Wpis z mikrobloga

Moim największym odkryciem duchowo-intelektualnym, by tak to ująć, jest to, że człowiek mojego typu nigdy nie podniesie się sam. By ruszyć ten nieznośny ciężar bytu trzeba drugiej pary rąk - i sądzę, że tylko drugiej, bo trzech to już tłum, w którym rozprasza się skupienie i szczerość. Trzeba kogoś, kto jest na tyle duchowo pokrewny, że z góry akceptuje kształt naszej osobowości, bo nawet jeśli sam nie ma takiej, to do niej ościennie przylega.

Jest to tego rodzaju odkrycie, gdzie sam wniosek jest wtórny wobec wartości, jaką przyniosła droga, którą trzeba było przejść, żeby to ostatecznie zrozumieć. Znaczy może tyle, co napis "meta" na końcu maratonu - przypomina, że można już przestać biec i czas na odczucie zmęczenia. Dlatego mówić o tym komuś, kto sam do tego nie dotarł, nie ma sensu, bo nie ma jeszcze czego pod te słowa podstawić.

Im dłużej trwa samotność, tym bardziej człowiek dziczeje na podobieństwo tych nieprzycinanych drzewek owocowych. Rozrasta się w niepotrzebne kierunki i po czasie nie przypomina już tego, czym być mógł i chciał, kiedy rósł jeszcze wśród oddziaływań społecznych. Samotność to szczególny wymiar, w który rozrasta się osobowość - niepodobna tego oddać językiem ludzi normalnych, tak jak na dwuwymiarowym układzie współrzędnych trzeci wymiar oddać można tylko jako punkt, kropkę.

Ale sama cecha zniekształcenia nie jest nigdy podobieństwem, więc nie wystarczy dwóch samotnych, żeby się zrozumieli. Parafrazując słowa Tołstoja, rozpoczynające Annę Kareninę:

Wszyscy szczęśliwi ludzie są do siebie podobni, każdy nieszczęśliwy jest nieszczęśliwy na swój sposób.

Bliskich przyprowadzić może do nas tylko los. Nie ma takiego kierunku, w którym należy iść, żeby zobaczyć nagie dusze i poznać tę pokrewną. Bywa i tak, że los podrzuca nam kogoś podobnego, by się o niego skaleczyć.

W tym wszystkim tkwi też maleńka pociecha, że człowiek normalny nie może nas głęboko zranić, bo nigdy nie zrozumie nas na tyle, żeby ugodzić w to, co jest dla nas ważne.

(To wszystko przypomina mi scenę z Niebieskiego Kieślowskiego, gdzie Julie pochyla się nad ulicznym grajkiem-kloszardem, który grał melodię podobną do jej kompozycji i pyta go: "Skąd znasz tę muzykę?", na co on odpowiada coś w stylu "Po prostu gram".)

#depresja #feels
psycha - Moim największym odkryciem duchowo-intelektualnym, by tak to ująć, jest to, ...

źródło: comment_1653174032B48M4GbnyQhDLwrBqd1dfA.jpg

Pobierz
  • 13
Bliskich przyprowadzić może do nas tylko los. Nie ma takiego kierunku, w którym należy iść, żeby zobaczyć nagie dusze i poznać tę pokrewną. Bywa i tak, że los podrzuca nam kogoś podobnego, by się o niego skaleczyć.


@psycha: Poczytaj Sztukę miłości Ericha Fromma, który twierdzi, że człowiek może a nawet powinien się w tym szkolić, a zaniedbywanie tej sfery i zrzucanie jej wyłącznie na karb losu to zwykłe niedopatrzenie..
@psycha: To jak to jest, że siedze sam na swoim od kilku miesięcy i dopiero teraz mam czas dla siebie. Postawiłem się w centrum i cisnę samorozwój? Jestem odpowiedzialny tylko za siebie. Jedyny fuckup jaki mi sie przydarzy jest 100 procent moją sprawką.

Może źle trafiłem, ale odkąd sprawiłem sobie prezent na 30 urodziny i zakończyłem wieloletni związek, który się na końcu psuł w zastraszającym tempie uznaję, że to była najlepsza
@psycha: bliskich moze przyprowadzic tylko los, ale to od nas zalezy, jak te zrzadzenia wykorzystamy, troche jak w piosence "For good" z Wicked ;) problem z samotnoscia jest tez taki, ze czasem, niezaleznie jak bardzo towarzyski sie jest, ilu ma sie znajomych czy przyjaciol i w jak dlugim zwiazku by sie nie bylo, nadal cale zycie jest sie samemu...