniej nie było ani chęci, ani możliwości pomocy ze strony kogokolwiek w rodzinie.
  • Odpowiedz
@Fokstrot88: i dla mnie to jest śmiech przez łzy, jak mi się matki i ciotki wymądrzają, jak to one nie były zorganizowane i czego one nie były w stanie zrobić przy dziecku. Ale jak zapytasz kto w tym czasie im dzieci ogarniał to już cisza i koniec tematu xD
  • Odpowiedz
  • 1
@mdka Zgaduje, że są tak zmęczeni zajmowaniem się dzieckiem (wstawanie w nocy itp.), że zwyczajnie zaczęli wykorzystywać dziecko jako wymówkę. Jak się chce, to się szuka sposobu. Jak się nie chce to się, szuka powodu.
  • Odpowiedz
  • 2
@mdka niestety pierwsza dwa lata to właściwie nawet do kibla w spokoju nie pójdziesz. A później żeby nie dostało szału to robisz wszystko pod dziecko, czyli musisz porządnie nakarmić, zorganizować mu czas i drzemkę, a potem od początku. Masz niejadka, to każdy posiłek to dwie godziny. I nie możesz zostawić dziecka samego nawet na chwilę, więc każdy jest zmęczony po takim czymś. Nie ma czasu na dawne życie niestety.
  • Odpowiedz
@mdka: ja stosuję zasadę masek tlenowych w samolocie - najpierw sobie, potem dziecku. Jak czuję, że mam psychicznie lub fizycznie dość, to podrzucam dziecko dziadkom na parę godzin, bo nic z tego dobrego nie wyniknie. Ale o takich godzinach, że bez problemu je ogarną. Czyli wieczór z koleżankami odpada, ale popołudniowa kawa już jak najbardziej.
  • Odpowiedz