Wpis z mikrobloga


Chodziła ze mną do gimnazjum dziewczyna. Dwa lata bo dołączyła do nas przez nieuzyskanie promocji do trzeciej klasy. Mimo że dalec różniliśmy sie od siebie podejściem do życia (ja bardzo pilny uczeń nigdy w życiu nie odący na wagary, ona praktycznie cały czas wagarowała i miała wylane w oceny) bardzi mi się podobała. Nie zamieniliśmy ze sobą nigdy nawet słowa ale moja głowa nie mogła się ogarnąć mniej więcej przez 3 lata. Szukałem zawsze pretekstów by stać gdzieś blisko co skutkowało przewlekłym stresem w takich chwilach. Oboje lubiliśmy sport. Na jednym wfie było rozciąganie, nieoficjalny konkurs kto zrobi głebszy skłon w rozkroku. To było w kole, ja byłem na przeciw niej. Wiedzielismy ze w tym momenci rywalizujemy. Dotarło do mnie że sie w niej zakochałem kiedy pokazałem Pani na matmie mój wykres funkcji a ona z koleżanką z pierwszej ławki podziwiały moje rozwiązania (byłem najlepszym matematykiem w klasie). Nadszedł czas kiedy znow przestała chodzić do szkoły. Cholernie chciałem żeby wrociła ale nikt nie wiedział co się z nią dzieje. Jakiś czas potem była normalnie widywana na mieście... jak już nastał nowy rok szkolny to idąc w górę po schodach zderzyła się ze mną na schodach a ja zdezorientowany myślą że już nue wroci do szkoły odprowadziłem ją wzrokiem... ten wysryw ma głownie za zadanie zastanowić się... czemu pomimo wiedzy że ona ma #!$%@? na wszytko i wszystkich nadal mi się podobała i chciałem być blisko. To #!$%@?. Na szczęście wyleczyłem się ale długo ro trwało. Pierwsze zauroczenie, i taknie bylibyśmy razem, z żadną nigdy nic się nie działo. Nie chcę przenosić się na tinder, jeste zwolennikem znajomości czysto realnych. Ehh i tak to się żyje pomału w tym prawictwie ( ͡° ʖ̯ ͡°)

#przegryw
  • 1