Wpis z mikrobloga

Już nie będzie Kimiego Raikonnena na następnych Rajdach Formuły Pierwszej. Pożegnanie Kimiego Raikonena z torami wyścigowymi. Jedno mistrzostwo świata, 21 zwycięstw, 18 pole position. Kilkanaście lat startów. Fenomen sportowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo Kimi Raikonnen odniósł w Malezji, na tamtym torze jako dwudziestoczterolatek i było to przecież osiemnaście lat temu. Coś niewiarygodnego! Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać te rajdy. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynał jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele... Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Kimiego na całym świecie, jak Przyszły Mistrz Świata Robert Kubica, który powiedział, że Kimi go natchnął. Że uwierzą, że nie zmarnujemy tego fenomenu, jaki się stworzył przy oglądaniu rajdów. Tego fenomenu popularności - rekordowa telewizyjna widownia, kiedy zdobywał Mistrzostwa Świata i pokonywał Murzyna.. Trzynaście przeszło milionów – wyścig w Stanach Zjednoczonych. To jego ostatnie zwycięstwo i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. Raikonnena już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były sukcesy sportowe i żeby coś po Kimim trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy Ci bardzo, Kimi.
#f1