Wpis z mikrobloga

Amfibia na zalanym osiedlu Kozanów, Wrocław 1997. Ciężko nie powiedzieć nic o latach 90. bez powodzi w 1997 roku. Zachęcam do dzielenia się wspomnieniami z powodzi innych

U mnie powódź wyrządziła ogromne szkody, a ostatnie dwa dni powodzi wiały grozą mocno. Większość ludzi wyjeżdżała samochodami na wzgórza, woda w rzece przelewała się przez most i niosła grube drzewa jak zapałki. W nocy moja niewdzięczna rodzina kazała mi iść i spojrzeć co się dzieje w stajni ze zwierzętami, a jako, że byłem młody i głupi to poszedłem. Pomny na wcześniejsze doświadczenia zapakowałem gazety do cholew wysokich gumiaków, bo prąd wody był tak wartki, że kamienie obijały golenie. Ciemna noc bez elektryczności, ale to dobrze, bo gdzie niegadzie linki elektryczne w wodzie. Gdy dotarłem do stajni, to ukazał się obraz rozpaczy. Krowy stoją do połowy w wodzie i patrzą się na mnie jak WTF człowiek pomóż, ale spuszczenie i wyprowadzenie krów w pojedynkę jako młode dziecko byłoby raczej nieudane i krowy zapewne złamałby sobie nogi i potopiłyby się w wodzie, więc je zostawiłem, bo ponoć miało przestać padać na następny dzień. Kury dryfowały na ociepkach słomy, ale króliki takie szczęścia nie miały i ich truchła unosiły się na tafli wody. Na następny dzień deszcze faktycznie ustały i zaczęło się usuwanie szkód. Pamiętam też, że szczepiono nas przeciwko tyfusowi na ubitym klepisku z mułu rzecznego. Ogólnie rzecz biorąc 3 świat, ale słyszałem, że w wielu miejscach było gorzej. Później z kolegami chodziliśmy i podziwialiśmy rzeczy, które naniosła powódź; od przedmiotów użytku codziennego po trumny wywleczone z cmentarzy. Chodziły też plotki, że można znaleźć słoiki z dolarami schowanymi przez starych chłopów, ale żadnego nie znaleźliśmy. Przeżycie takiego kataklizmu uzmysławia tylko człowiekowi, że jest tylko bakterią na powierzchni planety, który tylko znalazł sobie małą niszę dzięki sprzyjającym warunkom i wszystko to może zostać zabrane całkiem szybko, bezwzględnie i bezdusznie, jak to matka Natura ma naturze.

#starszezwoje - tag ze starymi grafikami, miedziorytami, rysunkami z muzeów oraz fotografiami

#historia #polska #wroclaw #fotohistoria #myrmekochoria
Pobierz
źródło: comment_1641811909JARD7aBHh9zW2PYYgPj5TG.jpg
  • 154
@myrmekochoria: Ja, jako że byłem małym gnojem, i że były wakacje to oczywiście zostałem wywieziony zawczasu do dziadków w suche tereny ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ojciec pontonem co to na ryby miał całą kamienice ewakuował, do dzisiaj nosa zadziera że co, wcale nie takie marnotrawstwo pieniędzy było. Na Pułaskiego mieszkałem, ogólnie najlepsze co z tej powodzi wyszło to że się stamtąd wynieśliśmy


Kaszlak nasz rodzinny całą powódź
Ja miałem wówczas sporo szczęścia, mieszkałem tuż obok Odry, blisko Mostu Osobowickiego, bardzo niewiele brakło do przelania. Byłem gówniarz, ale pamiętam te dwie noce ładowania worków. Podróż z wujkiem pontonem przez Nadodrze... I przerażenie ogromem zniszczeń.
ze 2 albo 3 lata później, przejeżdzałem przez Kłodzko(ze śląska do Kudowy z kumplem cisnieliśmy).
zatrzymalismy sie w knajpie, takiej z ogródkiem, uliczka ciasna, wąska, po bokach niewysokie kamienice.
siedzimy, rozmawiamy o życiu xD, i zagaduję kolesia ze stolika obok:
-ale wy to mieliscie przerąbane, widziałem w tv, masakra.
a on:
-widzisz ten dom po drugiej stronie ulicy? na nim widać, dokąd woda była.
ja patrze, i patrzę, nigdzie lini wody na
@myrmekochoria: oj tak Mirku, na wsiach to byl dramat, ja na obrzeżach miasteczka, blok kilkurodzinny niedaleko rzeki. Musieliśmy uciekac, dzieci wywiozlam do siostry, sami zamieszkaliśmy z teściową wyzej gdzie nie dotarło. Calymi miesiącami nawet po powrocie nie bylo wody, gazu. Beczkowoz przywozil wode. My na pierwszym pietrze wiec bez szkod ale sasiedzi mieli partery zalane. Na szczescie nie za dużo bo wysoki parter. Teren wokół zdewastowany doszczętnie przez nurt.
Mam jeszcze na dysku gdzies godzinny film co sąsiad nakręcił kamerą powódź (w trakcie i już po ukazując ogrom zniszczeń). Z kolej tata robil bardzo dużo zdjęć lustrzanką jak juz naprawiali badz budowali nowe wały czy tam inne obiekty (śluzy itd).


@Habu:

Wrzuć na YT albo co,to się z perspektywy lat ciekawie ogląda,a nie ma tego dużo,ja żałuję że nie robiłem żadnych zdjęć.
Ojciec pontonem co to na ryby miał całą kamienice ewakuował, do dzisiaj nosa zadziera że co, wcale nie takie marnotrawstwo pieniędzy było.


@LeonL:

Ma rację.

trochę gorzej że ostatecznie na kozanowie skończyliśmy


Teraz mu kupcie łódkę z silnikiem,do 11 kucy chyba nie trzeba patentu (i tak uważam,że to za mało,myślę,że do 25 - 30 powinno gdzieś być.).
Pamiętam tę cudowną ciszę, gdy wracałem nad ranem do domu, wszystko wyłączone, ciemno, cicho. Z jednej strony ciekawe przeżycie — martwe centrum miasta, z drugiej strony lekko przerażające.


@jaroslaw-stadnicki:

W wielu miejscach tak było,ja mieszkałem na dzielni najwyższej w mieście,więc do mnie nie miało szans dojść ale byłem gościnnie w najniższej przy Odrze.Spieprzałem chyba ostatni i to też pamiętam.Ta przerażająca cisza.Klimat jak po Czarnobylu,zniszczeń nie było jeszcze,ale słyszałem tylko siebie i
Ja pamiętam wkurzające gównoreportaże Marii Wiernikowskiej w TVP i jej głupie pytania do przypadkowych ludzi typu: "Skąd woda idzie?" Aż się prosiło odpowiedzieć: "Z rzeki, głupia babo!" A wisienką na torcie był fragment jak stoi pośrodku zalanej ulicy w jakimś mieście i pyta się co ma robić i co się stało XDDD
Trudno o bardziej gówniany reportaż.
@myrmekochoria: co doprawdy w Krakowie nie było jakichś mega zalań, ale pamiętam jak stałem pod Jubilatem na Zwierzynieckiej obserwując jak całe bulwary to jedna wielka tafla wody która sięga mostu dębnickiego i wylewa się już nawet na samą drogę. Jeśli się porówna o ile niżej płynie normalnie Wisła to masakra, ogromna ilość wody. Sam most dębnicki później musieli remontować chociaż na szczęście go nie porwało, instalując tymczasowo wojskowy, składany most lajkonik.
@Auth: Mój wujek mieszka i mieszkał wtedy na w Raciborzu na ostrogu, w szeregowcach na ul. Goduli, pamiętam, jak już po zejściu wody, przyjechaliśmy z babcią pomóc mu sprzątać, specyficzny zapach i ślad po wodzie przy suficie na parterze, gdzie na parter z drogi wchodziło się po 10 schodkach. To zapamiętałem z Raciborza. A najbardziej co mi utknęło w pamięci to ta historia:

Pamiętam, jak z ojcem pojechaliśmy na rowerach sprawdzić
Właśnie sobie przypomniałem wypowiedź ówczesnego premiera W. Cimoszewicza"Trzeba się było ubezpieczyć". Niby racja, ale taki lament się podniósł, że musiał przepraszać a SLD przegrało wybory. Ktoś wie coś o wypłatach ubezpieczeń dla powodzian? Z tego co pamiętam to od rządu dostali chyba po 3k złotych, czyli równowartość kilku ówczesnych pensji. A co z tymi którzy się ubezpieczyli zawczasu?
@DumnyzbyciaPolakiem:

Ma rację.

nie mówię że nie ma, po prostu jest bardzo, jak by to powiedział angol, "smug about it" ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Teraz mu kupcie łódkę z silnikiem,do 11 kucy chyba nie trzeba patentu

Akurat mieszka w dość wysokim punkcie, w 2010 woda do niego nie doszła
@LeonL:
To będzie na ryby jeździł.Jak w tej paście:"Mój stary to fanatyk wędkarstwa".( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
Przyczepkę do tego i już,są fajne łódki bez patentu jakaś 360 czy coś,to nawet po wodzie idzie,choć to nie wyścigowa motorówka.Bedzie następna to i on pomoże i ty się załapiesz i wnuk twojego ojca w 2045 opisze na Wykopie jak to jego ojciec z