Wpis z mikrobloga

Nie no Mirki który to xDD
TW: incel, przemoc seksualna

Piszę anonimowo, bo się boję, że osoba, o której to jest, dowie się.

Droga grupo, mam problem życiowy i sama nie wiem co o nim myśleć, bo nie umiem nawet nazwać tego problemu i swoich uczuć. Więc może ktoś mądrego mi coś doradzi? Problemem jest mój współlokator. Nigdy nie byłam uprzedzona do mieszkania z kimś konkretnej płci, nie wydawało mi się to dziwne, że jako kobieta mieszkałabym z facetem, z którym nic mnie nie łączy, ot, życie studenckie i trzeba sobie radzić. Ale aktualnie przeklinam ten wybór, bo się czuję beznadziejnie w takim układzie i przy każdej, możliwej okazji śpię u koleżanek.

Nie czuję się komfortowo z tym człowiekiem. Niby jest miły cały czas, ale czuję od niego tyle red flagów, że nie umiem tego opisać. W sumie mieszkam tam niecały miesiąc, ale do tej pory miałam z nim takie sytuacje:

1. Koleś zagaduje do mnie przy każdej okazji, co już mocno narusza moją przestrzeń, bo chciałabym czasem pobyć sama nawet w częściach wspólnych. Ale żeby tylko tam, on wchodzi też do mnie do pokoju jak na przykład pracuję, rzuca mi się na łóżko i zaczyna coś opowiadać. A z reguły gada o swoich kolegach "Mirkach" i tym, jakie mają biedne życie, bo pracują w Amazonach bez celu w życiu, ponieważ kobiety wolą "chadów". Nie chciałam być chamska, więc z początku próbowałam z nim rozmawiać, chociaż absolutnie nie podoba mi się to kładzenie się na moim łóżku. Ale po tygodniu już miałam serdecznie dość słuchania o okropnych laskach, które lecą na twarz, na samochody, a mężczyźni są dziś biedni. Oczywiście koleś wie, że wszystkie feministki skończą jako sfrustrowane, stare panny, koło trzydziestki zrewidują oczekiwania i przyjdą w łachę do Mirków. Pyta się też mnie cały czas, czy jest przystojny, opowiada o swoich związkach (np. że stracił fajną laskę, ale to była niska brunetka, a on lubi tylko wysokie blondynki o konkretnej figurze"). Potrafi też wrócić pijany w nocy, budzi mnie hałasowaniem w korytarzu, potem opowiada, jak "prawie zaruchał w klubie". Dużo opowiada o "ruchaniu", swoich kolegów nazywa też "spermiarze" i opowiada jakieś śmieszne w jego przekonaniu historyjki, jak pojechali z koleżankami nad jezioro, koledzy się cieszyli, że "dupy jadą", a "dupy" oczywiście leciały na tego, który ma auto.
Jak mówiłam, nie chciałam być chamska, z początku jakoś mu odpowiadałam, ale na wszystkie moje uwagi odpowiadał wymijająco, że "to nie tak", "ja bym nigdy", "nie znasz wszystkich kobiet i ty taka nie jesteś, ale reszta jest". Teraz go unikam, to co chwilę dopytuje o co jestem obrażona, łazi za mną i wymusza rozmowę na ten temat, a ja nie chcę z nim rozmawiać.

2. Mieszkam tam dlatego, że studiujemy razem. Jak w pierwszy weekend po mojej przeprowadzce spotkaliśmy się tylko z dziewczynami z roku, na drugi dzień zrobił mi pogadankę, że "między nami jest jakaś spina i on to chce wyjaśnić". Maglował mnie, oczywiście u mnie w pokoju i na moim łóżku, nie chciał wyjść, miał ewidentną pretensję, że jego nie było, bo dzień wcześniej dopytywał maniakalnie czemu tylko same dziewczyny. Tak nie wolno, bo wtedy kobiety ograniczają facetom możliwość pobycia z nimi. WTF.
Dodatkowo dziewczyny na spotkaniu też o nim trochę opowiedziały, do jednej wypisywał na priv jakieś rzeczy w stylu czy lubi baseny i jakie bikini nosi.

3. Nie sprząta. Ja od tego jestem. Umyłam podłogi na połowie domu, jemu zostawiłam drugie pół. Woda w wiadrze stała ponad tydzień, on na uwagę o to, rozsypany cukier, lustra w których nic nie widać zaczynał mi tłumaczyć, że "mężczyźni nie zwracają uwagi na takie pierdoły". Nie mam zamiaru posprzątać mu całej chaty, więc ogarnęłam tylko przestrzenie, których potrzebuję, z kuchni uciekam jeść do siebie, do salonu i na balkon już nie wchodzę. Nie ma mowy, że sobie napuszczę wody do wanny i tam poleżę, myję się prysznicem na szybko, bo mnie ta łazienka jakoś triggeruje.

4. Prawie go uderzyłam, bo złapał mnie za talię. I robił takie rzeczy notorycznie, póki się nie wydarłam. A to postukał po ramieniu przechodząc, a to złapał za talię jak gotowałam obiad a on coś odstawiał do zlewu. Za każdym razem chciało mi się wyć, ale niestety mam PTSD po gwałcie w wykonaniu eks i wyrobiłam sobie mechanizm paraliżowania się i odcinania, aby przetrwać, więc potrzebowałam tygodnia, aby zaprotestować. Tak to po każdym takim dotyku kuliłam się w sobie, no nie umiem inaczej, jestem na siebie wściekła. Ale eks zrobił mi to wiele razy i musiałam się odcinać, aby nie zwariować. Typa z którym teraz mieszkam najwidoczniej mój brak jakiegokolwiek słowa zachęcał, bo przecież brak "nie" oznacza zgodę.

5. Jestem na siebie zła, że pierwszego wieczoru coś wypiłam. Nie znałam gościa, chciałam być miła, kupiłam coś do wypicia i porozmawiania. Nie byłam pijana, ledwo mi się kręciło w głowie. Koleś wszedł za mną do pokoju, rzucił mnie na łóżko, przytrzymał tam, stwierdził, że jestem "śmiesznie pijana" i wyszedł na imprezę. I to chyba najobrzydliwsza rzecz, która tak mi podkręciła PTSD, że nie mogę. Nie wiem, jak to nazwać. Zblokowałam to w sobie na dwa tygodnie, dopóki nie wróciłam do domu na święta i nie dotarło do mnie w bezpiecznej przestrzeni co się #!$%@?ło i nie wybuchnęłam płaczem. Boję się tam wracać. Jak nazwać to, co on zrobił? Bo czuję, że coś bardzo złego. I że to wybuchnie we mnie mocniej.

6. Jak wspomniałam, studiujemy razem. Koleś nie rozumie, kiedy chcę być sama. Jestem w trakcie diagnozy na spektrum, wyjdzie na pewno, kwestia finansowa kiedy wyjdzie oficjalnie, bo na razie mnie jeszcze nie stać. Staram się tłumaczyć ludziom moje zachowania, więc mówiłam mu w autobusie, że chcę być sama i muszę posłuchać muzyki, bo jest dla mnie za dużo bodźców sensorycznych. A i tak miałam już migrenę (bo ktoś wrócił #!$%@? w środku nocy i się nie wyspałam). Wyśmiał to, ale trzymał dystans w tłoku. Za to potem jak ja weszłam pierwsza do sali, to położyłam obok siebie torbę na krześle. On wszedł drugi, złapał moją torbę, dosłownie pieprznął nią o ziemię i usiadł obok. Powiedziałam, że chciałam być sama, rzucił tylko: "Sory". Siedziałam przyklejona do ściany 20 minut i walczyłam z atakiem paniki. Jest nas 8 osób na roku, miejsc w sali na 40 osób, serio, mógł usiąść gdziekolwiek a nawet się położyć i zatańczyć kankana.

7. Nie umiem słowa przy nim wydusić. To to moje PTSD. On to wykorzystuje i zaczyna mi wjeżdżać na sumienie. Jak wychodziłam z domu jadąc na święta, puścił mi monolog lamentu w drzwiach aby wzbudzić we mnie poczucie winy, w stylu: "No wiesz, ale nie musimy razem mieszkać jak mnie nie lubisz..." Poczułam się ze sobą obleśnie, bo zobaczyłam w głowie swojego eks. Są po jednych pieniądzach, jak tamtego gnoja rzuciłam, to przychodził do mnie do domu, płakał, rzucał się na podłogę przed moimi rodzicami i mówił to samo: "Jak jestem taki beznadziejny, to nie musisz blabla..." Manipulacja najgorszego sortu, abym się poczuła źle i miała wyrzuty, że to ja mam pretensję do biednego chłopaka, a nie że on robi mi krzywdę. Problem taki, że ja już tę manipulację poznać umiem i całą drogę do domu walczyłam ze wściekłością pomieszaną z obrzydzeniem, bo wiem, że to nie ja jestem tu problemem.

Tyle że ja się nie mogę wyprowadzić. Zabrano mi tok indywidualny na studiach na obecny semestr, na 3 miesiące musiałam się przeprowadzić, miałam koszmarny problem ze znalezieniem mieszkania na tak krótki okres czasu, a postawiono mnie przed faktem dokonanym na ostatnią chwilę. Miałam tylko miesiąc na zorganizowanie mieszkania, przejście w pracy na tryb online i tak wyszło, że tylko u tego typa była opcja, bo mieszkanie należy do jego ojca. Mam normalnie umowę, ale okres wypowiedzenia taki, że żaden przez 3 miesiące. Nie znałam też tego gościa, coś tam pisaliśmy, ale pierwszy semestr robiłam indywidualnie i nie znałam nikogo ze swojego roku poza osobami z licencjatu. Jak mówiłam nie byłam absolutnie uprzedzona do niego, moja katedra to chyba najbardziej lewicowe i otwarte miejsce na całym uniwersytecie, w ogóle się czegoś takiego nie spodziewałam. Nie wiem, co on tam robi. W sumie nikt się z tym gościem nie dogaduje, dziewczyny się z nim kłócą jak zaczyna opowiadać o sobie "dumnym incelu", jedna prowadząca też ma ochotę już wybuchnać, bo on rozwala nam zajęcia swoimi monologami. Zamiast dyskutować na temat zajęć, zbacza w jakieś meandry wojen politycznych PiS-PO, opowiada o agentach Putina i w końcu przechodzi do opowieści o chłopcach prawicy i incelach. A po zajęciach jest dumny sam z siebie, że "umie w bajerę", gdzie każdy jest wściekły, że znowu zepsuł dyskusję na zajęciach i nie szło go uciszyć.

Nie chcę tam wracać. Nie mam gdzie się wyprowadzić na w sumie już dwa miesiące, nie mam też za bardzo funduszy, bo jak zerwę umowę, przepadnie mi kaucja oraz czynsz przez okres wypowiedzenia. Stracę 1600zł. Moja sytuacja finansowa jest masakryczna, dlatego mam ten tok indywidualny, bo wtedy mieszkam w domu i zarabiam na utrzymanie przy uczelni na innych semestrach. Aktualnie potrzebuję sporo kasy na diagnozę autyzmu, bo potrzebuję jej, aby w końcu otrzymać wsparcie od uczelni (naprawdę sobie nie radzę z utrzymaniem się), mam też problemy zdrowotne przez wykańczający tryb życia i naprawianie tego zje mi całe oszczędności (złamałam jedną kość jakiś czas temu i czekam na konsultację chirurgiczną, nie wiem co dalej z leczeniem, w ostateczności wymiana stawu za 10 tysięcy więc bosko). Zaplecze, które miałam na mieszkanie przez te 3 miesiące, już włożyłam w mieszkanie, w którym jest mi bardzo źle przebywać, a PTSD wróciło jak bumerang. W lipcu już wracam do domu do pracy stacjonarnej i robić badania do pracy magisterskiej.

Ktoś ma mądrą radę? :( Albo czy chociaż ktoś pomoże mi nazwać czym jest to, co ten koleś mi robi, szczególnie jak mnie złapał i rzucił na łóżko oraz kiedy mnie łapał w pasie? Jakoś nie umiem tego nazwać przemocą, a jednak czuję się bardzo mocno zraniona tą sytuacją i mam przez nią okropny problem ze swoją sferą seksualną, wręcz w takiej skali, jaką miałam tuż po zerwaniu z eks. Tamtego gwałtu tez nie umiałam nazwać gwałtem dopóki mi nie pomogła psycholożka. Czuję się obleśnie ze swoim ciałem i nie umiem tego zmienić. I wróciły do mnie myśli, że moje życie to kara za tamten gwałt, często tak myślałam na licencjacie przy moich problemach zarobkowych w pracy, bo w sumie wyjechałam na studia, aby uciec od tego #!$%@? nachodzącego mnie wraz z kolegaim w rodzinnym mieście. Już mu się znudziło i zapomniał, we mnie strach został, nie bywam w ogóle przy jego uczelni i muszę jeszcze swoje studia doprowadzić do końca. A teraz jeszcze ten agent na wspólnym mieszkaniu :(
#logikaniebieskichpaskow
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@vateras131: To jakiś Mirek pisał żeby zarzucić w źródle i tutaj.
Kobieta po gwałcie nie zachowuje się w ten sposób w ogóle kobiety tak otwarcie nie mówią o żenujących lub niebezpiecznych sytuacjach, to męski język jak nic.
Gość ma wyobraźnie xD przerażajace, Jesu mam nadzieje ze nigdy nie spotkam takiego wariata na swojej drodze.

-7 na 10 bo odpisałam, ujemne punkty za wyśmiewanie autyzmu i gwałtu.
  • Odpowiedz
Kobieta po gwałcie nie zachowuje się w ten sposób w ogóle kobiety tak otwarcie nie mówią o żenujących lub niebezpiecznych sytuacjach, to męski język jak nic.


@BBQx: XDDD
  • Odpowiedz