Wpis z mikrobloga

Jezeli Twoja zona ma juz solidne podstawy ksiegowosci ktora jest pojeciem bardzo rozległym to taki kurs bedzie dla niej ok.


@Sloneczko: ano właśnie, w tym szkopuł i mam takie same wątpliwości co do tego. Kurs ten ma niby być jako wejście do świata księgowości w ogóle i obawiam się, że to stanowczo za mało i jedynie strata czasu i pieniędzy.
  • Odpowiedz
@szejk_wojak to tak jak moja siostra cioteczna (po filologii) stwierdziła, ze ona zrobi kurs ksiegowy bo w jej branzy nie ma pracy. Kurs zrobiła na urlopie macierzynskim, juz podczas jego trwania zadawala mi ogrom pytan na ktore ja nawet nie moglem odpowiedziec bo musiałbym cofnąć ją o kilka lat wstecz, usadzić w ławce szkolnej i na tablicy napisac: Lekcja 0 Wprowadzenie. Takie kursy to rzucenie sie na gleboką wodę.
  • Odpowiedz
@Sloneczko: lol, moja żona też po filo i też na macierzyńskim xD

Pokazałem jej Twoje posty i powiedzialem co sam myślę i cóż, chyba trzeba będzie zmienić taktykę.

Myślisz że zrobienie choćby licencjatu z finansów i rachunkowości będzie lepszym krokiem na początek?

Sorry, że tak za język ciągnę, nie mam żadnego znajomego księgowego :p
  • Odpowiedz
@szejk_wojak: Oczywiście, finanse i rachunkowość to mega solidne podstawy, nawet jakieś technikum zaoczne typu cosinus etc o ile mają takie kierunki jak rachunkowość, księgowość - to już jakaś konkretna wiedza.
  • Odpowiedz