Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jako średnio-rozpoznawalny trener personalny (jeżeli zasięgi na instagramie można uznać za zasięgi ~ 5000 followersów) zawsze bawią mnie te "złote porady", panaceum na każdy problem braku dziewczyny - porady w stylu "idź na siłownię". Sam oczywiście zachęcam do zdrowego stylu życia, robienia formy, poprawy sylwetki - ale zawsze pod kątem zdrowotnym - dla samego siebie - dla mobilności, stawiania priorytetu na dbanie o stawy zamiast wyciskanie/podnoszenie jak największych ciężarów za wszelką cenę.

Jako osoba, która ma wyrobioną sylwetkę i ponad 10 lat stażu mogę śmiało stwierdzić, że siłownia i forma bardziej przeszkadza w znalezieniu i utrzymaniu związku. Pozwolę sobie podzielić kobiety na 2 grupy:
- fitnesiary (nie mówię o top top gwiazdach instagrama, czyli zwykłych ćwiczących dziewczynach, które nie mają instagrama albo mają do 2000 followersów): niestety te panie w 99% często mają bardzo wysokie ego z powodu swojego wyglądu. Przeważnie te dziewczyny interesują się tylko byciem fit, dietą i nic poza tym, więc ciężko z taką osobą porozmawiać o świecie, na wiele innych tematów, a ile można rozmawiać o treningu... Ze swojego bycia fit też niezbyt wiele zarabiają. Nie mają innych pasji, horyzontów, zarobkowo też średnio sobie radzą lub tragicznie. Tak więc oczekują faceta full komplet - wysoki, przystojny, wysportowany, bogaty, fundujący masę rozrywek (żeby mogła cykać fotki w drogich hotelach itd). Tak więc odrealnienie u tych dziewczyn jest mega duże. Jak się ma z 25 lat to może fajnie się pokazać kumplom z taką wysportowaną 20 letnią laską przy boku. S--s też będzie mega. Ale to jest koniec zalet... To taki będzie bardzo płytki związek oparty na seksie, nie ma co liczyć na jakąś głębszą relację. Byłem, przerabiałem to. Jedna wielka pułapka.
- dziewczyny atrakcyjne - ale nie ćwiczące nic (ani siłownia, ani taniec, ani gimnastyka itd). Dziewczyny wartościowe, wykształcone, z masą zainteresowań, szerokim światopoglądem, z którymi można pogadać o wszystkim i o niczym. Przez 5 lat na setki poznanych kobiet poznałem takich ok 50, z którymi próbowałem umówić się na randkę.

1. Takie kobiety na starcie z góry zakładają, że na pewno jestem ruchaczem i chce je tylko wykorzystać (mimo iż szczerze? Mimo dobrej sylwetki w życiu nie miałem nawet okazji do ONS czy FWB, a zdarzało mi się latać po klubach. Nie liczę naćpanych/nachlanych do zgona małolat, trzeba się szanować).
2. Takie dziewczyny od razu traktowały mnie jak kogoś idealnego, kto będzie wypominał im braki w wyglądzie. Więc znowu trzeba było spędzić kilka godzin na udowadnianiu, że nie oczekuje fizycznego ideału.
3. Zarzuty o to, że jestem jak te laski fitnesiary - interesuję się tylko fitnessem, mam wąski światopogląd, nie mam innych zainteresowań. Więc znowu kilka godzin udowadniania, że nie jestem pusty, mam szeroki światopogląd, inne pasje, zainteresowania, wiedzę o świecie, potrafię porozmawiać na wiele tematów.
4. Zazdrość o inne atrakcyjne kobiety ćwiczące na siłowni, atrakcyjne klientki.
5. Niezrozumienie sposobu spędzania czasu. Zwykła kobieta nie jest w stanie zrozumieć, że po 8-12 godzinach pracy jeszcze chciałbym wyjść samemu zrobić trening 4 razy w tygodniu, jako trener moja forma musi być wizytówką. Tak wiec przez 4-5 dni w tygodniu jestem "niedostępny", zostaje głównie weekend + 1 dzień w tygodniu. Każda kobieta, najbardziej wyrozumiała zacznie po czasie narzekać lub wymyślać, że się nią wystarczająco "nie interesuje" i że "trening ważniejszy".

Tak więc na ok 50 wartościowych kobiet, po 5 latach bycia singlem - tylko jedna z nich postanowiła ze mną spróbować i od kilku miesięcy jesteśmy razem, jest super. Pozostałe bardzo szybko się zraziły.

Nie będę się wypowiadał na temat "szybkich" relacji, bo nigdy nie był to mój priorytet ani cel. Ale mogę stwierdzić, że jest trochę prawdy w tym co tutaj piszecie (nie mam konta), że ważniejsza od sylwetki jest twarz i wzrost... Zresztą, same budowanie sylwetki żeby "rwać d--y" - to zakładając optymistyczny scenariusz (idealny plan, dieta, brak kontuzji, czas, pieniądze na diete/sumplementy/towar) ok 2 lata po 3-4 razy w tygodniu 2x godziny ćwiczeń siłowych w okresie masowym + nawet 6 x 1 godzina cardio dodatkowo w okresie redukcji, co daje 14 godzin tygodniowo na sam trening. Doliczcie czas gotowania (nie każdego stać na catering), jedzenie 4000-6000 kcal dziennie i 6 posiłków, zakupy, dojazd na siłownie. I to tylko po to, żeby mieć przeciętną sylwetkę sportowca amatora aka "widać, że coś tam ćwiczy". Taka bardziej pełna i pociągająca sylwetka to spokojnie 3-5 lat treningu i nierzadko na wspomaganiu (gdzie badania, soczki i inne to spokojnie koszt 1000 zł miesięcznie).
Siłownia i budowanie sylwetki nie ma więc sensu jeśli chodzi o takie wyrywanie, bo koszta i zmarowany czas przewyższają szansę na sukces.


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61f069a41e699f000b0334f5
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 30
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania: Powinni to wstawić na główną bo wszędzie wciska się kity o #looksmaxing a prawda jest taka, że dla przeciętnego śmiertelnika poświęcenie 14 godzin w tygodniu na trening to ogromna strata czasu.
Chyba, że startujesz w zawodach, trenujesz do igrzysk, uprawiasz sport zawodowo to oczywiście zmienia postać rzeczy.
BTW: Widziałem w życiu upadek kilka zawodników z czego jeden był w reprezentacji juniorów w piłce nożnej. Jeździł na zgrupowania
  • Odpowiedz
@Mauupa: Nie, inne rejony Polski. Ale syndromy upadku były podobne. Piwko, fajeczka, dziewczyny a w tle kadra narodowa xD Wtedy to Lewandowski kopał się po czole i nikt o nim nawet nie słyszał ;)
  • Odpowiedz
@Pilaf: na polskę to dużo, bo jest kilka wielorybów typu Karmowski, Lewandowska, WK i tak dalej później jest duży GAP i 5000 to dobry wynik na tę branże, szczególnie jeśli chodzi o trójbój lub kulturystykę a nie szeroko pojęty fitness
  • Odpowiedz
@Kasahara: ja widziałem sporo co maja 20k, 40k,60k i tak do nawet 100k, więc te 5k jest śmiechu warte xd to już zwykłe szony z tindera mają po 10k ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Pilaf: pisze, ze jest trenerem personalnym, a to nie oznacza fitness. A dalej pisze o partnerkach fitnessiarach, nigdzie nie jest napisane, że on tym się zajmuje
  • Odpowiedz
  • 0
Taka bardziej pełna i pociągająca sylwetka to spokojnie 3-5 lat treningu i nierzadko na wspomaganiu (gdzie badania, soczki i inne to spokojnie koszt 1000 zł miesięcznie).


@AnonimoweMirkoWyznania Czy ktoś jadący na b----e może napisać co miałoby kosztować 1000 zł miesięcznie, gdy celem jest "pełna i pociągająca sylwetka"?
  • Odpowiedz
  • 0
@Kasahara Nie no 1000 zł z hgh na miesiąc, to rozumiem xD Tak tylko liczę po tym co ja biorę. Ale nawet jak bardzo chojnie zaokrąglam teść+hcg+Arimidex+badania, to wychodzi mi góra 400 zł miesięcznie, a realnie pewnie jakieś 300 zł. Widzę po sobie, że nie ma żadnego sensu dorzucać innych środków jeśli celem jest coś w rodzaju "pociągającej" sylwetki, więc tak tylko pytam z ciekawości co miałoby się wliczać w te
  • Odpowiedz