Wpis z mikrobloga

@harold97: wiesz jak ktoś umiera to już go nie ma, nie czuje bólu, smutku, jego trud skończon, stąd rozumiem że na wojnie i ogółem w życiu, bardziej poszkodowany jest ktoś komu umiera bliska osoba, a nie ktoś kto już sam umarł. Bo to żywi muszą jakoś żyć, radzić sobie ze stratą, nie chodzi o kwestie materialne, a głównie psychiczne, a martwy już jest martwy.
  • Odpowiedz
@blablalbla: Przecież nikt nie broni nikomu popełnić samobójstwa. Zresztą nie jest to przypadek, że kobiety nie chcą iść na wojnę i umierać, większość ludzi woli sobie pocierpieć ale przeżyć.
  • Odpowiedz
@harold97: Oczywiście że na serio, nawet nie chodzi mi o wojny, czy o mężczyzn. To samo jak umrze kobieta czy dziecko. Większą ofiarą jest w moich oczach bliski zmarłego który przeżywa śmierć ukochanej osoby bez której jego życie traci sens, staje sie nieznośne, trudne, bolesne. A martwy jak pisałam, bólu nie czuje. ¯\_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz
@blablalbla: XD tak chłop tylko umarł śmierć jak śmierć , przecież jego życie jest warte mniej niż życie psa, a laska teraz musi cierpieć to dla niej spotkanie z najwyższym, metafizyka oczywiście do czasu aż znajdzie innego gacha XD
  • Odpowiedz
@harold97: ja nie jestem za tym żeby mężczyźni walczyli na wojnie, jak najbardziej powinni móc wybrać czy chcą walczyć czy nie. Po prostu w inny sposób podchodzę do śmierci, jak pisałam nie tylko mężczyzn, bo chodzi mi o śmierć ogółem, bez różnicy czy kobieta, dziecko czy mężczyzna, więc nie wkładaj mi do ust słów które nie wypowiadam.
  • Odpowiedz
@blablalbla: tak, z pewnością przerażony poborowy wsadzony do btra i umierający w agonii poprze spalenie po trafieniu w zbiornik z paliwem cierpiał mniej niż jego rodzina w domu bo oni jeszcze żyją a on się w końcu spalił i ból ustał. niesamowite
  • Odpowiedz
@harold97: Zaraz jakaś zrobi fikołka, że wojna to akt łaski wobec przegrywów, kilka dni strzelania się i taplania w błocie i już nie trzeba się męczyć na tym świecie. No chyba, że granat ci urwie rękę, nogę i krocze…
  • Odpowiedz
@harold97

Za bardzo skupiacie się na wyszukiwaniu materiału pod swoją teze. To nawet ma swoje określenie - cherry picking.

Tymczasem fakty są takie: kobiety na Ukrainie wspierają swoich mężczyzn w szpitalach, gotując, tworzą kamuflaże, koktajle mołotowa, opiekując się tymi, którym nie udało się wydostać z Ukrainy. Te co uciekły z Ukrainy dają im psychiczne ukojenie, że wraz z mamami, siostrami, dziećmi itd są w bezpiecznym miejscu. Kobiety też wykonują misje propagowania
  • Odpowiedz
@prawda_w_moskwie: no jego cierpienie trochę trwało, ale ustało stosunkowo szybko w momencie śmierci. Rodziny cierpienie będzie trwało potencjalnie wiele lat odbijając się na ich zdrowiu psychicznym, nigdy nie będą już żyli jak dawniej. W chwili śmierci jego trud się kończy, a jego bliskim zaczyna.
Jasne że ten kto umiera cierpi, nie twierdzę że nie jest ofiarą, bo jest, bezpośrednią, a pośrednich może być wiele, jedynym będzie gorzej innym lżej jakoś
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@blablalbla: nie jest tak. Ogromna większość ludzi mając do wyboru umrzeć samemu albo stracić kogoś bliskiego wybierze jednak własne życie. Cierpienie kiedyś minie i moze nie będzie super, ale jednak jako tako się będzie żyć dalej. No i jak ktoś bardzo chce umrzeć to może się pozbawić życia w każdej chwili. W drugą stronę nie ma takiego wyboru.
  • Odpowiedz
wiesz jak ktoś umiera to już go nie ma, nie czuje bólu, smutku, jego trud skończon, stąd rozumiem że na wojnie i ogółem w życiu, bardziej poszkodowany jest ktoś komu umiera bliska osoba, a nie ktoś kto już sam umarł. Bo to żywi muszą jakoś żyć, radzić sobie ze stratą, nie chodzi o kwestie materialne, a głównie psychiczne, a martwy już jest martwy.


@blablalbla: skoro śmierć to nie cierpienie, to
  • Odpowiedz
@skitarii: komus jest zimno? zabij zeby nie marzł. ktos jest glodny? zabij zeby nie czul glodu. ktos ma depresje? ktos ma katar? ktos dostal nietrafiony prezent pod choinke? tyle problemow i jedno rozwiaznie ktore skonczy ich smutki
  • Odpowiedz
@blablalbla: z jego perspektywy jego trud się nie "skończył" - jego agonia proporcjonalnie wypełniła jego długość życia w znacznie intensywniejszy sposób niż cokolwiek co przechodzić będzie jego rodzina. taka śmierć to niewyobrażalne cierpienie do poziomu którego nie będą mogli się zbliżyć nawet setką lat żałoby. sorry ale nie da się obronić tego co piszesz, to bezdennie samolubna postawa
  • Odpowiedz