Wpis z mikrobloga

Chyba nie było piękniejszego scenariusza na ten wyścig niż to, co się odwaliło. Nie pamiętam ostatnich takich emocji u siebie przy jakimkolwiek wydarzeniu sportowym.

Wszystko ułożyło się idealnie, by dopełnił się Kosmiczny Porządek. Na samym początku wał sędziowski, gdzie Lewisek broni swojej pozycji poza torem, zyskując absurdalną przewagę i absolutnie skandaliczna decyzja o tym, że nie musi oddawać pozycji (z czym nie zgadzali się nawet dziennikarze Sky), by pokazać, jakie plecki ma Mercedes.

Potem tytaniczna praca Checo, który jakimś cudem, znacznie wolniejszym bolidem, jest w stanie spowolnić Hamiltona o 7-8 sekund, czym udowadnia, jak świetnym jest kierowcą, na przekór wszystkim tym, którzy na niego pluli w ciągu sezonu.

No i potem cała ta akcja z safety carem i rozstrzygnięciem wszystkiego na ostatnim okrążeniu... Serio, gdyby to był hollywoodzki film, a nie prawdziwe życie, to bym uznał to wręcz za zbyt kliszowate i niewiarygodne. I to wszystko z przebitkami z radia Mercedesa, z którego słychać było jęki i wycie Wolffa... Tego nie dało się lepiej zrobić.

Aha, i do wszystkich hamiltoniarzy, którzy wciąż jeszcze coś popiskują - tak, oczywiście, że FIA faworyzowała Lewisa i ta akcja z końcówki nie udowadnia, że jest inaczej. To że namieszali przy SC, jest tylko i wyłącznie ich winą. Spokojnie był czas na to, by wszyscy zdublowani wyprzedzili Maylandera i by wznowić ściganie na ostatnie okrążenie. To że FIA zablokowała to oddublowanie na początku (bez żadnego racjonalnego uzasadnienia) pokazuje tylko, że wciąż próbowali pomóc Hamiltonowi, ale na końcu uznali, że to jednak nie przejdzie.
#f1