Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 56
194 220 + 102 + 343 = 194 665

Jak zapewne nie wiecie, albo może i wiecie, jakiś czas temu w mojej głowie zrodził się pomysł aby pojechać sobie trasę do Łodzi, zapakować tyłki odziane w ciasne, kolarskie gacie w pociąg i wrócić ku cywilizacji.
Plany te pokrzyżowała wyłaniająca się nagle z zaułka Andrzej tymi oto słowy:
- Cny Mordimerze! Łódź jeszcze znajdziesz, pewnikiem nie jedną. A Moszna jest tylko jedna!
Podumałem chwilę kiwając mądrze głową, wydałem dźwięk który brzmiał jak „mmmmhmmm” i stwierdziłem że łodzi w kraju z takim pięknym morzem i tyloma rzekami faktycznie nie brak. A Mosznę ma się tylko jedną. Usiadłem tedy szybko do klawiatury aby beztrosko poklikać po mapie i tym samym wyrysować trasę. Trasa ta, co zrozumiałe nie mogła być ani łatwa, ani trudna, ani za długa ani też za krótka. Dodatkowo powinna zawierać różnorakie atrakcje takie jak:
- dziurawy asfalt
- brak asfaltu
- brak asfaltu w którym dziury zalano uzupełniono asfaltem
-prom
- Aglomerację Śląską
- ujeby
- dziurawy asfalt
- wiatr w ryj
- za dużo hopek
Wszystkie te punkty udało się spełnić :)

Na miejscu zbiórki melduje się Pedros zwana państwu również pod pseudonimem artystycznym jako Andrzej, Łukasz zwany od dziś Smerfem Marudą, Piotr który za szybko jeździ pod wiatr oraz piszący te słowa, piękny duszą, mądry ponad miarę, cudowny, boski i nade wszystko skromny ja. Na miejscu miał być także Samozwańczy Król Chrzanowa, niejaki @guru8, ale jak w korespondencji przesyłanej gołębiami stwierdził że skończymy to jechać rano, zaś Moja Skromna Osoba uświadomiła Samozwańczego Wiceksięcia Chrzanowa że chcemy być ok 23:00 w domu to Samozwańczy Wiceszef Tojtoja w Chrzanowie stchórzył. Taką oto wesołą kompanią… Nie ruszamy z kopyta bowiem Smerf Maruda ma problem z mapą i trasą na Wahoo, piękny duszą, mądry ponad miarę, cudowny, boski i nade wszystko skromny ja mam problem z mapą na Wahoo zaś Piotr który za szybko jeździ pod wiatr w ogóle mapy nie wgrał więc jedzie na zasadzie „jakoś to będzie”. Zarówno Pan Piotr jak i Pani Andrzej stoją, marzną i czekają aż ze Smerfem Marudą ogarniemy przejściowe problemy. Ostatecznie problemy z Wahoo ogarniam tylko ja, Smerf Maruda postanawia odważnie jechać przed siebie słuchając jeno wskazówek moich albo Andrzeja które to brzmią mniej więcej tak:
- W prawo! - wykrzykuję co tchu.
- W które? - dopytuje Łukasz zwany Smerfem Marudą.
- W moje! Znaczy w lewo! - odkrzykuję a Łukasz i tak skręca źle.

Jedziemy, nic się nie dzieje. Żwawo przeskakujemy przez opłotki Aglomeracji zwanej również Poligonem by wyjechać w miejsca nieco mniej chyba cywilizowane (choć nie uważam ropiejących ruder Śląska za miejsca cywilizowane, ale ciii bo jeszcze jakiś zaczadzony górnik walnie mnie szpadlem). Przebijamy się w okolice Kuźni Raciborskiej i dalej przez Nędzę lecimy sobie na prom który to pływa kiedy pływa, a nie pływa kiedy nie pływa. Jak dojechaliśmy to akurat pływał. Pakujemy się pospołu na tą krypę, która trzyma się w jednym kawałku chyba tylko za sprawą modłów, jakie dwóch niezbyt urodziwych Charonów wznosi w ekstazie ku Jego Wilgotności Posejdonowi.

W drodze do Moszny lub do Mosznej zatrzymujemy się zarówno w Łubowicach jak i w Sławikowie by ze wzruszeniem i zadumą podziwiać pozostałości pałaców będących ongiś we władaniu germańskich oprawców albo innych groźnych ludzi, którzy rozkazy rozstrzelania okolicznego mleczarza który to do jogurtu dodał zbyt wiele miłości, wykrzykują używając do tego słów z umlautem. Strasznie długie zdanie mi wyszło, prawda?
Aby nie mitrężyć (co też na każdym podjeździe celebruję) czasu, ciśniemy ku zamkowi w Mosznie lub w Mosznej w którym straszy straszliwy duch i latają Szczepce. Piotr, który za szybko jeździ pod wiatr oraz Łukasz zwany Smerfem Marudą postanawiają nie wchodzić na teren tego splugawionego miejsca. Pokarało ich, bowiem muszą za to znosić marudzenie jakiegoś jegomościa, który to sto lat temu był kolarzem a teraz zajmuje się głównie marudzeniem o tym że był kolarzem sto lat temu. Piękny duszą, mądry ponad miarę, cudowny, boski i nade wszystko skromny ja oraz Pani Andrzej wbijamy na pewniaka, by pośród Sebastianów i Dżesik o różnym namaszczeniu i różnej proweniencji pstryknąć sobie fotkę rowerów w zamkowym parku, w którym to parku nie straszy żaden straszliwy duch. Wykonawszy to wszystko lecimy dalej by zobaczyć zespół pałacowy w Tułowicach… Który kolokwialnie rzecz ujmując mijamy posłanka Pawłowicz kulturę osobistą (czyli na tyle szerokim łukiem że coś niecoś o tym wiemy ale nie widzieliśmy i nie poznaliśmy) Nic straconego! Chwilę później łapie nas w drodze lokalny przewodnik Google, cny @Enos zwany również Radosławem Lokalnym, który postanawia pokazując nam to i owo. Smerf Maruda pomyślał o czymś zgoła innym niż ja, a finalnie wyszło na moje: Enos bowiem pokazuje nam dwa pałacyki w okolicach i okolicznościach pięknych niczym lico Premiera.

Z Lokalnym Radosławem żegnamy się w Krapkowicach gdzie Smerf Maruda podziwia mural z jakiejś chińskiej bajki, Andrzej zwana Pedrosem zwana Pauliną podziwia mural ze Spider-manem zaś ja liczę swoje nogi i upewniam się że nadal są dwie. Piotr który za szybko jeździ pod wiatr a z wiatrem jeszcze szybciej podziwia podziwiających nas. Albo śpi, nie wiemy. Po chwili następuje krótki popas na stacji paliw różnych, i krótkich i podłużnych i zbieramy się do domu. Nim to jednak nastąpi przyjdzie nam przebić się przez zgniliznę Aglomeracji. Ale o tym za tydzień, w nowym odcinku Gromu z Raju.

Żartowałem, kończę pisać te wypociny już teraz!

Zatem!
Piękny duszą, mądry ponad miarę, cudowny, boski i nade wszystko skromny ja, marudząc nieco na:
- wiatr
- nogi
- kondycję (widać kto się opierniczał zimą)
- nogi
- górki
- aglomerację
jadę sobie spokojnie na kole Andrzeja zwanego Pauliną znaną również jako Pedros albo na kole Smerfa Marudy znanego również jako Łukasz (a Smerf Maruda bowiem Łukasz zwany Smerfem Marudą marudził więcej niż ja i na więcej rzeczy niż ja (na prom też marudził!) W tym czasie zbyt zdekoncentrowany Piotr który za szybko jeździ z wiatrem postanawia wpakować mi się wkoło co wieńczy uczonym „Oooooooooo”. Nic to, jedziemy dalej bo tą nieszczęsną Aglomerację zwaną też Poligonem trzeba koniec końców przejechać. Tym oto sposobem, po trzech dniach i trzech nocach jazdy od świtu do zmierzchu ostatniego dnia kwietnia, dojeżdżamy na miejsce zbiórki. W jedno z najpiękniejszych miejsc w tej części wschodnich rejonów województwa śląskiego – Do Sosnowca. Skąd każdy z tej wesołej kompani rozjeżdża się do domów, życząc sobie wzajem wysztkiego co najgorsze.

Piękna to była jazda.

Aby dopełnić tej wiekopomnej historii której prawie nikt nie przeczyta, a znajdzie się pewnikiem jakaś niecnota marudząca o tl:dr stwierdzić muszę iż Samozwańczego guru Chrzanowa i bliskich okolic wyciągnąłem na rower już nazajutrz. Obydwaj nieco zmięci holowaliśmy się wespół na kole (a tak serio to nie, bo ja kolegę holowałem przez większość wspólnej trasy) :)

Pora chyba na Uć!

Dzięki #rozowypasek @ZgnilaZielonka za wirtualne towarzystwo na całej trasie!:)

#rowerowyrownik #mordimernaszosie #100km (nr 17) #300km (nr 1)

Skrypt | Statystyki
Pobierz MordimerMadderdin - 194 220 + 102 + 343 = 194 665

Jak zapewne nie wiecie, albo moż...
źródło: comment_1651426194xiPOQMdcft2dOySj6cQGC8.jpg
  • 25
@MordimerMadderdin: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Kurła, jak kisnę xD

Samozwańczy Król Chrzanowa


@MordimerMadderdin: Co najwyżej melepeta chrzanowska xD
I jakie stchórzył? Nie chciałem Wam wstydu robić, że nie wytrzymaliście by tempana 35 km/h ( ͡° ͜ʖ ͡°) Toż to ja litościwy jetem!

bowiem Łukasz zwany Smerfem Marudą marudził więcej niż ja i na więcej rzeczy niż ja


Ja by m marudził jeszcze