Aktywne Wpisy
BanderaFella +2
To mój pierwszy post na tym forum. Jestem Ukraińcem mieszkającym we Wrocławiu. Lubię to miasto, ponieważ tu jest wielu Ukraińców, czuję się jak w domu.
Nie do końca rozumiem was Polaków. Popełniacie przestępstwo rozsypując zboże na drodze. Nie macie empatii ani współczucia. Nasi ludzie umierają za was, a wy knujecie przeciwko nam i chcecie nas zniszczyć. My staramy się przetrwać i wygrać walkę z okupantem. Wy nam nie pomagacie, tylko wbijacie nóż
Nie do końca rozumiem was Polaków. Popełniacie przestępstwo rozsypując zboże na drodze. Nie macie empatii ani współczucia. Nasi ludzie umierają za was, a wy knujecie przeciwko nam i chcecie nas zniszczyć. My staramy się przetrwać i wygrać walkę z okupantem. Wy nam nie pomagacie, tylko wbijacie nóż
Ziom166 +8
#zalesie
Niewiele mnie rzeczy #!$%@? równie mocno co "altruisci", którzy czują potrzebę uczenia każdego, bez zgody/przyzwolenia osoby uczonej.
Przykład: Jakiś czas temu poszłam z znajomym na bilard do jakiegoś zwykłego lokalu typu bilard + kregle. Zasadniczo nic niezwykłego. No więc sobie gramy, jakieś podstawy mamy, ale z celnoscią średnio. Mimo to czerpiemy radość, ględzimy sobie, no jest miło ogólnie.
I wtedy się pojawią on - zjeb, który czuję potrzebę uczenia każdego naokolo
Niewiele mnie rzeczy #!$%@? równie mocno co "altruisci", którzy czują potrzebę uczenia każdego, bez zgody/przyzwolenia osoby uczonej.
Przykład: Jakiś czas temu poszłam z znajomym na bilard do jakiegoś zwykłego lokalu typu bilard + kregle. Zasadniczo nic niezwykłego. No więc sobie gramy, jakieś podstawy mamy, ale z celnoscią średnio. Mimo to czerpiemy radość, ględzimy sobie, no jest miło ogólnie.
I wtedy się pojawią on - zjeb, który czuję potrzebę uczenia każdego naokolo
Tytuł:
Rzeźnia numer pięć
Autor:
Kurt Vonnegut
Gatunek:
literatura piękna
Ocena:
4/10
ISBN:
9788381169080
Tłumacz:
Lech Jęczmyk
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Forma książki:
audiobook
Sięgnąłem po tę książkę z pewnym ociąganiem, ponieważ obawiałem się, że wywoła we mnie jakiś dysonans poznawczy, a nikt nie lubi być wyciągany ze strefy komfortu za uszy. Zaryzykowałem, że ogarnie mnie fala cieplejszych uczuć w stosunku do zachodnich sąsiadów albo że poczuję nić empatii dla losu drezdeńczyków, zbombardowanych 13 i 14 lutego 1945 r. przez ponad 2000 bombowców. No i nic z tych rzeczy się nie wydarzyło, i wcale mnie to nie cieszy. Kurt Vonnegut mnie rozczarował.
Nawet nie dlatego, że samego bombardowania w książce nie zobaczymy. Już po pierwszych kilkunastu-kilkudziesięciu stronach zorientowałem się, że jeśli się pojawi, to w kulminacyjnym momencie, albo w ogóle. Vonnegut o dramacie miasta wolał opowiedzieć, pokazując rozsypaną osobowość głównego bohatera, apatycznego Billy'ego. Tak należy bowiem chyba interpretować mieszanie czasów, a także fantastyki z rzeczywistością – naszego protagonistę raz widzimy w czasach wojny, ale jeszcze przed nieszczęsnym nalotem aliantów, innym razem w latach 60., a jeszcze innym razem na planecie Tralfamadorczyków. To nie narrator skacze to tu, to tam, to Billy przenosi się raz w przyszłość, raz w przeszłość. Nie ma punktu oparcia, chyba że za punkt oparcia uznać koncept nieśmierci, przejęty rzekomo od przybyszów z innej planety. Człowiek nigdy nie umiera, zawsze żyje w jakimś czasie, i nawet jeśli akurat w tym jednym momencie traci życie, to żyje w innych. A do tego na nic nie ma wpływu – wszystko, co się dzieje, musi się dziać w taki, a nie inny sposób, bo taką ma konstrukcję. Przyjmijmy, że ktoś, kto widział w swoim życiu dużo śmierci, dużo, jak to się mówi, bezsensownej śmierci, mógł wykształcić w sobie taki mechanizm obronny.
Te puzzle mnie nie rozczarowały. Rozczarowało mnie za to nagminnie powtarzane „zdarza się” (w oryginale so it goes), ilekroć mowa jest o jakiejś śmierci czy też nieszczęściu. Ktoś powie: „daj spokój, żeby tak krótkim zwrotem się denerwować”, a ktoś inny: „ha, o to właśnie chodziło, tak sobie to wymyślił Vonnegut, że masz się tym zirytować". No nie wiem. Wcale się nie irytuję tym, że on bagatelizuje śmierć (co można uznać za część wspomnianego mechanizmu obronnego), czyniąc z niej dzieło przypadku, tylko tym, że ją właśnie celebruje, a dokładniej mówiąc, celebruje swoją rolę rewelatora wielkich tajemnic egzystencjalnych. Tymczasem cała literatura, wzdłuż i wszerz, wypełniona jest doświadczeniem śmierci, i ta polska, wojenna – również. Tylko w jednej „Rzeźni numer pięć” autor zasugerował tym stemplowaniem każdego doświadczenia śmierci przez „zdarza się”, że wie więcej i że to, co widział, to było paradoksalnie naprawdę coś dużego, wyjątkowego. I olaboga, zdarza się, patrzcie, jaki absurd człowieczego losu.
A właśnie, skoro już mowa o hiperbolach.
Mało kto zdawał sobie sprawę, że było to dużo gorsze niż na przykład Hiroszima. Ja też tego nie widziałem.
Billy zaś oglądał największą masakrę w historii Europy, czyli bombardowanie Drezna. Też się zdarza.
Tego wieczoru nic się nie wydarzyło. Dopiero następnej nocy zginie w Dreźnie sto trzydzieści tysięcy ludzi. Zdarza się.
Vonnegut opierał swoje liczby na pracach znanego negacjonisty Davida Irvinga, w rzeczywistości w Dreźnie zginęło ok. 25 tysięcy ludzi. Nie mogłem się też uwolnić od wrażenia, że szlachetny pacyfizm autora polega na zamykaniu oczu i zatykaniu uszu, aby nie zrobić źle swojemu samopoczuciu i aby nie skalać swojego głębokiego humanizmu cywilizowanego człowieka Zachodu, bo że wojny zawsze będą, to inna sprawa – to autor sam przyznaje na początku powieści. Ale co z oczu, to serca, niech się gdzieś tam wyrzynają, abyśmy tylko sami się nie pobrudzili. Przez obecny kontekst polityczny taka postawa nie budzi mojego przesadnego entuzjazmu.
#bookmeter #literatura #ksiazki #czytajzwykopem #literackieimpresje #literaturaamerykanska #wojna #drezno #historia #literaturapieknabookmeter
Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★★★☆☆ (7.8 / 10) (12 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2022-07-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: literatura, poeci, gatunki
Gatunek książki: powieść
Ostatnie recenzje tej książki:
1\. 2022-04-03 - Użytkownik Czlowiek_i_ludz_zarazem ocenił na: ★★★★★★★☆☆☆ (7.0 / 10) - Wpis »
2\. 2022-03-24 - Użytkownik problemat ocenił na: ★★★★★★★★★★ (10.0 / 10) - Wpis »
Jeśli patrzeć przez pryzmat zaangażowania literatury, oczekiwania od niej żeby dała jednoznaczny komentarz do oczywistej zbrodni, to pewnie masz rację.
Dla mnie ta książka była pierwszą stycznością i Vonnegutem, i z faktem dokonanym - bombardowaniem. Mało kwiecisty język, ale pewnego rodzaju cyniczne poczucie humoru moje serce zdobyło. Ogólnie mało się w naszej wersji historii mówi o zbrodniach zwycięzców 2WW. Kolejne niemieckie miasto - Wrocław - też zostało praktycznie zrównane z
Jakkolwiek nie mogę się zgodzić z oceną, to jednak cenię argumentację opinii. To miła odmiana, przeczytać składną, spójna opinię, z którą po prostu mi nie po drodze (✌ ゚ ∀ ゚)☞
To jednak pewien strumień świadomości z niezaprzeczalną nutą pacyfizmu, z którą było mi bardzo po drodze. Ciekawy jestem jak bym dziś to odebrał
Według mnie „Rzeźnia numer pięć” to literatura mocno zaangażowana, ba, powiedziałbym, że nawet mocno mocno – i być może uwiera mnie w niej właśnie to, że to zaangażowanie próbuje w moim odczuciu nieskutecznie zamaskować czarnym humorem i dystansem. A wszystko i tak widać. Rozumiem jednak,
@pod_sloncem_szatana: ale Ty masz perspektywę niemal wieku, oni pisali po 20 latach, dodatkowo Vonnegut w wydarzeniach uczestniczył. W tej sytuacji trudno oczekiwać chłodnego umyslu. Jakbyś rzucił okiem na początkowe szacunki jakiejkolwiek zbrodni XX w. to zobaczysz to sami, niezależnie czy dotyczy to holocaustu, wielkiego głodu czy bombardowań strategicznych. Dopiero po kilkudziesięciu latach ludzie zaczęli podchodzić do tych spraw bardziej metodycznie