Wpis z mikrobloga

Ilekroć wspomnę powieści Głuchowskiego z uniwersum Metro – które nie są zresztą jakąś wielką literaturą – uderza mnie ich aktualność w ocenie zjawiska przyrodniczego pod nazwą „Rosjanie”. Już o tym pisałem (https://www.wykop.pl/wpis/63775957/pare-tygodni-temu-przeczytalem-metro-2035-i-niekto/) w kontekście rozumienia wojny, którą naród ten prowadzi non stop, nawet jeśli innym wydaje się, że nie. Ludy stepowe mają ten zmysł wojenny, a Rosjanie w znacznym stopniu odziedziczyli naturę po mongolskich najeźdźcach. Wszystkie te rozpoznania socjologiczne i kulturowe najlepiej widoczne są w ostatniej części („Metro 2035”), w której wraz z Artemem poznajemy odpowiedź na pytanie, czy przeżył ktoś poza Moskwą. Uwaga, będą spojlery. Tak, przeżyli inni ludzie, również na Zachodzie. I teraz najlepsze: rządzący moskiewskim metrem zagłuszają sygnały radiowe, żeby nikt z mieszkańców podziemi nie skontaktował się ze światem zewnętrznym i vice versa. A dlaczego? Bo gdyby ten świat dowiedział, że w Rosji ktoś przeżył, to dokończyłby dzieła, tj. wybił resztę tego narodu.

Pamiętam, że kiedy czytałem tę powieść – swoją drogą, jakiś czas przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie – takie rozumowanie wydawało mi się paranoiczne i kompletnie nielogiczne; tak bardzo, że nawet poczytywałem to za słabość książki. Kto w ogóle myślałby o dalszym wyniszczaniu się po zamienieniu Ziemi w rumowisko? Wówczas traktowałem ewentualną wojnę atomową jako coś pokroju katastrofy naturalnej albo kosmicznej, albo wręcz metafizycznej, coś ponadnarodowego, ostateczny upadek ludzkiej natury. Po czymś takim nie może być przecież żadnych ich (w rozumieniu narodowym), którzy dalej są wrogami. Już się wszystko dokonało i wszyscy jadą na tym samym wózku. Został tylko upadły człowiek. Toteż żeby wytłumaczyć sobie myślenie moskiewskiej wierchuszki z uniwersum Metra, wpisałem je właśnie w ten paranoiczny stan ducha, w którym Moskale się utrzymują, tj. stan wojny ze wszystkimi zawsze. Nawet po atomowej apokalipsie.

Teraz, widząc jakimi tropami podążają moje myśli i jak reaguję na różne wiadomości, dostrzegam w tym spojrzeniu lukę. To znaczy, jeśli po takiej zagładzie Zachód by przetrwał w jakichś instytucjonalnych ramach (a niewielkie są szanse na to, że by nie przetrwał), to instynkt przetrwania mógłby mu istotnie podpowiedzieć dobicie tego, który już udowodnił, że jest gotów zniszczyć świat. Bo czy można takiemu zdesperowanemu wrogowi pozwolić na przeżycie? Obawy powieściowych moskwiczan, że Zachód chciałby ich dokończyć, wydają mi się obecnie mniej paranoiczne i groteskowe, nawet jeśli sama formuła powieści sugeruje, że są wyłącznie czymś między paranoją a wyrachowaniem.

#metro2035 #metro #ksiazki #rosja #literatura #czytajzwykopem #przemyslenia #literackieimpresje
  • 1