Wpis z mikrobloga

#historia #norymberga

Dzień 34, dorzuciłem do niego relację i fragmenty pamiętnika jednego z jeńców z obozu w Łambinowicach.

Na tropie spisku Raedera

We wtorek podczas posiedzenia trybunału zakończono postępowanie dowodowe przeciw byłemu dowódcy marynarki niemieckiej, Doenitzowi. Jest on oskarżany o wydawanie rozkazów, w których m. in. zakazuje ratowania rozbitków z zatopionych statków.

Następnym celem oskarżenia, które przedstawiło na jego temat dowody zbrodniczej działalności, okazał się być poprzednik Doenitza, admirał Raeder. W myśl wywodów prokuratora także on jest współodpowiedzialny za hitlerowski spisek przeciw pokojowi i bezwzględne działania podczas wojny.
******
Na wniosek obrony Hansa Franka trybunał dopuścił jako świadków dr Feliksa Młynarskiego, arcybiskupa Sapiehę, ponadto byłego sekretarza stanu Rzeszy, Meissnera, dr Lammersa, dr Kundta, i byłego gubernatora w Warszawie, Fischera. Frank wniósł o dopuszczenie kolejnych świadków, jednak trybunał nie wydał jeszcze decyzji w tej sprawie.

Szczegóły o obozie w Łambinowicach

W dniach 6,7 i 8 stycznia 1946 roku komisja polsko-radziecka badała teren niemieckiego obozu dla jeńców w Łambinowicach pod Niemodlinem. Protokół oględzin zostanie przedłożony w Norymberdze jako kolejny dowód oskarżenia. W skład komisji wchodzili minister sprawiedliwości, pan Świątkowski, prokurator Kurowski i sędzia sądu najwyższego, Landau. Po radzieckiej stronie byli to prof. Kudriawcew, gen. Taras i prof. Awgiejew.

Jak stwierdzono, w obozie przebywali żołnierze wojsk radzieckich, brytyjskich, polskich, francuskich, nowozelandzkich, greckich, amerykańskich, a także Marokańczycy z francuskich formacji kolonialnych. W przeciwieństwie do anglosasów jeńcy z terenów słowiańskich nie mogli liczyć na łagodne traktowanie. Oprócz głodu czekała ich mordercza praca w miejscowych kopalniach i fabrykach oraz fatalne warunki mieszkaniowe. Rezultatem takiego postępowania była wysoka śmiertelność wśród osadzonych w obozie.

Mogiły w Łambinowicach ciągną się na przestrzeni 8 kilometrów. Stanowią je głębokie rowy, w których układano zwłoki w 6-8 rzędach. W grobach tych leży ok. 40 tysięcy zwłok.

Wiele ofiar zginęło od kuli lub bagnetu, jednak znakomita większość zmarła z braku pożywienia i krańcowego wycieńczenia organizmu. Nie stwierdzono natomiast istnienia na terenie obozu komory gazowej.

Zeznania świadków niemieckich obwiniają Wehrmacht jako główną władzę, która odpowiada za tragiczny los więźniów w obozie.

W czasie wizji lokalnej stwierdzono, że baraki mieszkalne były wkopane w ziemię, stąd ich podłoga stała często pod wodą. Na umeblowanie składały się wyłącznie trzypiętrowe prycze. Na końcu obozu znajdują się gliniane rowy, w których trzymano jeńców pod gołym niebem.

Udało się odnaleźć pamiętnik jednego z jeńców, Siergieja Woropajewa z Kazachstanu.
Wpisy z dziennika:
"1 kwietnia 1944: Wiosna. Dziś prawdziwie wiosenny dzień. Niegdyś najlepszy okres w życiu. Teraz szalony kontrast. Przyroda postępuje niezmienną koleją, a życie strasznie smutne. Myślę o żarciu. Mózg o niczym innym nie myśli, szarpie głód, męczy robota w kopalni.
15 kwietnia: Zbombardowano dziś ciężarówkę z ładunkiem czosnku dla kuchni. Udało mi się zdobyć główkę.
16 kwietnia: Przechadzka po obozie. Wszędzie dużo Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Serbów, Polaków i innych nacji. Widziałem kobiety, zero reakcji. Asceta? Nieprawda! Jedna myśl przytłacza wszystko... Nażreć się.
20 kwietnia: To dwa lata, od kiedy trafiłem do niewoli niemieckiej. Od dwóch lat czuję głód. To straszne myśleć, że przez cały ten czas człowiek nigdy nie był najedzony, lecz zawsze głodny.
29 kwietnia: Trafił mi się chleb gorszej jakości. Złość z powodu braku szczęścia popchnęła mnie do zjedzenia całego przydziału. Teraz muszę czekać do 4-5 rano.
19 maja: Ostatnie dwa tygodnie były dobre jak na życie w niewoli. Każdego dnia zjadałem kilogram chleba w sumie 16 kilogramów w szesnaście dni. To pierwszy taki przypadek podczas życia jako jeniec.
16 lutego 1945: Zabili dziś 12 osób, a 8 zostało ciężko rannych. A ci ludzie szli tylko do kuchni, by dostać cokolwiek do jedzenia, choćby odpadki. Ale padli z rąk zbrodniarzy. Strzelają do naszych jak do ptaków. Morzenie głodem wciąż trwa.
1 marca: Jeszcze trochę żyję, staram się tylko leżeć. Czuję słabość w nogach i ogólnie czuję się wyschnięty. Od 27 stycznia dano nam pięć racji chleba. Zdumiewające: w ciągu całego miesiąca i czterech dni zjeść półtora kilograma chleba. Jakie to powoduje cierpienie..."
Ostatni z zapisków brzmi: "Osiągnąłem stan, gdzie śmierć nie jest mi straszna. Chodzą pogłoski, że 6 kilometrów od nas trwają walki, lecz ja nie słyszę żadnych wystrzałów. Absolutna cisza. Na mnie już czas. Nie podnoszę się już z pościeli."

Na tym urywa się pamiętnik mężczyzny, który zmarł niedługo później na skutek choroby i wycieńczenia. Z pewnością posłuży on do ukazania niemieckiego barbarzyństwa.
  • 2