Wpis z mikrobloga

Wracając jeszcze na chwilę do tej wczorajszej mikro-afery z "InfoPigułą" i Rzymonem z tą swoją "dietą nisko-cośtam", próbującym przekonać odbiorców że, upraszczając, manie #!$%@? is the way to go, jeśli idzie o politykę.

Nie, #!$%@?, nie jest.

Wiecie, co to jest propaganda? Wiecie jak działa?

Wydaje się wam, że wiecie.

Propaganda to sztuka. To bardzo skomplikowany system manipulacji, tworzony i redagowany przez ludzi mających doskonałe pojęcie o tym jak działa nasz umysł, jak przetwarzamy informacje, jak wzbudzać, czy też gasić emocje.

Co się więc stanie, jeśli stwierdzicie że od dziś macie #!$%@? i ograniczacie się jedynie do pobieżnego przeglądania "obiektywnych" agregatorów treści, w rodzaju właśnie tej całej śmiesznej InfoPiguły?

Podajecie samych siebie, na srebrnej tacy, właśnie takim propagandystom.

Ale jak, zapytacie, przecież tam nie ma treści autorskiej! Jak autor ma nami manipulować, skoro w zasadzie ogranicza się do kopiowania nagłówków?

Ależ bardzo prosto. Najpierw wam wmówi, że jest obiektywny - wszak nie ma tam treści autorskiej lub jest ona ograniczona do niezbędnego minimum.

Potem wam wmówi, że w zasadzie to możecie sobie odpuścić czytanie niusów, bo pełno tam głupot i spraw nieistotnych.

Potem stwierdzi, że on wam pokaże te istotne sprawy, że jak się ograniczycie tylko do czytania tego jednego agregatora, to będziecie wiedzieć wszystko co jest wam potrzebne.

Tu was ma. On steruje tym, co do was trafia - wybór tematów które wam pokazuje daje mu gigantyczną władzę, właśnie nad wami, selektywnie dawkując wam pozornie "obiektywnie" przedstawione informacje.

A wy będziecie się z tego jeszcze cieszyć, wszak będziecie non-stop chwaleni i wynagradzani - bo jesteście "obiektywni", bo ufacie swojemu źródełku, a to niejako sprawia że należycie do intelektualnej elity, która nie da się zmanipulować i wymanewrować

No i zonk, #!$%@?, bo właśnie daliście się zmanipulować i wymanewrować. Pamiętacie o tych emocjach, które wykorzystuje propaganda? Wiecie jak silne uzależnienie można u kogoś zbudować, bazując na bardzo prostym systemie tego typu "nagród"?

Ci mądrzejsi zauważą w pewnym momencie, że z doborem informacji jest coś nie tak - bo, na ten przykład, zdecydowanie za często pojawiają się, na ten przykład, pozytywne niusy o partii A, a negatywne o partii B. Ba, to nie musi być nawet aż tak widoczne, wystarczą naprawdę delikatne wtrącenia, praktycznie niezauważalne dla niewytrenowanego oka - jeśli chcemy zohydzić danego polityka, to wystarczy nazywać go "skrajnym" lub "kontrowersyjnym".

Ci mądrzejsi zauważą tutaj pewien schemat, dziwaczne zaburzenie. Zaczną wątpić, zaczną się zastanawiać.

I dobry propagandzista zdaje sobie z tego sprawę - bo propagandę zawsze da się przejrzeć, jeśli trafisz na odpowiednio uważnego odbiorcę. Ino, wiecie co jest w tym śmieszne? Dobra propaganda nie jest tworzona z myślą o takich ludziach, oni są z miejsca spisani na straty - bo propaganda celuje w kogoś innego. Jak to mówił Koran-Mekka? Głupich jest więcej niż mądrych? #!$%@?, z tym to jednak rację miał.

KONTEKST, moi drodzy. Jeśli chcecie zrozumieć dane wydarzenie, to musicie znać jego kontekst. Nie jest ważne CO się stało, ważne jest DLACZEGO - jakie są przyczyny i skutki tego wydarzenia, a to są te "drobne szczegóły" których różnej maści podejrzane agregatory treści starają się unikać. Zgaduj zgadula, dlaczego to robią. Żeby oszczędzić wam "informacyjnego szumu", lol? Wierzycie w to? Serio, wierzycie?

Im więcej czytacie, im więcej serwisów z niusami przeglądacie, tym wasza wiedza na temat tego kontekstu jest pełniejsza. Ograniczanie się do podejrzanych "agregatorów treści", które na każdym kroku muszą zapewniać że są "obiektywne" (pierwsza czerwona flaga) i że nie musicie czytać niczego więcej oprócz nich, bo ten właśnie agregator powie wam wszystko co musicie wiedzieć na dany temat (druga), doprowadzi do skutku odwrotnego - na własne życzenie zamkniecie się w bańce informacyjnej, a wasz światopogląd będzie wasz tylko z nazwy, w istocie stając się amalgamatem własnych przekonań i cudzej interpretacji świata otaczającego.

Portale z tego gatunku powinny być najwyżej suplementem "informacyjnej diety", przyjaciele. Tak jak nie da się zastąpić pełnowartościowego posiłku energetykiem i szlugą, tak nie da się zastąpić prasówki tą czy inną "info pigułą".

Więc, podsumowując - jeśli chcesz wiedzieć, to czytaj - nawet ze źródeł których nie lubisz. Jeśli chcesz być debilem, to oglądaj Rzymona, czytaj Pigułę i pozwól sobie wmówić, że ignorancja to siła.

#neuropa #polityka #4konserwy #bekazprawakow #bekazcentrystow #bekazpodludzi #polska #szymondawajlokomolszyn
  • 18
@Sabarolus: I po co to i kto ma na to czas? Poza tym co jest właściwie pełnowartościowego w wydarzeniach komentowanych na gorąco przez dziennikarzy, które siłą rzeczy nie miały jeszcze czasu na poważniejszą analizę ekspercką, a zanim wszystkie informacje niezbędne do zorientowania się przez laika w tym — jak to wyramował OP — DLACZEGO coś się stało będą dostępne we w miarę strawnej formie pewnie minie z rok albo i więcej.
@mnik1: Ja bym powiedział, że okresowa dieta niskoinformacyjna jest dopuszczalna, ale dla tych, co spędzili na budowaniu sobie światopoglądu bardzo dużo czasu i wiedzą, które źródła są godne zaufania.

Po prostu jeśli ktoś śledzi newsy i zamartwia się nimi od lat, to ma prawo czasem odpocząć i wie, co wtedy konsumować, żeby zupełnie nie wypaść z obiegu.

Tyle że to będzie prędzej coś typu przeglądania Economista niż infopiguły choćby ze względu
Dieta niskoinformacyjna to dobry koncept IMO, ale infopiguły to nie jest za mało, tylko właśnie wciąż za dużo.


@Crocetto: W sumie próbka czegoś co sugerujesze istnieje i jest to ostatni numer Economista w roku:
https://www.wykop.pl/wpis/54315045/obok-oczywiscie-tygodnika-neuropa-%CA%96-najlepszym-po/

Gdyby z tego zrobić nie rocznik, a miesięcznik czy kwartalnik to byłoby to chyba dość bliskie tego, o czym piszesz, czyli spojrzenia na wydarzenia już z pewnego dystnasu.

Myślę jednak że i format tygodnika sie nadaje,
Pobierz eoneon - > Dieta niskoinformacyjna to dobry koncept IMO, ale infopiguły to nie jest z...
źródło: comment_1618742848lBW06HM9YSQ61agyKE78M3.jpg
próbka czegoś co sugerujesze istnieje


@eoneon: Ja nie mówię, że czegoś takiego nie ma! Jak ktoś jest zainteresowany jakimś tematem to o ile wystarczająco odczeka to — zależnie od tego, jak głęboko chce w to wejść — będzie mógł znaleźć całą masę analiz z dystansu, publikacji naukowych albo książek na dany temat. Ja po prostu powątpiewam, że śledzenie spraw na bieżąco w prasie cokolwiek wnosi, o ile ktoś już uprzednio
Wydaje mi się też, że trochę się rozmijamy — ja nie krytykuję tu Tygodnika, tylko nie rozumiem tego dziwacznego przekonania prezentowanego przez OPa, że czytanie więcej i szerzej (jeżeli idzie o newsy) działa protekcyjnie wobec podatności na propagandę albo radykalizację. Raczej najmocniej spolaryzowane grupy czytają więcej, a nie mniej newsów niż przeciętny obywatel. Nie wydaje mi się też, żebym stracił cokolwiek istotnego jakbym pewnego dnia przestał czytać jakiekolwiek newsy i nigdy do
@BRTM: Tzn zradykalizowane w tym sensie, że wyznające jakieś nieakceptowane przez większość społeczeństwa ideologie to tak, bo nie mają reprezentacji w normalnym obiegu informacji, ale osoby zradykalizowane w sensie mocnego przywiązania do jakiejś większej partii raczej śledzą mocniej bieżące wydarzenia.
czy na pewno nie czytasz, skoro zaglądasz na Wykop?


@eoneon: IMO to są trochę dwie różne rzeczy — nie da się w pełni odciąć od informacji o bieżących sprawach, jeżeli się żyje w społeczeństwie i nawet ktoś, kto nie poszukuje aktywnie newsów może być dobrze poinformowany o tym, co się dzieje (czy może raczej: o czym się mowi), o ile jest w odpowiedni sposób ulokowany w sieci społecznej. Pytanie brzmi czy
@eoneon: Swoją drogą to ogólnie też trudno mi zrozumieć to indywidualistyczne skrzywienie ludzi zachęcających do odpowiedzialnego korzystania z informacji — poznanie jest z konieczności uspołecznione i nie ma żadnej oczywistej przewagi aktywnego szukania wszystkiego na własną rękę w stosunku do zamknięcia się w bańce i korzystania z tego, co uważają i o czym mówią ludzie w otoczeniu. Ostatecznie samodzielnie ewaluowane informacje i tak są oceniane na podstawie tych samych uprzednich przekonań,