Wpis z mikrobloga

1707 + 1 = 1708

Tytuł: Rzeźnia numer pięć
Autor: Kurt Vonnegut
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 4/10
ISBN: 9788381169080
Tłumacz: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Forma książki: audiobook
Sięgnąłem po tę książkę z pewnym ociąganiem, ponieważ obawiałem się, że wywoła we mnie jakiś dysonans poznawczy, a nikt nie lubi być wyciągany ze strefy komfortu za uszy. Zaryzykowałem, że ogarnie mnie fala cieplejszych uczuć w stosunku do zachodnich sąsiadów albo że poczuję nić empatii dla losu drezdeńczyków, zbombardowanych 13 i 14 lutego 1945 r. przez ponad 2000 bombowców. No i nic z tych rzeczy się nie wydarzyło, i wcale mnie to nie cieszy. Kurt Vonnegut mnie rozczarował.

Nawet nie dlatego, że samego bombardowania w książce nie zobaczymy. Już po pierwszych kilkunastu-kilkudziesięciu stronach zorientowałem się, że jeśli się pojawi, to w kulminacyjnym momencie, albo w ogóle. Vonnegut o dramacie miasta wolał opowiedzieć, pokazując rozsypaną osobowość głównego bohatera, apatycznego Billy'ego. Tak należy bowiem chyba interpretować mieszanie czasów, a także fantastyki z rzeczywistością – naszego protagonistę raz widzimy w czasach wojny, ale jeszcze przed nieszczęsnym nalotem aliantów, innym razem w latach 60., a jeszcze innym razem na planecie Tralfamadorczyków. To nie narrator skacze to tu, to tam, to Billy przenosi się raz w przyszłość, raz w przeszłość. Nie ma punktu oparcia, chyba że za punkt oparcia uznać koncept nieśmierci, przejęty rzekomo od przybyszów z innej planety. Człowiek nigdy nie umiera, zawsze żyje w jakimś czasie, i nawet jeśli akurat w tym jednym momencie traci życie, to żyje w innych. A do tego na nic nie ma wpływu – wszystko, co się dzieje, musi się dziać w taki, a nie inny sposób, bo taką ma konstrukcję. Przyjmijmy, że ktoś, kto widział w swoim życiu dużo śmierci, dużo, jak to się mówi, bezsensownej śmierci, mógł wykształcić w sobie taki mechanizm obronny.

Te puzzle mnie nie rozczarowały. Rozczarowało mnie za to nagminnie powtarzane „zdarza się” (w oryginale so it goes), ilekroć mowa jest o jakiejś śmierci czy też nieszczęściu. Ktoś powie: „daj spokój, żeby tak krótkim zwrotem się denerwować”, a ktoś inny: „ha, o to właśnie chodziło, tak sobie to wymyślił Vonnegut, że masz się tym zirytować". No nie wiem. Wcale się nie irytuję tym, że on bagatelizuje śmierć (co można uznać za część wspomnianego mechanizmu obronnego), czyniąc z niej dzieło przypadku, tylko tym, że ją właśnie celebruje, a dokładniej mówiąc, celebruje swoją rolę rewelatora wielkich tajemnic egzystencjalnych. Tymczasem cała literatura, wzdłuż i wszerz, wypełniona jest doświadczeniem śmierci, i ta polska, wojenna – również. Tylko w jednej „Rzeźni numer pięć” autor zasugerował tym stemplowaniem każdego doświadczenia śmierci przez „zdarza się”, że wie więcej i że to, co widział, to było paradoksalnie naprawdę coś dużego, wyjątkowego. I olaboga, zdarza się, patrzcie, jaki absurd człowieczego losu.

A właśnie, skoro już mowa o hiperbolach.

Mało kto zdawał sobie sprawę, że było to dużo gorsze niż na przykład Hiroszima. Ja też tego nie widziałem.

Billy zaś oglądał największą masakrę w historii Europy, czyli bombardowanie Drezna. Też się zdarza.

Tego wieczoru nic się nie wydarzyło. Dopiero następnej nocy zginie w Dreźnie sto trzydzieści tysięcy ludzi. Zdarza się.

Vonnegut opierał swoje liczby na pracach znanego negacjonisty Davida Irvinga, w rzeczywistości w Dreźnie zginęło ok. 25 tysięcy ludzi. Nie mogłem się też uwolnić od wrażenia, że szlachetny pacyfizm autora polega na zamykaniu oczu i zatykaniu uszu, aby nie zrobić źle swojemu samopoczuciu i aby nie skalać swojego głębokiego humanizmu cywilizowanego człowieka Zachodu, bo że wojny zawsze będą, to inna sprawa – to autor sam przyznaje na początku powieści. Ale co z oczu, to serca, niech się gdzieś tam wyrzynają, abyśmy tylko sami się nie pobrudzili. Przez obecny kontekst polityczny taka postawa nie budzi mojego przesadnego entuzjazmu.

#bookmeter #literatura #ksiazki #czytajzwykopem #literackieimpresje #literaturaamerykanska #wojna #drezno #historia #literaturapieknabookmeter
podsloncemszatana - 1707 + 1 = 1708

Tytuł: Rzeźnia numer pięć
Autor: Kurt Vonnegut
G...

źródło: comment_1654717685vdJQrl0nFg4YtR7FIW2opJ.jpg

Pobierz
  • 8
Informacje nt. książki z tagu #bookmeter:

Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★★★ (7.8 / 10) (12 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2022-07-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: literatura, poeci, gatunki
Gatunek książki: powieść

Ostatnie recenzje tej książki:
1\. 2022-04-03 - Użytkownik Czlowiek_i_ludz_zarazem ocenił na: ★★★★★★★ (7.0 / 10) - Wpis »
2\. 2022-03-24 - Użytkownik problemat ocenił na: ★★★★★★★★★★ (10.0 / 10) - Wpis »
@pod_sloncem_szatana:
Jeśli patrzeć przez pryzmat zaangażowania literatury, oczekiwania od niej żeby dała jednoznaczny komentarz do oczywistej zbrodni, to pewnie masz rację.

Dla mnie ta książka była pierwszą stycznością i Vonnegutem, i z faktem dokonanym - bombardowaniem. Mało kwiecisty język, ale pewnego rodzaju cyniczne poczucie humoru moje serce zdobyło. Ogólnie mało się w naszej wersji historii mówi o zbrodniach zwycięzców 2WW. Kolejne niemieckie miasto - Wrocław - też zostało praktycznie zrównane z
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@pod_sloncem_szatana:
Jakkolwiek nie mogę się zgodzić z oceną, to jednak cenię argumentację opinii. To miła odmiana, przeczytać składną, spójna opinię, z którą po prostu mi nie po drodze ( )
To jednak pewien strumień świadomości z niezaprzeczalną nutą pacyfizmu, z którą było mi bardzo po drodze. Ciekawy jestem jak bym dziś to odebrał
@pod_sloncem_szatana: trochę przeszarżowałeś z tym ostatnim akapitem. Pamiętaj, że obie książki to lata 60., wtedy Irving jeszcze nie uchodził za negacjonistę a szacunki ofiar II wojny światowej były jeszcze mocno niepełne i przesadzone. Swoją drogą zajmując się zbieraniem trupów bezsensownej operacji wojskowej łatwo zostać pacyfistą
@pansiano: Po „Paragraf 22” z pewnością sięgnę. Miałem go na liście lektur, którymi jestem zainteresowany, ale ostatnimi czasy zniknął mi z radarów, więc dzięki za przypomnienie.

Według mnie „Rzeźnia numer pięć” to literatura mocno zaangażowana, ba, powiedziałbym, że nawet mocno mocno – i być może uwiera mnie w niej właśnie to, że to zaangażowanie próbuje w moim odczuciu nieskutecznie zamaskować czarnym humorem i dystansem. A wszystko i tak widać. Rozumiem jednak,
mnie, Irvinga i Vonneguta, to oni bardziej przeszarżowali


@pod_sloncem_szatana: ale Ty masz perspektywę niemal wieku, oni pisali po 20 latach, dodatkowo Vonnegut w wydarzeniach uczestniczył. W tej sytuacji trudno oczekiwać chłodnego umyslu. Jakbyś rzucił okiem na początkowe szacunki jakiejkolwiek zbrodni XX w. to zobaczysz to sami, niezależnie czy dotyczy to holocaustu, wielkiego głodu czy bombardowań strategicznych. Dopiero po kilkudziesięciu latach ludzie zaczęli podchodzić do tych spraw bardziej metodycznie
@pod_sloncem_szatana łatwo jest napisać taką recenzje z perspektywy blisko wieku od tych wydarzeń. Moim zdaniem autor w ten może mało wyrafinowany sposób chciał pokazać bezsens wojny i zabijania, trudno też oczekiwać od niego emocjonalnego podejścia do śmierci po tym, gdy na wojnie widział ją w każdym odcieniu - od prostego dostania kuli w łeb po powolne umieranie wywołane gangreną.