Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Piszę to, w sumie nie wiem czemu, po prostu potrzebuję się wygadać, a nie mam do kogo więc pozostaje wygadanie się do ludzi w Internecie?

Moje życie upadło, skończyło się. Straciłem wszystkie chęci do życia, nie widzę powodu ciągnąć tego wszystkiego dalej. Ale od początku...

Mam 35 lat, z moją byłą już żoną byliśmy razem od bardzo długiego czasu, jeszcze od czasów technikum. Co mogę powiedzieć, miłość od pierwszego wejrzenia, coś w co nigdy nie wierzyłem a stało się to właśnie między nami. Początkowe miłe spotkania, jakieś spacery przerodziły się w końcu w prawdziwy związek. W wieku 21 lat pobraliśmy się. Świata poza nią nie widziałem. Była przy mnie w trudnych chwilach, ja byłem przy niej w jej trudnych chwilach. W oczach jej i moich znajomych uchodziliśmy za wręcz idealną parę. I tak było. Właśnie - było... Nazwijmy moją żonę na potrzeby tego wyznania jako "X".
Nie mam zbyt wielu znajomych, są to głównie "koledzy", ale wśród nich - "Y", mój przyjaciel z którym znam się od dzieciaka, notorycznie się z nim spotykam, tu coś popijamy, tu coś pogadamy. Zapewne po tej wzmiance każdy z was domyśla się już, do czego to zmierza.

Kiedy skończyliśmy z X studia, znaleźliśmy odpowiednie podłoże finansowe (pracę), zdecydowaliśmy się na kolejny krok - chcieliśmy mieć dziecko toteż tak się stało. Na przełomie naszego wieku 26 - 27 lat udało nam się, X zaszła w ciążę, nasz synek - Maciek - ma aktualnie 8 lat.

Ostatnimi czasy nie układało nam się z X za bardzo. Zarówno ona i ja byliśmy dość zmęczeni, a to pracą, a to wychowaniem dziecka - oczywiście wiedzieliśmy, no a przynajmniej ja wiedziałem - że nie będzie to spacerek, że to będzie najcięższy okres naszego życia wymagający wielu poświęceń. Zaczęliśmy kłócić się o głupoty, mało ze sobą rozmawiać. Kiedy próbowałem coś zainicjować, spotykałem się z odmową. O wszystkim opowiedziałem któremuś razu mojemu przyjacielowi Y. Oni byli ze sobą dość "blisko", od początku jak go poznała to złapali ze sobą całkiem fajny kontakt, co mnie bardzo cieszyło, bo do momentu poznania X, był on dla mnie jedyną bliską mi osobą. Nie sądziłem jednak, że są ze sobą aż tak blisko.

Tak - tak jak się spodziewaliście od początku - spali ze sobą. Nie wiem ile razy, nie wiem jak często, nie wiem kiedy to się zaczęło. Ale wiem, że to zrobili i to niejeden raz.
Dowiedziałem się o tym w sumie przypadkowo, bo ich nakrywając. Jednej soboty musiałem iść do firmy dokończyć pewną rzecz. Była to moja osobista decyzja, chciałem po prostu być na czysto przed oddaniem rzeczy szefowi - powiedziałem X, że wrócę do domu mniej więcej tak jak zwykle. Udało mi się załatwić wszystkie sprawy dość szybko, przedzwoniłem wtedy do Y czy nie ma ochoty wyskoczyć się napić, pogadać - no ale nie odbierał. Pomyślałem, że wrócę więc do domu, może zrobię żonie niespodziankę? Kupiłem więc kwiaty, po drodze zahaczyłem też po butelkę szampana. Wróciłem do domu i nie mogłem uwierzyć własnym uszom, a potem oczom. X i Y razem, w naszym łóżku, zabawiali się ze sobą. Poniosło mnie wtedy niesamowicie, zacząłem się drzeć, przeklinać w niebogłosy, w pewnym momencie rzuciłem się na Y, ale X mnie powstrzymała. Kazałem im wynosić się z mojego domu. Próbowali mnie jeszcze przepraszać, mówić, że to nie to co myślę - ale co ja miałem myśleć? Przyłapałem ich bzykających się w moim własnym łóżku. Po bardzo długiej awanturze, krzykach wynieśli się oboje. X zabrała swoje rzeczy, mówiąc, że jeszcze tego pożałuję i wyjechała do matki (Maćka akurat nie było w domu - mama Y zaproponowała nam, że zabierze go na weekend do siebie do domu na "wieś" - niedaleko poza miasto, dojeżdżają tam pociągi - , żeby chłopak pooddychał trochę innym powietrzem - zgodziliśmy się, nieraz już tak robiła, żeby nas odciążyć).

Przez długi czas nie widziałem co ze sobą zrobić. Nie miałem ochoty siedzieć w tym domu, w pracy poprosiłem o urlop, większość tego urlopu piłem i płakałem. Próbowałem się kontaktować z Maćkiem, ale nie miałem możliwości. Właśnie wtedy zaczął się koszmar numer 2 - utrudnianie kontaktu z dzieckiem.
Nie wiedziałem co się dzieje. Przez tyle lat szczęśliwa para, potem małżeństwo, aż w końcu, w ciągu jednej chwili straciłem żonę, przyjaciela a potem miałem mieć utrudniane kontakty z dzieckiem? Niestety popełniłem tu błąd. Lekko upity wsiadłem do najbliższego pociągu zabrać stamtąd Maćka. Wszcząłem awanturę, kłóciłem się naprzemiennie z nią i z jej matką, a mój syn z okna się temu przyglądał. W końcu matka zadzwoniła na policję, a policjanci nakazali mi stamtąd odjechać. Próbowałem, wiele razy próbowałem kontaktować się z synem, z X, z jej matką, ale za każdym razem nie miałem takiej możliwości - zero jakiegokolwiek odzewu.

Nie wiedziałem co mam robić, byłem kompletnie zakłopotany. Po drodze Y próbował mnie jeszcze przepraszać, ale kazałem mu spadać, jednocześnie kasując i blokując jego numer. Wiele dni upłynęło pod znakiem zapytania - co się u nich dzieje, co się dzieje u mojego syna, co mam robić dalej? Aż w końcu rozwiązanie przyszło do mnie samo w postaci pozwu o rozwód z uwzględnieniem mojej winy i zachowaniem opieki nad dzieckiem. Kolejny telefon, który tym razem odebrała, skończył się awanturą, że to ona mnie zdradziła, że to jest tylko i wyłącznie jej wina, że nie oddam jej syna bez walki.

I wtedy zaczęła się walka, która była z góry przegrana. Adwokat, wymuszone bolesne spotkania z dzieckiem, które było już przekabacone przez X i jej matkę i nie chciało ze mną rozmawiać, aż w końcu rozprawa sądowa, którą przegrałem. Podczas rozprawy wyrzuciła na stół moje kłótnie przez telefon, kłótnię po pijaku, zabranie przez policję i - uważajcie - zdradę. Nie muszę wam mówić, że coś we mnie pękło i zostałem ukarany w międzyczasie karą porządkową od sądu. Oprócz tego "zeznania" składał również nie kto inny jak Y, który nie chciał się zrehabilitować tylko najwidoczniej udupić mnie jeszcze bardziej - bo jak się potem okazało, zostali parą i planowali już wspólne życie. Jej matka też nagadała, że ciągle pracuję i nie mam czasu dla rodziny i cóż... przegrałem.

Rozwiązanie małżeństwa z wytyczeniem winnego jako mnie. Kontakt z dzieckiem przynajmniej raz na dwa tygodnie, przy czym dziecko... nie traktuje mnie już jak ojca tylko jak wroga.

Rozprawa była około tydzień temu. Od tego tygodnia nie wiem co mam ze sobą zrobić. W jednej chwili straciłem najlepszego przyjaciela, żonę i dziecko. Całe moje życie się posypało, nie widzę kompletnie sensu, żeby ciągnąć tę farsę dalej. Nie wiem czy nie rzeczywiście nie popadłem w alkoholizm, bo pije praktycznie dzień w dzień. Nie cieszy mnie już nic, ani powrót do domu, ani ładna pogoda, ani praca. Nic. Umarłem w środku.

Co mam robić? Nie widzę sensu żeby ciągnąć te życie dalej, ale jednocześnie tak bardzo, cholernie się boję, żeby sobie je odebrać...
Co mam robić...

Nie wiem, ale dziękuje wam za przeczytanie. Może te wygadanie się przed wami jakoś mi pomoże.

#rozowepaski #niebieskiepaski #zwiazki #milosc #depresja #samobojstwo #utratasensuzycia #rodzina #zona #przyjaciele #dzieci


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60fc3f0ca36c0b000a9ba8e0
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 154
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

Masz 35 lat- tyle co ja.
Jeszcze dużo dobrego może Cię w życiu spotkać, ale aby się to wydarzyło musisz zamknąć mentalnie tamten etap związku i nie rozpamiętywać.
8 letnie dziecko to już duże dziecko- z biegiem czasu samo będzie potrafiło osądzić sytuację oraz podjąć samodzielną decyzję czy chce mieć z Tobą kontakt.
Pamiętaj- czas leczy rany.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:
Przede wszystkim musisz sobie uzmysłowić, że Twoje życie będzie teraz wyglądać całkowicie inaczej i że jesteś teraz innym człowiekiem.
Najpierw rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady, a potem się zobaczy.
  • Odpowiedz
@Trevize: Jak nie widzisz sensu dalej tego ciągnąć, to nachodzą dziwne myśli - wskaźnik samobójstw w Polsce wśród mężczyzn jest bardzo wysoki.
W razie planowania magika warto zabrać kłopoty ze sobą.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania zadbaj o siebie, pójdź na psychoterapię, pomoże, potem zacznij zdobywać dobre relacje z synem. Pokaż Maćkowi, że jesteś mega dobrym kolesiem i każdego dnia przypominaj sobie, że robisz to dla niego. Weź się za siebie. Teraz Ty jesteś najważniejszy. Nie zrobisz nic pijąc. Maćka odzyskasz jak zobaczy na własne oczy, jaki z Ciebie dobry ojciec. Sam zacznie prosić mame żeby mógł z Tobą spedzac czas i wtedy zaden sąd go nie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: psychiatra psycholog a z synem wykorzystuj czas na maksa. Bo tu o niego chodzi. On dorośnie, czasu nie wrócisz ale w końcu osiągnie odpowiedni wiek i może się okazać że pogardzi nimi a nie tobą. Będzie szukał kontaktu z biologicznym ojcem w wieku dorastania. Teraz ma 8 lat da się wmowic to i to natomiast nastolatkowi już tak łatwo nie wmowisz pewnych rzeczy a później to w ogóle. Kwestia tego
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: nie chcę tu siać defetyzmu etc ale nie zdziwiłbym się, gdyby syn twój, tak naprawdę był synem igreka. O czym "para" od początku wie, a babcia(matka igreka) zawsze go chętnie brała na weekendy. Jak to babcia.
Nic to, trzym się, na pohybel #!$%@?.
  • Odpowiedz
1. Zacznij modlić się 3 części Różańca codziennie

2. Czytaj vaticancatholic.com (kilka artykułów po polsku na watykankatolicki.com)

3. Nie słuchaj żadnych świeckich czy heretyckich doradców (w szczególności psychologów itp)


@ExtraEcclesiamnullasalus:

xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
  • Odpowiedz
Nie upadaj. Sama wychowałam się bez ojca i wiem jaki to jest ból dla dziecka. Postaraj się utrzymywać poziom dla swojego syna. Ma dopiero 8 lat, uwierz że jest szansa żeby jeszcze był z tobą.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: ostatnich kilku tygodni? Zdrada, pozew, klotnie, sprawa rozwodowa z nagraniami (biegli) swiadkami, orzeczeniem winy, zażalenia na postanowienia o dopuszczeniu dowodu, zabezpieczeniu alimentow, zabezpieczenie kontaktow z dzieckiem itp itd? Przecież to jest minimum 2 lata w sądzie jeśli maja mało pracy, prawdopodobnie ponad 3 lata.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: no niestety tak to jest, ze słowo dwóch osób kontrra jednej to racja zawsze będzie po stronie "grupy", zwłaszcza, że oni się przygotowali nagraniami - zapewne zmanipulowanymi a ty nie miałeś nic na swoja obronę poza słowami.

grupa vs 1 osoba = zawsze zwyciestwo grupy, nawet jak jednostka ma racje, bo grupa bedzie manipulowala faktami stosownie do swoich interesow i potwierdzala nawet niestniejace fakty.
  • Odpowiedz