Aktywne Wpisy
smuteczek2000s +152
Dzień dobry
smuteczek2000s najprawdopodobniej na zawsze znika z Wykopu i internetu.
W moim życiu wydarzyło się coś takiego co zmieniło mnie na zawsze. Nie dotyczy to mnie, a mojej rodziny. Już nigdy nie będę patrzeć na życie, ludzi z internetu i świat tak samo.
Pamiętajcie, nie narzekajcie na życie, bo ta k*rwa (życie) potrafi tak dać w kość, że prawie macie zawał w wieku 23 lat.
Trzymajcie się, może kiedyś wrócę do
smuteczek2000s najprawdopodobniej na zawsze znika z Wykopu i internetu.
W moim życiu wydarzyło się coś takiego co zmieniło mnie na zawsze. Nie dotyczy to mnie, a mojej rodziny. Już nigdy nie będę patrzeć na życie, ludzi z internetu i świat tak samo.
Pamiętajcie, nie narzekajcie na życie, bo ta k*rwa (życie) potrafi tak dać w kość, że prawie macie zawał w wieku 23 lat.
Trzymajcie się, może kiedyś wrócę do
Querly96 +123
tl;dr: deweloper wsadził swojego człowieka jako zarządcę nieruchomości i od 3 miesięcy nie możemy się doprosić o żadne dokumenty chociaż muszą to zrobić - jutro idę po raz drugi osobiście do zarządcy i wzywam policję więc będą jaja xD Czuje się jak Grażynka wzywająca kierownika, ale kurde ktoś w administracji robi jakieś wałki i to trzeba serio szybko wyjaśnić.
To będzie dłuższa jazda więc rozsiądźcie się, może ktoś ma podobną sytuację i czegoś się nauczy, albo ja nauczę się czegoś z jakiegoś komentarza.
Więc deweloper po wielkich trudach oddaje budynek we #wroclaw
Spóźnienie pół roku ale ludzie się wprowadzili, jednocześnie jeden dzień po oddaniu budynku zawiązuje się jednoosobowa wspólnota (WTF?!) i wybiera na zarządcę firmę która jest tak naprawdę stworzona przez samego dewelopera i jest z nim powiązana o czym wspólnie z sąsiadami dowiadujemy się przez przypadek. Na szczęście mamy grupę ok 10 osób które każda po swojemu pomaga i jakoś pchamy wszystko do przodu.
No ok, w takim razie trzeba zacząć grzebać żeby nie narobili gnoju - lecą pisma o udostępnienie umów, maile w sprawie kosztów konserwacji bramy garażowej (która jest na gwarancji więc nie ma mowy o konserwacji), pytania o koszty sprzątania i umowę z firmą sprzątającą.
Dodam, że jako mieszkańcy z prawnego punktu widzenia mamy pełne prawo na wgląd do takich dokumentów. Prosimy o przesłanie mailowe - nic. Telefonicznie obiecują podesłać - nie podsyłają. TO oczywiście trwa, pomiędzy jest pełno kwiatków pt. nieudolności w zarządzaniu i ewidentnie widać że zarządca jest po to żeby wszystko opóźniać - w końcu jest od dewelopera
W końcu kontaktuję się osobiście po raz enty, pani zarządca obiecuje mi podesłać wszystkie wymienione i poprzednio uzgodnione dokumenty w poprzedni piątek. W piątek od 13 do 16 dzwonię parę razy ale nie odbiera. Więc dzisiaj dzwonie znowu i stwierdzam że robię wycieczkę i jadę osobiście.
Głowie pojechałem po to, że udało się w ciągu miesiąca uzbierać ponad 50% głosów własnościowych żeby zarządcę #!$%@?ć na zbity pysk, więc miałem dla nich wypowiedzenie. Wcześniej oficjalne spotkanie w garażu, jest notariusz, ludzie oficjalnie zagłosowali, wybrali też zarząd wśród mieszkańców żeby wszystko było zwyczajnie prościej i nie musieli co chwila sami głosować.
Więc jadę. Wręczam wypowiedzenie, podpisują ale tłumaczę że jestem tutaj w sprawie okazania dokumentów związanych z budynkiem w którym mieszkam i który administrują. Dowiaduję się, że żadnych dokumentów mi nie mogą pokazać. Czemu? Bo są tylko pracownikami, zarządca w postaci pani R. nie ma na miejscu. Zgłupiałem, ale się nie znam dokładnie na prawie więc spytałem jeszcze raz czy zgodnie z prawem udostępnią mi dokumenty - NIE.
Ok, wychodzę. Telefon do prawnika, bo sam się nie znam i wolałem się upewnić. "Czy zarządca może mi odmówić?" Nie. "Czy pracownicy mogą mi odmówić twierdząc, że nie mają upoważnienia od pani R.?" Nie. Mają obowiązek i tyle.
Ok, uzbrojony już teraz w pewność, że jest tak jak myślałem wracam. Ponownie ta sama gadka, nie udostępnią muszą czekać na panią R. a mi NIKT NIEUMOŻLIWA wglądu do dokumentów ale dokumentów teraz nie pokażą. No iks de.
Oczywiście uniosłem się i cała sytuacja nie wyszła tak jak chciałem ale najważniejsze w rozmowie padło:
- Powiedziałem że wnioskowałem o to już od półtora miesiąca. Z panią R. nie mogę się skontaktować już któryś raz i nie mogę się umówić konkretnie na okazanie dokumentów. Mailowo o to wnioskowałem i dokumenty nie zostały wysłane, telefonicznie było obiecywanie ale oczywiście nikt nic nie zrobił.
Spytałem również powtórnie czy mi jako mieszkańcowi zostaną teraz udostępnione dokumenty (chodziło głównie o umowę z firmą sprzątającą i dwie inne umowy które są niejasne i których jako mieszkańcy nie znamy) Pani odpowiedziała, że nie może udostępnić. Poprosiłem o jej imie, spytałem czy pracuje w tej firmie (czyli czy pracuje w firmie zarządcy)
Powiedziałem jasno, że czekam do końca dnia na kontakt pani R. w sprawie umówienia się na konkretny termin i udostępnienia dokumentów w tym tygodniu, jeśli nie będzie kontaktu żadnego jestem jutro z samego rana ponownie.
Jeśli jej nie będzie muszę wzywać policję żeby sporządziła notatkę, spisała wszystkie osoby zaangażowane i żeby mieć podkładkę do tego że zarządca utrudnia całą sprawę.
Strasznie nic nie znaczące gówno, wiem. Po co się kopać? Bo to Polska - co z tego że wychodzi na to że ktoś #!$%@? Cię na pieniądze, skoro można Cię olać i wmawiać że nie masz do czegoś prawa? Co z tego, że prawo masz skoro można Cię jawnie olać bo są bezkarni? Tak naprawdę to jest o dziwo patowa sytuacja. Policja nic nie może realnie (i zmusić ich do okazania dokumentów nie może) mogę tylko jako mieszkaniec wchodzić na drogę prawną a to będziemy zrzucać na wybranego już nowego zarządcę.
Czy czuje się jak Grażyna wzywająca kierownika? #!$%@? jeszcze jak, upodlenie totalne. I to tylko dlatego, że ja chciałem jawnie i zgodnie z prawem zobaczyć co się dzieje w papierach, bo zarządca serio od samego początku wszystko utrudnia, poza tym za 3 miesiące wypieprza, więc trzeba przypilnować żeby papiery nie zniknęły magicznie.
Mógłbym olać, pewnie. Ale to trochę okazja, żeby się podszkolić w takich sytuacjach które będę mieć pewnie przez całe życie. Oczywiście, że totalnie się nie znam na prawie, czasem można mi coś wmówić ale mam to szczęście że mogę się skontaktować z prawnikiem i ustalić co mogę a czego nie.
Więc czekam. Telefonu się nie spodziewam i jutro prawdopodobnie będzie wzywanie Policji która bardzo możliwe, że na miejsce w ogóle nie przyjedzie bo oleją sprawę, ale to już zobaczymy.
Jakieś rady? Ktoś był w podobnej sytuacji?
Przydługi esej, ale musiałem to z siebie wyrzucić bo mnie #!$%@? xD
#nieruchomosci #patodeweloperka
Czyli to nie jest prawda?
Robyg to jest tak jawne plucie na klienta po podpisaniu umowy, że nie trzeba jechać do lasów deszczowych żeby być tak mokrym całościowo.
Największe gówno jakie istnieje i dowód na to że w Polsce deweloperska zasługuje na zaoranie
Załatwić coś w tym betonie jest naprawdę ciężko obojętnie jak się nazywa. Na nowych osiedlach jak nie jest jakieś wielkie jeszcze coś jesteś w stanie zmienić to fakt. Natomiast na tych dużych starych to zapomnij.
Ale racja że byłoby łatwiej w dwie osoby, tyle że nie udało się tego zgrać.
Będzie co będzie, mi zależy najbardziej na tym żeby ten etap mieć już po prostu za sobą - później już drugi zarządca będzie się okładać z tym
Będzie co będzie, mnie ogólnie cała sytuacja wiadomo że irytuje ale z drugiej strony ciekawie się to obserwuje gdy człowiek ma świadomość jakie są jego prawa i jakie fikołki robią na miejscu byleby utrudnić bo zazwyczaj nie trafiają na osoby które się w ogóle wykłócają.
Najgorsze, że ja naprawdę chciałem grzecznie i nie wymagam nie-wiadomo-czego. Chcę tylko dostępu do 2 różnych umów + dwa świstki a4
Niestety czasem się o coś doprosić to jest droga przez mękę. Ja pamiętam, że kumpel kiedyś mi tłumaczył jakie cyrki są żeby wymóc jakiś drobny remont u niego. Szkoda nerwów było.
I mówię to jako człowiek który zakosztował trochę tego tematu i to ze strony zarządcy wielu wspólnot/spółdzielni
@Darth_Gohan: to temat na osobny wątek w którym chętnie podyskutuję bo znam temat od strony zarządcy (no pewnie nie w tym konkretnym ale ogólnie) ale nie śmiećmy koledze w temacie którego finału jestem szalenie ciekawy ;)
Jakoś pracownik mógł przyjąć oficjalne pismo, ale dokumentów już okazać nie mógł : D
A co do sytuacji z drzwiami - mamy świadomość ile wałków potencjalnie mogło być, właśnie przykład drzwi to pokazuje, bo argumentowali to np. tym że ktoś wprowadzając się (albo budowlańcy) rozkładają oba skrzydła drzwi
To jak z autem - masz gwarancję ale serwis eksploatacyjny trzeba robić
Jako, że przez pracę mam z zarówno zarządcami jak i lokatorami kontakt. Mistrzostwem świata jest jedną że wspólnot, która wymieniła narzuconego przez dewelopera zarządcę (oni mają 6 klatek w 3 budynkach i im nie pasował, a w 2 pozostałych budynkach po 3 klatki wszyscy są zadowoleni ¯_(ツ)_/¯ ). W podziękowaniu, deweloper odgrodził prawie
Warto najpierw zebrać grupę aktywnych i #!$%@? ludzi, zrobić samodzielnie mini przetarg, potem zebrać podpisy i upoważnienia po sąsiadach, wezwać zarządcę na spotkanie i z notariuszem przejmujecie zarząd