Wpis z mikrobloga

Jak myślicie; czy długie cierpienie uszlachetnia jak uważał Jezus czy cierpienie to zuo i powinno się go unikać jak twierdził Budda?

#filozofia
  • 23
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@klawisz666: Z tą pokorą to dobry argument. Doprecyzowałeś pytanie, w takim sensie cierpienie nie ma sensu. Dopiero zwrócenie uwagi w stronę Jezusa może (niejako sztucznie, zewnętrznie) nadać taki sens i wtedy jest to pozytywne. Ale czy uszlachetnia?

Czym innym jest „niesienie krzyża”. Niekoniecznie musi być to cierpienie bez konkretnego celu, prędzej poświęcenie (czy zgoda na poświęcenie) dla dobra kogoś innego. Przykładem niech będzie wychowywanie dziecka. Nikt tego nie nazywa cierpieniem
  • Odpowiedz
@staa: No tak. Możliwe, że Jezus i Budda mówi o innym rodzaju cierpienia, wtedy moje pytanie traci sens.

Cierpienie w znaczeniu, który podałem wyżej sprawia, że stajesz się egoistą ponieważ skupiasz się na swoim bólu. Gdy go pokonasz, możesz nabrać pokory, jednak zbyt długie trwanie w tym stanie może deformować 'duszę', tak uważam.

Cierpienie jako samo poświęcenie, tak to uszlachetnia.
  • Odpowiedz
@klawisz666: do tego co @staa napisał można dodać, że "uszlachetniające cierpienie" najczęściej pojawia się w dyskusji o eutanazji i w tym kontekście można też podyskutować.

Czy takie cierpienie które można opisać optymistycznie najwyżej jako właśnie uszlachetniające, a IMHO po prostu pozbawione sensu. Nie ma ono wartości samo w sobie - owszem ma wpływ na charakter, tak jak wszystko czego się doświadcza, ale nie wydaje mi się żeby dało się
  • Odpowiedz
@daniel_w: Odnośnie eutanazji; jestem za. Istnieje jednak ryzyko, ze państwo albo inne grupy będą używać eutanazji jako metody na pozbywanie się niepotrzebnych jednostek w społeczeństwie. Tak jak to jest w Holandii. Oficjalnie oczywiście osoba sama się na to godzi :)

Co do cierpienia; jeśli nigdy byś go nie doświadczył nie zrozumiałbyś go u innych ludzi. Byłbyś nawet w pewien sposób upośledzony 'życiowo'. Tak jak osoba, która nie wie co to
  • Odpowiedz
@klawisz666: Generalnie nie twierdzę że rozumiem cierpienie (to konkretne, gdzie mowa o eutanazji), ale że sam nie widzę w nim żadnego wyższego sensu. Zabranianie eutanazji świadomym osobom uważam za kompletnie niemoralne z identycznych powodów jak tortury. W przypadku osoby która nie jest w stanie wydać świadomej opinii sprawa się nieco rozmywa, ale nadal uważam eutanazję za moralną po spełnieniu warunku tego że cierpienia jest bardzo dużo i nie ma sensownych
  • Odpowiedz
Wtedy decyzję podjąć musiałby ktoś inny za cierpiącego - raczej skłaniałbym się ku komitetowi ekspertów i ewentualnie (acz niekoniecznie) rodziny.


:) I cała wolność osobowa szybko prysła. W dodatku otworzyłeś furtkę do poważnych przekrętów i nadużyć. Dla mnie sprawa jest prosta. Jeśli osoba wcześniej nie wyraziła samodzielnie zgody na eutanazję (będąc poczytalnym) w obliczu niewyobrażalnego cierpienia, nie można jej ruszyć.

Ewentualnie zgodziłbym się na decyzje rodziny bo komisje, lekarzy można łatwo kupić albo wywierać na ich decyzje wpływ [jako rząd]

[citation
  • Odpowiedz
@klawisz666: Wolność osobowa jest ograniczona bardzo wieloma rzeczami, od praw fizyki, przez prawa państwowe po normy obyczajowe. Więc to nie jest jak proponujesz dualizm: albo zezwalamy na eutanazję przy konkretnych warunkach bez opinii zainteresowanego i tracimy wolność osobistą albo nie pozwalamy i tym samym ją zachowujemy. To jest kwestia przesunięcia płynnych i mglistych granic, a nie jasny przypadek.

Poza tym jest duży konflikt między wolność osobową i brakiem możliwości podjęcia świadomej decyzji. Wcale nie jest oczywistym pytaniem to w jakim stopniu człowiek musi mieć niesprawny umysł aby przestał być osobą - skrajne przypadki: zdrowy człowiek oraz żywe ciało z mózgiem martwym z wyłączeniem pnia sterującego odruchami np: oddychaniem są proste. Pierwsze to pełnoprawna osoba, drugie to ciało które kiedyś było osobą. Gdzieś pomiędzy tymi stanami jest moment w którym człowiek przestaje być osobą i gdzieś staje się niezdolny do wyrażenia opinii. Czy nie-osoba może w ogóle mieć wolność osobistą? Jeśli tak, to czemu takich samych praw nie powinien mieć każdy inny kawałek mięsa?

Na dodatek sama ilość wolności osobistej nie jest zerojedynkowa - patrząc choćby przez pryzmat izolowania psychopatów lub więzienia. Więc też stanowi spektrum, wraz ze spektrum tego jak bardzo osobą jest dany człowiek sprawiają że sprawa kompletnie nie jest czarno-biała jak chciałbyś ją
  • Odpowiedz
Sprawa wygląda podobnie jak z sądami - tu nie widzisz problemu w oddawaniu decyzji dotyczących wolności czy nawet życia i śmierci w obce ręce. Ba! Zapewne uważasz że mimo istnienia ogromnej ilości potencjalnych a nawet realizowanych nadużyć ten system jest lepszy niż jego brak. Natomiast gdy kwestia przechodzi na temat eutanazji, to bez wyraźnego powodu identyczny zarzut podnosisz jako niezbity argument przeciwko.


Jestem przeciwko karze śmierci właśnie z tego powodu, że te hipotetyczne pięć osób na sto może okazać się niesłusznie skazane :)

Pierwsze to pełnoprawna osoba, drugie to ciało które kiedyś było osobą. Gdzieś pomiędzy tymi stanami jest moment w którym człowiek przestaje być osobą i gdzieś staje się niezdolny do wyrażenia opinii. Czy nie-osoba może w ogóle mieć wolność osobistą? Jeśli tak, to czemu takich samych praw nie powinien mieć każdy inny kawałek mięsa?


Wszedłeś
  • Odpowiedz
Jestem przeciwko karze śmierci właśnie z tego powodu, że te hipotetyczne pięć osób na sto może okazać się niesłusznie skazane :)


a co z 5 niesłusznymi dożywociami? też jesteś przeciwko?
  • Odpowiedz
Jestem przeciwko karze śmierci właśnie z tego powodu, że te hipotetyczne pięć osób na sto może okazać się niesłusznie skazane :)


@klawisz666: Ja jestem przeciwko karze śmierci też z tego powodu oraz dwóch innych: jest droższa niż dożywocie i nie jest ona w oczywisty sposób skuteczna w zapobieganiu przestępczości, co moim zdaniem jest głównym celem istnienia całego wymiaru sprawiedliwości.

No ale my nie do końca o tym. Sprawa eutanazji ma parę fundamentalnych różnic które czynią to porównanie niezbyt użytecznym. Przede wszystkim to że pierwsze tyczy się czynów w przeszłości (które są trudne w badaniu) a drugie aktualnie trwającego stanu cierpienia, który można analizować znacznie prościej przez to że nie jest oddalone w czasie. Tak jakby w przypadku kary śmierci oskarżony ciągle popełniał czyn zagrożony tą karą w trakcie procesu wszystkim pokazując stan
  • Odpowiedz