Wpis z mikrobloga

Przeczytałem, zgodnie z obietnicą daję recenzję. Sory że tak długo ale strasznie się opieprzałem zarówno z czytaniem, jak i pisaniem.
Kupując książkę znałem już ogół poglądów Singera na temat praw zwierząt, a także znane mi były argumenty przemawiające za wegetarianizmem, których jest dużo. Tak więc nie spodziewałem się żadnego efektu wow. I wiecie co? Zaskoczyłem się.

W pierwszym rozdziale Singer porównuje emancypację zwierząt do emancypacji innych uciskanych grup - czarnych, kobiet, mniejszości seksualnych. Podoba mi się to porównanie, ale już je wcześniej znałem, więc dla mnie to nic nowego. Udowadnia też, że zwierzęta potrafią odczuwać ból. Świadczy o tym ewolucyjne zastosowanie bólu, podobieństwo ich układu nerwowego do ludzkiego i oznaki behawioralne Wszystko fajnie, tylko zabrakło mi tutaj filozofii. Argumenty naukowe nie zadziałają na solipsystę albo takiego dzbana Sośnierza, który twierdzi, że nauka nigdy nie będzie w stanie tego udowodnić. Mógł napisać co o qualiach itp. A tak to mam niedosyt.

Drugi i trzeci rozdział to opis kolejno eksperymentów prowadzonych na zwierzętach i hodowli przemysłowej. Potraktowałem te rozdziały powierzchownie. Kupiłem książkę dla filozofii, której w tych rozdziałach nie było. Z resztą sytuacja zwierząt jest mi dobrze znana i nic bym z tego nie wyniósł.

Trzy ostatnie rozdziały były najlepsze. W czwartym weganizm został przedstawiony jako forma bojkotu. Bardzo mi to pomogło, bo kiedy oglądam filmy z ferm i ubojni, to drastyczne sceny robią na mnie wrażenie tylko do momentu gdy zobaczę schabowego. Wtedy jakoś zapominało się o cierpieniu, które się za nim kryje. Weganizm będący skutkiem oddziaływania emocjonalnym przekazem, które sobie roboczo nazywam biernym weganizmem działa na mnie tylko na krótką metę.
Zaś bojkot to forma aktywnego weganizmu, manifest oburzenia. Wystarczy sobie przypomnieć, że wszystkie wielkie przemiany przebiegały w ten sposób. Będąc świadomym, że biorę udział w tak wielkim i szlachetnym przedsięwzięciu i razem ze mną są tysiące ludzi działających w dobrej wierze wtedy łatwiej mi się zmotywować do dalszej pracy na rzecz zwierząt. Czuję, że moje wyrzeczenia mają sens.
Nie wiem jak wy, ale ja kiedy pół roku temu brałem udział w protestach antyrządowych czułem uniesienie ducha w związku z czystą solidarnością międzyludzką. No i po przeczytaniu tego rozdziału poczułem coś podobnego.

Piąty i szósty rozdział to opis szowinizmu gatunkowegi kiedyś i dziś. Tutaj podobnie jak w pierwszym rozdziale dyskryminacja ze względu na gatunek została przyrównana z tą ze względu na rasę czy orientację. Tutaj mnie poraziła ułomność argumentacyjna przeciwników utylitarnych reform. Niby nic nowego, bo konserwatyści od zawsze byli zamordystami, ale takie zagęszczenie reakcyjnych pierdół w tak krótkim tekście przyprawiło mnie o zawroty głowy. Fajne było jak Singer apelował do czytalenika, żeby nie przejmował się drwinami ze strony niewegan, bo każda wielka przemiana społeczna się z nimi spotykała. Jeśli cię jakaś drwina dotknęła, to masz pewność, że jesteś po dobrej stronie. I tym sposobem mnie dodatkowo zmotywował, bo pokazał, że hejt można zamienić w paliwo napędowe.

Ostateczny werdykt: polecam. Żeby zachęcić do przeczytania napiszę co jeszcze ciekawego można w książce znaleźć:
-polemika z teorią sprawiedliwości Rawlsa
-dlaczego św Franciszek mimo swej miłości do zwierząt je zjadał
-jaki jest jedyny pogląd, jaki autor zmienił od chwili ukazania się pierwszego wydania książki.


#ksiazki #filozofia #wegetarianizm #weganizm #neuropaczyta
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@placebo_: Jak zatem ocenić takie osiągnięcie XX-wiecznej Rosji jak udomowienie niektórych gatunków zwierząt futerkowych. W każdym innym okresie historii byłby to wielki krok naprzód dla ludzkości.
  • Odpowiedz